Najwiekszy konwent w Polsce – Krakon
Kiedys wlasnie takimi slowami okreslano ta impreze, dzis to raczej juz przeszlosc. Mamy za soba druga edycje Krakonu o ktorej mozna powiedziec slaba.
W tym roku bylo razem z orgami okolo 500 osob. To niemala liczba jak na zwykly kon ale pamietajac 800-1000 z dawnych lat wydaje sie mizerna.
Co dobrego bylo na tym konie? I tu mozna wymienic tylko jedna rzecz… albo az jedna – program. „Az jedna” gdyz to mimo wszystko program zawsze jest najwazniejszym elementem konwentu. W tym przypadku udalo sie przygotowac prawie 200 punktow owego. To astronomiczna liczba. Przewyzsza ja jedynie pierwszy portalowy Dracool tyle ze tam polowa sie nie odbyla :)
Osobiscie uwazam prelekcje za ciekawe i w wiekszosci dobrze przygotowane, podobnie rowniez uwazali pytani przeze mnie konwentowicze. W czwartek, piatek i sobote od sali do sali biegali organizatorzy programu sprawdziajac czy wszystko odbywa sie o czasie, przypomniajac prelegentom o zblizajacych sie punktach etc etc. Pofesjonalnie i fajnie… gdyby nie niedziela. Program w niedziele to mimo wszystko 24 punkty zupelnie pozbawione opieki orgow. I posypalo sie. Punkty potrafily tego dnia przesuwac sie nawet o godzine.. wiele nie wyszlo. W salach prelekcyjnych spali konwentwoicze (mowie o rozlozonych kalimatach etc). Jeden wielki rozgardiasz. A szkoda bo do soboty wieczor ten element konwentu stal na wysokim poziomie.
Jak juz jestem przy koncowce nie sposob nie wspomniec o obsludze wpadajacej do sal o 9:30 i bluzgajac na uczestnikow nakazujac jak najszybsze wstanie i wyniesienie sie z sali do godz 12. Przypomne ze ostatnie prelekcje zaczynaly sie o 13 a konczyly o 14. W rzeczywistosci sale mialy byc zamkniete wlasnie do 14… tyle ze chyba nikt nie poinformowal o tym obslugi. Tu tez musze sprostowac bo pewnie uraze wiele niewinnych osob. W osbludze jest paru kolesi (ci sami co rok temu na kraku i wczesniej) ktorzy traktuja uczestnikow jak bydlo. Aby w przyszlosci uniknac takich recenzji jak ta wystarczy po prostu nie wlaczac ich do organizacji… a tak psuja imie ludziom ktorzy naprawde sie staraja.
I dalej. Jak mozna zmykac teren konwentu o 14 skoro o 14 programowo sie dopiero konczy? Komus chyba braklo wyobrazni. Panie sprzataczki pelne grymasow niezadowolenia wchodzace na prelekcje i kazace wynosic sie ludziom… Fajowo nie? A gdyby byli tam organizatorzy… Po prostu byli na terenie konwentu, sadze ze do tego by nie doszlo (Organizatorzy a nie obsluga.. bo to oni powinni rozwiazywac takie shituacje).
No ale wrocmy do dni bardziej chwalebnych czyli czwartku piatku i soboty. Dwa bufety czynne do poznych godzin to duzy plus (gdyby tylko ktos z orgow im wyjasnil ze podnoszac ceny 2 krotnie w poprownaniu do tych poza terenem konu narazaja sie na calkowity brak kupujacych… na pewno byloby fajniej :)) Dalej mamy ubikacje – co roku wielka kleska Krakonow – tym razem bez problemow :) Panie sprzataczki przychodzily codziennie. Nie bylo wylewajacej sie wody na korytarze.. pare zarzyganych pisuarow w miare szybko posprzatano.
I przechodzimy do kwesti picia i rzygania. Ciekawy temat nie? :)
Organizatorzy zalozyli chyba ze swobodne picie srodkow wysokoalkohlowych jest konstytucyjnym przywilejem uczestnika. Ochrona choc byla, po prostu nie reagowala na alkohol… oprocz korytarzy.. tam zbierala haracz. Polegalo to na wymuszaniu paru lykow badz nawet puszki browara w zamian za patrzenie przez palce. W salach ale tylko niektorych istne pieklo. Warto zauwazyc „niektorych”. To jednak nie stare Szedariady gdzie baterie alkoholu staly we wszystkich miejscach zamieszkania konwentowego. Na Krakonie mniej wiecej co 3 sala zamieniala sie w saloon.
