Falkon 2013 był czternastą już odsłoną Fantastycznego Ataku Lublina. Impreza, która w 2000r. zaczynała jako klasyczny szkolny konwent, z biegiem lat przeistoczyła się w jedno z większych wydarzeń na fantastycznej mapie Polski. W zeszłym roku Festiwal gościł ponad 2100 uczestników i zebrał bardzo wysokie noty. Czy i tym razem wszystko udało się równie dobrze?
Falkon organizowany jest od zeszłego roku na terenie Targów Lubelskich – z trafieniem na miejsce nie ma żadnych problemów. Duży parking – duży plus dla przyjeżdżających autem. Cytadela Syriusza – organizator Falkonu już przy akredytacji, tej pięcie achillesowej większości imprez fantastycznych, pokazał, że kolejki, złorzeczenia, niecierpliwość i rosnący z minuty na minutę hejt nie musi być elementem nieodłącznym konwentu. Sprawnie, szybko, solidnie, bez nerwów, bez stresów. Mając dwie prelekcje (i zgłoszoną jedną rezerwową) wszedłem na Falkon za free. Warto tutaj podkreślić jedną rzecz – program konwentu + rozpiska były przygotowane i wydrukowane naprawdę solidnie. Niewielka „książeczka” pomyślana tak, by zmieścić się idealnie w kieszeni zawierała wyczerpujące opisy wszystkich punktów programu i atrakcji oraz mapki (w sumie ponad 100 stron) – wielki plus Falkonowi za tak profesjonalne podejście!
Hale Targów Lubelskich same w sobie robią wrażenie… zaś hale Targów Lubelskich wypełnione ludźmi z „naszej bajki” przywołują na ryjka szeroki banan już od pierwszych chwil w środku. Dużo cosplayowców – od razu wpadł mi w oko oddział stormtrooperów, a idąc za nimi trafiłem na stanowisko bardzo silnej ekipy Star Wars. Szczęka w dół! Zastęp ludzi w profesjonalnych strojach, rekwizyty, dekoracje, zdjęcia, charakteryzacja rodem ze studia filmowego! Jak dla mnie bardzo fajnie było po prostu popatrzeć sobie na nich – ludzie płonący wspólną pasją zebrani w tak liczną grupę dosłownie roztaczają wkoło siebie aurę pozytywnej geekowatości! Aż ma się ochotę włączyć w ich szeregi. Tak imponującą obecność profesjonalnie przebranych fanów Star Wars Falkon zawdzięcza Polish Garrison, który jest częścią międzynarodowej organizacji – LEGION 501st zrzeszającego blisko 5000 fanów Star Wars z około 40 krajów.
Fani Gwiezdnych Wojen nie byli oczywiście jedyni – przechadzając się po ogromnej powierzchni Festiwalu spotkałem silne ekipy cosplayowców i entuzjastów Metro 2033, Star Treka, Gry o Tron. Przebranych ludzi było naprawdę sporo i powiem Wam, że dzięki takim osobom atmosfera konwentu nabiera kolorytu i energii.
Dwie nowości, które rzuciły mi się w oczy – stanowisko wypożyczania strojów + charakteryzacji, Falkon Arena. Pierwsze – przychodzisz, wybierasz sobie przebranie (full pro), a do tego od razu i na miejscu profesjonalna charakteryzacja.
Falkon Arena – przestrzeń otoczona trybunami dla widowni, na której toczą się prawdziwe starcia z użyciem LARPowej broni. Wyglądała dosłownie jak mini arena gladiatorów. Część uczestników po prostu wchodziła „na ubitą” ziemię, sięgała po oręż i okładała się radośnie, ale prawdziwych rumieńców Falkon Arena nabrała w momencie, gdy rozpoczęto oficjalną rywalizację i na arenie pojawili się cosplayerzy. W starciu nie chodziło tutaj wyłącznie o to, kto kogo trafi, kto zdobędzie punkt – tutaj liczyła się cała otoczka, cały klimat postaci – jak ją odgrywasz, jak zachowujesz się w trakcie walki. Oj było na co popatrzeć. Walki przyciągnęły dużo widowni i były miejscami bardzo spektakularne. Strzał w dziesiątkę Falkonie!
Po obejściu hali z areną, sklepikami, stoiskami i wystawcami poszedłem obejrzeć gamesroom. Drugi tego dnia opad szczęki w progu. To … nie jest… gamesroom. To jest GamesWielgaśnaHala!
Cała hala wypełniona stolikami. Wszędzie grupki ludzi grają w planszówki, karcianki, zręcznościówki. Magia! Głębiej w hali stanowiska miłośników figurkowych starć. Spędziłem tutaj niemal pół godziny po prostu przechadzając się i przyglądając. Pierwszy raz widziałem tak wielki i świetnie zaopatrzony „gamesroom”. Wiem, że było też sporo turniejów planszówkowych, ale nie znalazłem później czasu, żeby na nie zajrzeć.
Program prelekcji Falkonu – chyba tutaj jedynie mógłbym wyrazić pewien niedosyt. Ja tam na konwentach lubię połazić po prelekcjach, posłuchać, pogadać. Prelekcje na Falkonie były dobrze wyposażone (zawsze rzutnik/głośniki, dużo miejsc), dobrze prowadzone, ale na mój gust było ich trochę za mało. To jest moja zupełnie subiektywna opinia i zdaję sobie sprawę, że ludzi przyjeżdżających na konwenty stricte „po program” jest naprawdę niewielu. Zdarzały się godziny, w których po prostu nie było „prelekcyjnie” nic ciekawego, ale spokojnie ten czas wypełniało się innymi atrakcjami Festiwalu, no i oczywiście spotkaniami z ludźmi. Dwa, trzy bloki programowe więcej i dla mnie byłoby miodowo.
Co jeszcze? Było dużo, dużo LARPów, z tego, co słyszałem, naprawdę fajnie prowadzonych. Był osobny blok jeepów – tym razem nie spróbowałem, ale widzę, że moda się rozrasta. Był barek konwentowy z piwkiem i jedzeniem (i dłuuuuugimi kolejkami). Catering Falkonowy jak na tak dużą imprezę był zdecydowanie za mały. No i jakość jedzenia też pozostawiała sporo do życzenia.
Poprowadziłem swoje dwie prelekcje – bezproblemowo, bezstresowo i bardzo przyjemnie. Troszku szkoda, że na opowieści o broni atomowej dostałem 1 godzinę (prosiłem o 2), ale „wersję lite” udało mi się dosłownie co do minuty zmieścić w owej godzinie. Sala pełna po brzegi, ludzie zadowoleni – czego chcieć więcej.
Reasumując moje wrażenia. Falkon stanął na wysokości zadania. Ludzie odpowiedzialni za organizację oraz wszyscy helperzy i gżdacze odwalili kawał naprawdę solidnej roboty. Czterodniowa impreza przyniosła mi wielką frajdę, dużo nowych znajomości i ocean genialnie spędzonego czasu. W przypadku Falkonu można już mówić o tłumach i imprezie całkowicie masowej, ale przy tak dobrej lokalizacji i organizacji nie odczuwało się tego negatywnie.
Falkon – solidny, duży festiwal fantastyki.
Na pewno wrócę za rok.