Największy festiwal fantastyki w Polsce coraz bliżej, a mnie naszło na refleksję. Nie tęsknię za Pyrkonem na Dębcu. Jakkolwiek bym na to nie spojrzał, czasy tej imprezy w szkole minęły bezpowrotnie.
Mimo to co roku pojawia się grupa ludzi krzyczących: “To już nie to samo”. Mają rację, to już nie to samo. Ale czy to źle? Czy naprawdę warto wspominać stary Pyrkon w ramach pokazywania, jak bardzo zły jest obecny?
Ryś historyczny
Swoją przygodę z Pyrą zacząłem w 2006 roku. Miałem wtedy 21 lat, wsiadłem do pociągu, mając budżet poniżej 100 zł, i bawiłem się przednio. Była to jedna z bardziej niesamowitych imprez, na jakich w życiu byłem.
Robiłem na niej kompletnie niepoprawny politycznie konkurs poryty z moim dawnym druhem Bąkiem, prowadziłem konkurs wiedzy o cRPG. Sam program w porównaniu z dzisiejszym był o wiele skromniejszy, a całość mieściła się jeszcze w jednej szkole.
W nocy nie było sposobu, aby przejść z sali sypialnej do toalety, nie potykając się o puste butelki; ludzie imprezowali gdzie tylko mogli. W barze w hotelu na przeciwko przesiadywali wszyscy goście imprezy; kto tylko chciał, mógł się z nimi spotkać w tym właśnie miejscu.
Pyrkon 2006 był dla mnie pierwszym konwentem na taką skalę. Odwiedziło go około 800 uczestników, 15 gości (żaden z zagranicy), a koordynator pokonywał odległość między salami za pomocą hulajnogi. Impreza mnie tak urzekła, że chciałem wracać co roku.
I wracałem – niczym wrzód do wrzodu – nawet podejmując decyzję o tym, że Pyrkon jest zbyt fajny, aby marnować na nim czas na tworzenie punktów programu. Ale wszystko, co dobre, kiedyś się kończy.
Winds of change
Zmiany nadeszły w 2011 roku, całkowicie niespodziewanie Pyrkon ze swojskiego Dębca i paru szkół przeniósł się na tereny MTP. Wszyscy śmieją się, że w ramach testu przed Polconem w Poznaniu.
Nie jestem święty, byłem jednym z pierwszych, którzy narzekali głośno na przekształcanie konwentu miłośników fantastyki w targowisko. Moja obraza na organizatorów Pyrkonu była na tyle wielka, że wyrzuciłem festiwal fanów Pyr ze swojego kalendarza.
Wrócił on tam dopiero w 2013, gdy ekspansja Pyrkonu postępowała w najlepsze. Rozrost i epickość programu konwentu po prostu murowała, a ilość gości stawiała wyniki z 2006 roku w śmiesznej pozycji.
Dla przypomnienia, Pyrkon 2013 przekroczył magiczną i niewyobrażalną liczbę 10 tysięcy uczestników. Miał trzech gości zagranicznych i niezliczonych krajowych, a liczba godzin programu dawno osiągnęła tak absurdalne liczby, że nie warto się nawet chwalić.
Inna bajka, że wiele rzeczy było słabo przemyślanych, kolejki były ogromne, a ilość problemów narastała wraz ze wzrostem rozmiarów imprezy. Ale w 2014 roku organizatorzy Pyrkonu pokazali, że uczą się na swoich błędach jak nikt, i po prostu zdeklasowali swoją poprzednią edycję.
Pojawiło się 11 gości zagranicznych, powiększono powierzchnię festiwalu o kolejne pawilony, a na samej imprezie padła magiczna i niewyobrażalna dotąd bariera 20 tysięcy uczestników. Co więcej, nie było żadnych kolejek do akredytacji i wyeliminowano większość błędów z poprzedniego roku.
Czy warto więc tęsknić?
Gdy patrzę wstecz, wiem, że Pyrkon nie mógłby osiągnąć tego, co osiągnął, pozostając w szkołach. Jego nieustanny rozrost doprowadził go na pozycję, z której, mam nadzieję, nie spadnie przez wiele lat.
W Polsce rocznie odbywa się masa konwentów miłośników fantastyki, które w wielu miejscach przypominają mi stare Pyrkony. Wypełniają mi one dziurę, która powstała po przekształceniu Ziemniakonu.
Niezapomniany klimat kameralnej imprezy można poczuć na Bachanaliach Fantastycznych w Zielonej Górze czy na Goblikonie w Raciborzu. Doskonały program w małych porcjach potrafi zaserwować krakowski Imladris. A jeśli jedziesz na konwent tylko po to, by spotkać znajomych, to nie potrzebujesz przecież do tego konwentu, prawda?
Czy warto więc tęsknić za starym Pyrkonem? Według mnie, zdecydowanie nie. Ta impreza robi więcej dobrego dla całego fandomu w takiej formie, w jakiej jest obecnie. Mimo całego sentymentu do imprez koordynowanych przez Paszka, dobrze stało się, że w naszym kraju pojawiły się tego typu wydarzenia. I z niecierpliwością czekam na tegoroczną edycję.