Avangarda – warszawski konwent – od dawna należała do ścisłej czołówki tego typu imprez (to już VI edycja!). Niestety należała ona również do ścisłej czołówki imprez, na których termin mi nie pasował (tak się przyjęło, że pierwsze dni lipca mam zawsze zarezerwowane dla rodziny). Szczęśliwie tym razem data zlotu zmieniła się na moją korzyść, a impreza zapowiedziana została na dni 22-25 lipca. Długo nie myśląc zadzwoniłem do znajomych osób i całkiem sporą ekipą wyruszyliśmy z toruńskiego dworca głównego w z góry upatrzonym kierunku.
”sprawdź to sam, zakochać się w nim łatwo
syreni gród, dla nas dużo więcej niż miasto”
Eldo „Miejski folklor”/ Zapiski 1001 Nocy
Naturalnie owo wyruszenie nie było tak spontaniczne jak opisuję wyżej, gdyż wcześniej chociażby z uwagi na informację od organizatorów: „Uwaga! Ilość sal sypialnych będzie ograniczona, przewidujemy, że na terenie będziemy w stanie przenocować do 300 osób w salach sypialnych”, zdecydowaliśmy się na zabukowanie hostelu (zwłaszcza mając w pamięci zeszłoroczną frekwencję – około 1500 osób). Pomimo bogatej oferty proponowanych przez organizatorów, płatnych miejsc sypialnianych, wybraliśmy lokum na niej nie zawarte. Jego brak na liście wydaje się być rzeczą dziwną, gdyż było ono blisko ulokowane (dosłownie 5 minut autobusem) i tanie.
Choć początkowo szkołę konwentową trudno było znaleźć (zwłaszcza jeśli mowa o dojeździe samochodem), to później okazało się, iż jest ona naprawdę dobrze usytuowana (niewielkie oddalenie od centrum i dobre połączenia komunikacyjne). Co ciekawe, przywitała nas stosunkowo niewielka kolejka do punktu akredytacyjnego, a także bardzo mili organizatorzy, w których oczach było widać prawdziwą pasję do tego co robią.
Niewymęczeni długim oczekiwaniem, a jednocześnie nieco zdziwieni takim stanem rzeczy, weszliśmy w głąb czeluści zwanej Avangardą. Sam budynek znakomicie spełniał swoje zadanie. Nie był za mały, ani za duży. Ponadto klimatyczne podziemia wydawały się być stworzone do LARPów czy sesji RPG, które nota bene się tam odbywały. Również rozmieszczenie poszczególnych sal tematycznych wydało mi się adekwatne. Szczególnie mam tu na myśli odpowiednio duży powierzchniowo Games Room, w którym pomimo sporego oblężenia ludzi, praktycznie zawsze dało się znaleźć wolny stolik i pograć w jedną z licznych gier przygotowanych przez jego organizatorów. Niestety, często zdarzały się sytuacje, że obsługa nie umiała (nie chciała?), tłumaczyć gier, ale szczęśliwie inni gracze zazwyczaj byli skorzy do pomocy.
Avangarda, po jej odwiedzeniu, jawi mi się jako kolos programowy. Każdy fan fantastyki mógł znaleźć na niej coś dla siebie, począwszy od świetnych gości, przez Star Wars, Star Trek, LARP, gry, czy sale: wydawnictwa Portal, konkursowe, prelekcyjne, a także salę multimedialną przygotowaną przez sponsora głównego. Ta ostatnia wypadała szczególnie dobrze i cechowała się miłą obsługą, nowoczesnymi konsolami Nintendo Wii i gadżetami do nich, a także matami do tańczenia. Najpewniej znacie zapach takich sal, przypominający odór spoconych skarpetek zmiksowanych z cebulą. Na Avangardzie nie miało to miejsca, pomimo niebotycznego upału jaki panował na dworze i w budynku. Włodarze sali zadbali o odpowiednie wietrzenie (w postaci wentylatora) w związku z czym miłośnicy multimediów czuli się komfortowo.
