Grojkon 2010 zakończył się już dawno temu. Kurz opadł (a raczej woda w rzekach), ja doszedłem do siebie, natomiast wy zapewne czekacie na relacje z najbardziej pechowego konwentu ostatniego dziesięciolecia. Dlaczego pechowego? Jak zapewne część z was wie impreza nie odbyła się w pierwotnym terminie z powodu żałoby narodowej. Tydzień później południe Polski zaczęło zmagać się z powodzią. Jednak mimo tych wszystkich przeciwności losu konwent się odbył. Ale może po kolei…
Grojkon odbył się po raz drugi w Bielsku-Białej. Tym razem jednak organizatorzy zadbali o dwie szkoły, a mianowicie Zespół Szkół Technicznych i Handlowych im. Franciszka Kępki i Zespół Szkół Elektronicznych. Największą zaletą tych lokalizacji jest fakt, że oba budynki stoją na wprost siebie. Szkoły nie były duże i przemieszczanie się po nich bez mapy nie stanowiło problemu. Oczywiście jak na nowoczesne budynki oświaty przystało, można było w nich znaleźć prysznice i zaniedbane toalety. Niedaleko terenu konwentu znajdował się rynek miasta, Tesco i McDonald, tak więc żaden konwentowicz nie mógł narzekać na brak dostępu do artykułów spożywczych.
Przy akredytacji nie natrafiłem na żadne trudności. Organizatorzy próbowali wcielić w życie plan „oddajemy po wypełnieniu zobowiązań”, ale ten wejściówek prasowych z dość jasnych powodów nie obejmował. Co ciekawe, jedną osobę na akredytacji obsługiwała dwójka helperów, szybko więc otrzymałem swój „zestaw konwentowicza” składający się z identyfikatora, informatora i tabeli z programem. Podobno też było dużo konwentowego spamu w postaci ulotek, niestety moje wprawne oko miłośnika mielonki najzwyczajniej w świecie go nie zauważyło. Jak wiadomo żaden spam nie jest dobry, jeśli komuś się go nie wciska. Sam informator był w połowie nieaktualny, ale tabela programowa znajdowała się na osobnej kartce, co było bardzo przyjaznym pomyłem.
Program przez zmianę terminu konwentu ucierpiał mocno. Tydzień przed imprezą na Śląskokonie Leszek „Alth” Cibor prosił ludzi o zapełnianie dziur. Na dodatek sama sytuacja powodziowa też mocno utrudniła planowe odbywanie się ustalonego programu. Z powodu zalanych piwnic uległo uszkodzeniu dużo strojów LARPowych, co spowodowało odwołanie paru z nich przed konwentem. Na szczęście te dziury, o których wcześniej wspomniałem, udało się dość sprawnie załatać. Zdarzyło się mi się robić to samemu, przygotowując na szybko konkurs nostalgiczny-kreskówkowy. Na konwent nie dojechało 4 gości – Jacek Komuda, Kuba Ćwiek, Łukasz Śmigieł i Kazimierz Kyrcz Jr. Tylko ostatni poinformował organizatorów o swojej absencji na czas. Reszta milczała. I o ile o brak informacji o tych trzech pierwszych panach organizatorów nie można winić, tak przy Kyrczu można było umieścić na stronie stosowną informację.
Poza standardową częścią fantastyczną na imprezie odbyły się turnieje w gry bitewne i karciane. W przypadku gier karcianych oczywiście z powodu zmiany terminu spadła ich ranga. Odbył się także turniej w CS’a, na który przybyło czternaście pięcioosobowych drużyn. Oczywiście nie mogło zabraknąć Games Room-u, który niestety nie powalał ilością gier. Najlepsze jest tu stwierdzenie jednego z współkonwentowiczów – „przecież my w domu mamy więcej gier”. Pojawiła się sala z konsolami, która także odbiegała od znanych mi standardów. W tym roku Ultra Star został przeniesiony do innego pomieszczenia, dzięki czemu chore wycia konwentowiczów już nie przeszkadzały w graniu na konsolach. Była też sala z DDR, jednak omijałem ją z daleka. Do tego wszystkiego po raz pierwszy na Grojkonie pojawił się blok mangi i anime, który został potraktowany po macoszemu. Oczywiście odbywały się też konkursy. Wszystkie nagrody można było odebrać w sklepiku konwentowym. Niestety, nie był on zarządzany sprawnie, w sobotę po południu wybór już był bardzo skromny. Dodatkowo ktoś sobie pokpił sprawę i na ostatni konkurs nie zostało już nic do wygrania. Na szczęście zwycięzcy nie byli z tego faktu mocno niezadowoleni.
Mimo wszystkich problemów, na Grojkonie bawiłem się świetnie. Choć sam program z powodu zmian mocno mnie nie zainteresował (odwiedziłem zaledwie 5 punktów programu), to jest zawsze jedna rzecz, która ściąga na konwent. Jest nią obecność wspaniałych ludzi. A tego mi na Grojkonie nie brakowało. Na konwencie pojawiło się 706 uczestników.
Jak już pisałem na wstępie, Grojkon jest najbardziej pechowym konwentem o jakim słyszałem. Organizatorzy mimo tylu przeciwności stworzyli świetną imprezę i za to należą im się wielkie brawa. Mam nadzieję, że w przyszłym roku, nie będą mieli takiego pecha. Wtedy zrobią naprawdę świetny konwent, który będzie mógł konkurować z największymi tego typu wydarzeniami w Polsce.
Relacja Grojkonu na naszej stronie znalazła się za uprzejmością autora oraz serwisu Bestiariusz (link do artykułu).