Zawsze, gdy wydaje mi się, że w fandomie zapanował względny spokój i pokój, znajomi podsyłają mi informację o nowej dramie. Większość z nich to nadmuchane do nierealnych rozmiarów błahe problemy.
Najlepsze, co w takiej sytuacji mogę zrobić, to wyciągnąć popcorn i ze smakiem pochłaniać kolejne głosy oburzenia. Bo w gruncie rzeczy czytanie coraz bardziej absurdalnych wypowiedzi jest dość zabawne.
Dlaczego o tym piszę? Z prostej przyczyny. W weekend, gdy przebywałem na konwencie w Raciborzu, nastąpiła kolejna drama. Co więcej, tym razem ktoś próbował do niej wciągnąć Informator Konwentowy.
I w pełni świadomie postanowiłem w żaden sposób nie interweniować. Wniosek? Szkoda nerwów i klawiatury na fandomowe dramy. W życiu mamy wiele fajniejszych rzeczy do roboty, prawda?
Dwie osoby się nie zgadzają i stawiają sobie za cel przekonanie reszty świata, że ich racja jest tą jedyną. Czy naprawdę potrzebujemy takiego zero-jedynkowego rozstrzygnięcia sporu, werdyktu w procesie „Monopol na Prawdę”? Przecież mamy prawo się ze sobą nie zgadzać.
Nie ma sensu przekonywać kogoś, że Star Trek jest lepszy od Star Wars (i nie dlatego, że to oczywista oczywistość). Nie ma sensu wbijać komuś do głowy, że upały i zbyt słaba klimatyzacja na Niuconie to nie wina organizatorów. Każdy ma prawo do wyrażania opinii, nieważne, czy akurat uznamy ją za absurdalną, czy nie.
Z każdą dramą jest tak samo. Wszystko rozbija się o to, że różni ludzie mają różne zdania na określone tematy. O wiele zdrowiej przecież byłoby, gdybyśmy zaakceptowali ten fakt. Nie każdy będzie się z nami zgadzał.
Czy naprawdę potrzebujemy w fandomie tego typu rozmów? Czy agresywne przekonywanie do własnej racji coś nam daje?
Nie powiem, że jestem bez skazy. Miałem swoje dramy, które rozdmuchiwałem do niewyobrażalnych rozmiarów. Ale chyba po prostu wydoroślałem w ostatnim czasie i nie widzę już w nich żadnego sensu.
Może to jest właśnie ten problem, że trzeba odrobinę dojrzałości, aby przestać być „drama queen”? Żywię jednak nadzieję, że członkowie fandomu nauczą się prowadzić dialogi. Dla naszego wspólnego zdrowia.