To ze sie pije na konwentach to norma. Ale ze wpuszcza sie juz pierwszego dnia konu ludzi z otwarcie wnoszonym alkoholem przez glowne wejscie? To cecha tylko najgorszych imprez… i nowosc dla Krakonu. Z poprzednich lat pamietam ze pilnowano aby przyanjmniej takich klockow nie bylo.
Wracajac do ochrony. Na konwencie przebywalo okolo 50 osob bez jakiegokolwiek identyfikatora… po prostu bywaly przerwy 4-5 godzinowe gdzie nikt ich nie sprawdzal na wejsciu… na terenie nie sprawdzano ich juz w ogole.
Akredytacja szybka. Ciekawostka dropsa ale akredytacja na Krakonach to chyba najliczniejsze takie cialo ze wszystkich innych znanych mi konow. Osob z obslugi tam siedzacych bywa okolo 12, z czego pracujacych 3. Niestety ta wspaniala liczba wykruszyla sie do 1-0 juz w piatek.
Sesje. To niestamowite. To wlasnie Krakon stworzyl najelpszy jak dotad znany system organizacji sesji. Slynne „karteczki”. Przez wiele lat byla to chluba tego konwentu. Niejednokrotnie inne kony podbieraly ten pomysl. Dzieki niemu masa ludzi mogla zagrac w erpega nikogo nie znajac na konie.
A co mielismy w tym roku? Brak identow dla MG (i jak sie okazalo malo atrakcyjne koszukli) spowodowal minimalna liczbe mistrzow ktorzy sie zapisali.. Samych karteczek tez nie bylo a jedynie pare pomietych kartek A4 na ktorych wpisywal sie mis a pod nim czlonkowie druzyny. Nie bylo zadnej wywieszki.. tekturki informujacej ze mozna sie zapisac na mg… i ze mozna na sesje (a jesli taka byla to widac nie przetrwala nawet paru godzin). Kto sie domyslil lub znal zasade z innych konow po prostu pytal obsluge ci zas odpowiadali… no coz kolesi ktorzy sie tym zajmuja akurat nie ma… ale spojrz tam sa takie listy ..
Makabra.
Najlepszy sytem organizacji sesji znany z Krakonow zostal olany przez orgow tegoz.
Na korytarzach i w salach ludzie grali w sesyjki… ale glownie wedlug kluczy znajomych.
Informator, czytelny estetyczny (choc byly osoby narzekajace :) ). Niestety nie bez wpadek. Okazalo sie iz w piatek od godziny 22 program „sie nie wydrukowal”
Na szczescie dotyczylo to tylko piatku
Jaki byl ten Krakon? Duzo lepszy niz poprzedni. Pomimo tego wszystkiego co napisalem znow warto wrocic do programu. Byl bogaty i dobrze przygotowany. Trwal do 24 kazdego dnia poza niedziela. I nie mowie tu nawet o larpach (ktore na innych konach sa wpisywane do programu ok 22). Same prelekcje sie odbywaly az do polnocy.
Wspomne pare z tych najlepszych „Chiny” – Michala Madeja, „Atlantyda – wieczna zagadka” Szalencow, „Milosc jako choroba erpegowa..” Repkowie, „Kurs charakteryzacji” – Alan. Oczywiscie tych super bylo jeszcze wiele.
Dalej szkola na Blachnickiego to fajna szkola, duza i niosaca wiele wspanialych wspomnien.
Osobiscie na konwencie bawilem sie bardzo dobrze, dzieki masie wspanialych ludzi z ktorymi dyskutowalem, gralem w erpegi czy karcianki :)
Sam zas konwent uwazam za niezly (3). Mam wrazenie ze to nie tyle Krakon sie pogarsza z roku na rok ile inne konwenty sa coraz lepsze. Kiedys na plaszczyznie chlejkonow Krakonowi z jego duzym programem, duza szkola i karteczkami latwo bylo sie wybic. Dzis po prostu potrzeba czegos wiecej.