Prowadząc z borgiem na Pyrkonie prelekcję “Poradnik Początkującego Konwentowicza”, mieliśmy niemały problem. Jedną z ważniejszych tradycji w fandomie jest mówienie sobie po imieniu lub ksywie, jednak nie wszyscy na konwentach to robią.
Jak przekazać tę podstawową zasadę kultury konwentowej? Sytuacja jest wbrew pozorom skomplikowana, bo konwenty, otwierając się na casuali, pokpiły sprawę z edukowaniem nowych uczestników w tym zakresie. Trudno też przekonać kogoś do przyjęcia nowego dla siebie zwyczaju.
Mówienie per “Pan” jest mocno zakorzenione w polskiej kulturze, jest wyrazem szacunku do drugiej osoby. Nie każdy potrafi z miejsca odejść od formy grzecznościowej do koleżeńskich relacji z nieznajomym. Ale dotyczy to też i nas samych.
Wyobraźcie sobie, że obsługując akredytację konwentową, trafiacie na matkę z dziećmi lub na osobę starszą. Nie znajdujecie w jej ubiorze żadnych przesłanek co do przynależności do fandomu czy zakorzenionego nerdostwa/geekostwa. Trudno w takim wypadku zwrócić się do takiej osoby inaczej jak “Proszę Pani/a”.
Co więcej, osoby przychodzące po raz pierwszy na konwent nie mają skąd czerpać informacji o tego typu tradycjach. Jest to o tyle przykre, że starszym stażem członkom fandomu zdarza się oburzyć na kogoś, kto nie ma pojęcia o tej naszej normie kulturowej, za mówienie per “Pan”.
Konwenty wyrosły z weekendowych spotkań na kilkadziesiąt osób. Polcon w Bielsku, na którym było około 1500 uczestników, nazywany jest przez wielu kameralnym, choć 10 lat wcześniej byłby ogromną imprezą. Gdy ktoś trafi na przykład na Goblikon (zwykle około 100 fantastów), problem go nie dotknie, jednak imprez tego rozmiaru w kraju jest naprawdę niewiele. Wraz z boomem na fantastykę i konwenty, rośnie liczba nowych członków naszej społeczności.
Dla niedzielnego konwnetowicza to, że w knajpie wszyscy mówią sobie po imieniu, nie jest sygnałem, że to jakaś tradycja. Większość z nas i tak zna się o wiele dłużej niż z tej jednej imprezy. Nie każdy musi wiedzieć, że Pan Andrzej Pilipiuk dla nas jest po prostu Andrzejem.
Smutne, że między starymi członkami fandomu a resztą uczestników konwentu tworzy się dystans. Chociaż nowi mają problem z przełamaniem się, odpowiedzialność za przekazanie tradycji spoczywa na tych, którzy są tu dłużej.
Oczywiście, nie jest tak, że fandom się nie stara. Swego czasu niektórzy członkowie fandomu nosili przypinki sygnalizujące, aby zwracać się do nich po imieniu/ksywie, niestety nie było to powiązane z żadną większą kampanię informacyjną.
Rozumiem, że przeskoczenie pewnych progów może być trudne, ale zrezygnowanie z formy “Pan” na konwencie nie powinno być dla nikogo bolesne. Nie każdy jednak wie o tej tradycji. Oburzanie się na nieznajomość norm kulturowych panujących w naszej grupie jest zywczajnie nie na miejscu Zamiast irytować się, powinniśmy wyciągnąć rękę do takiej osoby, przedstawić się i zaproponować przejście “na ty”.
Marzy mi się jednak bardziej zorganizowane działanie. Chciałbym, aby każdy konwent informował o tej zasadzie. Skoro powstała akcja “100% bez”, walcząca ze alkoholem na konwentach, dlaczego nie miałaby powstać akcja “Mów mi po imieniu”, promująca nasze dobre tradycje?