Toporiada jest bardzo dziwnym zjawiskiem w polskim fandomie. W 2009 roku ten malutki konwent, odbywający się z dala od cywilizacji, zajął drugie miejsce w plebiscycie na najlepszy konwent roku 2008. Co ciekawsze, przegrał tylko o 2 % z dziesięciokrotnie większym od siebie Pyrkonem. Na Toporiadę wybierałem się od 2007 roku, kiedy to na Pyrkonie poznałem organizatorów tego konwentu. Niestety, zawsze coś stawało mi na drodze. Kiedy w tym roku okazało się, że termin Toporiady jest dla mnie terminem wolnym, od razu postanowiłem sprawdzić konwent tak zachwalany przez jego uczestników.
Tegoroczna Toporiada po raz drugi odbywała się na terenie obozu harcerskiego we Fryszerce koło Inowłodza. Jest to lokalizacja bardzo malownicza i kompletnie odcięta od świata. Najbliższy sklep można było znaleźć około 5 kilometrów od terenu konwentu. Na szczęście większość użytecznych produktów dało się zakupić w sklepiku prowadzonym przez organizatorów. Na terenie imprezy znajdowały się prysznice, z których zawsze leciała zimna woda, a poza paroma toaletami w budynkach, było też wyzwanie dla odważnych: okropnie śmierdzące toi-toie.
Na konwencie można było się przespać na dwa sposoby. Albo w łóżku, w wynajętym pokoju, albo we własnym namiocie. Pole namiotowe podzieliło się na obozy tematyczne, których członkowie swoim wyglądem i zachowaniem starali się oddać ducha tematyki ich obozu. I tak można było spotkać: Orki, Gobliny, Elfy, Piratów, kultystów Cthulhu, Sarmatów czy też bandę ludzi, których wojna atomowa i zdegenerowane otoczenie zmusiło do ubierania się kompletnie bez gustu (czyt. fanów postapokalipsy).
Kolejną rzeczą, która odróżnia konwent Rawskiego Stowarzyszenia „Topory” od innych to alkohol na konwencie. W przeciwieństwie do większości imprez, na Toporiadzie można spożywać alkohol. Teoretycznie regulamin zabrania spożywania trunków mocniejszych, ale w praktyce, nikt się tym nie przejmuje. Mimo obecności alkoholu, nie zarejestrowałem żadnych burd i problemów z tego powodu.
Program Toporiady, jak cały konwent, jest zjawiskiem dziwnym. Otóż najważniejsze na tej imprezie są sesje RPG. Na tyle, że w programie znalazło się ich 37. Wszyscy uczestnicy programowych sesji brali udział w konkursie „Złote Topory”. W kategorii najlepszego MG wygrał Wojtek Rzadek (jak zwykle przez przypadek), najlepszym graczem został Andrzej „Igua” Morkisz, natomiast najlepszym graczem początkującym została Sonia „Sonic” Żaczkiewicz.
Standardowe punkty programu były w zdecydowanym odwrocie, tabelka programowa składała się z 4 pozycji – prelekcji, konkursów, punktów obozowych i innych. Jeśli ktoś nie znalazł w danym momencie niczego ciekawego w programie, pozostało mu pójść po piwo, które można było kupić w sklepiku konwentowym. Z drugiej strony, mimo że punktów było mało, to te, które odwiedziłem, stały na wysokim poziomie. Na Toporiadzie nie uraczyłem wielu standardowych pokazów (jak np. fireshow) co jest jej zdecydowanym plusem. Miłym akcentem były także koncerty po sobotnim, oficjalnym zakończeniu konwentu oraz wspólne obiady w piątek i sobotę wliczone w cenę konwentu. Bardzo przyjemne były wieczorne ogniska, choć dość szybko ich uczestnicy ‘umierali’.
Nagrody w konkursach nie powalały. Spowodowane było to mała ilością sponsorów oraz ogólnie, bardziej pro-zabawowym podejściem do sprawy. Wszystkie nagrody zostały rozdane na zakończeniu konwentu, co nadało temu wydarzeniu większy wymiar i sens.
W trakcie konwentu odbył się tylko jeden LARP, co dla mnie osobiście jest marnotrawieniem miejsca zważywszy na położenie konwentu. Gra odbywała się klimacie Dzikich Pól, a głównym Mistrzem Gry był jeden ze współtwórców systemu – Michał Mochocki. LARP był przygotowany na 200 osób, niestety zainteresowanie graczy nie było aż tak duże. Problem tego LARPa także leżał w jego masowości. Postaci indywidualnych było niewiele, pozostali gracze musieli wysilić swoją kreatywność, aby wykrzesać coś z karteczki otrzymanej od MG.
Na Toporiadzie pojawił się też Games Room. Jednak jego organizacja nie była standardowa. Gry były ukryte, a z asortymentem można było zapoznać się na kartkach dostępnych w paru miejscach. Dzięki temu, na całym konwencie, nie zauważyłem żadnej osoby, która grałaby w planszówki. Odbywał się co prawda turniej w Jungle Speeda, ale nie było mi dane na niego dotrzeć.
Podsumowując, Toporiada jest strasznie dziwnym zjawiskiem. Ma zupełnie inne cele i założenia niż większość konwentów. Na tej imprezie najważniejsze są sesje RPG. I dla tych sesji na ten konwent przyjechało 250 uczestników. Wszystkie inne rzeczy, są bardzo miłym dodatkiem. Zasadniczo Toporiada nie ma większych niedociągnięć. Największym minusem konwentu jest ograniczony odbiorca. Choć to oczywiście pojęcie względne, bo dla wielu, jest to akurat plusem.
Ocena konwentu: 4+