Do zalet konwentu na pewno należały także kwestie związane z wyżywieniem. Szkoła konwentowa otoczona była przez sklepy spożywcze, stosunkowo długo czynne, a nawet piekarnię otwartą w niedzielę! Muszę przyznać, iż zjedzenie w niedzielę rano świeżej jagodzianki, po trzech dniach intensywnego konwentowania jest rzeczą bezcenną. Co więcej, w podziemiach szkoły działał bufet, z miłą obsługą, niezbyt korzystnymi cenami, ale smacznym, domowym jedzeniem.
Za zaletę uważam także lokale partnerskie tegorocznej Avangardy. Mowa tu o pizzeri Dominium (prawie jak Dominion) i legendarnej kawiarni Paradox Cafe. Ta druga niestety po pierwszym moim jej odwiedzeniu straciła nieco ze swej legendarności, co nie zmienia faktu, że jest ona całkiem dobrym lokalem. Niestety in minus wypadły tamtejsze ceny (piwo Heineken po 9zł!), również wnętrze wyobrażałem sobie lepiej. Trzeba jednak przyznać, iż ilość zgromadzonych w nim książek robi wrażenie. Natomiast konwentowa pizzeria o nazwie Dominium, była oddalona stosunkowo nieznacznie, toteż postanowiliśmy się wybrać do niej, przedkładając spacer, nad niewygodne jedzenie pizzy gdzieś w kącie budynku szkolnego. Była to dobra decyzja, gdyż również na miejscu obowiązywały spore zniżki dla Avangardowiczów, a całością zarządzała miła obsługa.
Następna zaleta konwentu (same zalety i zalety…) to spora liczba stoisk, na których każdy fan mógł zaopatrzyć się w szeroką gamę sprzętów potrzebnych każdemu fantaście. Począwszy od gier planszowych, przez książki (w tym sporo białych kruków w antykwariacie), komiksy, przypinki, sprzęt multimedialny, a na koszulkach skończywszy (w tym bardzo ładnej koszulce Avangardy).
W kwestiach technicznych warto wspomnieć o dobrze przygotowanym i intuicyjnym informatorze, miłymi bonusami dla osób akredytujących się (smyczka, długopis, gra komputerowa), a także czystości toalet, w których papieru toaletowego nie brakowało, a sam kilkukrotnie przyłapałem ekipy z mopem je czyszczące. Wbrew pozorom na polskich konwentach to nie standard, więc warto to odnotować. Pośród całego morza zalet jakimi odznacza się ta Avangarda, znalazły się również niewielkie wady.
Główna i niezależna od organizatorów to pogoda, wymienia przez wielu uczestników. Mi osobiście niebotyczny upał przeszkadzał jedynie troszkę (szczególnie w pierwszych dwóch dniach konwentu), dla innych natomiast był nie do wytrzymania. Szkoła pomimo otwartych okien, przypominała wówczas wędzarnię. Cóż, taki już urok robienia konwentu w wakacje.
Podczas Avangardy, pomimo sporego zapełnienia programu, bywały momenty nudne. Żeby daleko nie szukać, konwent spotkał typowy syndrom czwartego dnia (Niedzieli), w którym nie działo się nic ciekawego. Ludzie szlajali się ospale i nie mieli co ze sobą począć. W mojej opinii, ów ostatni dzień jest niepotrzebny, o wiele lepiej wyszłoby gdyby z Avangardy zrobić soczysty konwent trzydniowy.
Tak czy siak, powyższe wady są malutkie, a Avangarda to świetny konwent. Multum programowe, czyste sanitariaty, dobre lokale partnerskie, mili ludzie, dobre umiejscowienie budynku szkolnego, interesujący goście – to cechy sprawiające, że za rok na Avangardzie będę chciał się pojawić.
Ocena imprezy: 5/6