Minęły już trzy lata od wskrzeszenia legendarnego czasopisma dla RPGowców – Magii i Miecza. Chociaż nie wyszły jeszcze wszystkie numery (i wiem, że ostatnie powstaną w dużych bólach), napiszę z czystym sumieniem, że projekt nie był przemyślany od początku do końca. Ba, nie był w ogóle przemyślany!
Wizja czasopisma nie przewidywała wielu rzeczy, a zbiórka bazowała głównie na sentymencie. Dziś można powiedzieć, że całość wyglądała na bardzo hurra optymistyczny projekt z kategorii “weźmy zróbmy”. Jestem pewien, że czasopismo po przejedzeniu pieniędzy z crowdfundingu zniknie ponownie z rynku.
Magazyn zostanie zapamiętany przez obsuwy, chaos wydawniczy i niespełnione obietnice ze zbiórki społecznościowej (w tym nieodżałowane numer 3 i 4 czasopisma w formie audiobooka). Niestety, dla wielu wydawca jest mocno spalony na rynku i trudno będzie mu odzyskać zaufanie.
Magia i Miecz nie wykorzystała szansy, aby zintegrować środowisko RPGowców wokół siebie. Wiecie, mając za sobą zbiórkę z ogromnym sukcesem i społeczność gotową zrobić wiele dla projektu, można w naprawdę bardzo łatwy stworzyć własny fandom. Wystarczy tylko ruszyć głową i nie spoczywać na laurach.
Zdecydowanie zabrakło miejsca do dyskusji o tezach postawionych w artykułach, omówienia scenariuszy czy zwykłego kontaktu z redakcją. Miało powstać forum (pomysł rodem z głębokich lat 90), nie powstało nic. A wystarczyłaby grupa na Facebooku, która przy małym nakładzie pracy zaktywizowałaby się prawie sama. Nie trzeba wiele, żeby zadowolić społeczność internetową.
Wydawałoby się, że wydając kwartalnik, strefę newsów przeniesie się w internet. Nawet CD-Action prowadzi prężnie działający serwis informacyjny, nie marnując zbyt wiele miejsca w czasopiśmie. Niestety, nikt o tym nie pomyślał. Strona Magii i Miecza świeciła pustkami, a w kwartalniku pojawiały się newsy opóźnione o wiele dni. Ciągle zastanawia mnie skąd brak refleksji nad tym tematem.
Mówi się, że czasopismo żyje tak długo, jak długo kupują je czytelnicy. Magia i Miecz nie zrobiła nic, co spowodowałoby, żeby projekt był dla nich atrakcyjny. Jasne, to ciężka praca i wiele godzin planowania, ale da się. To nie jest tak, że RPGowcy nic nie kupują i wystarczy im jeden podręcznik na krzyż. To nie jest tak, że nie potrzebujemy czasopisma tematycznego. Można stworzyć produkt, który będzie przynosił zyski, jeśli będzie miało się dobrą wizję tego produktu.
Nowa Magia i Miecz od początku nie miała pomysłu na siebie. Trudno mi określić, do kogo w zasadzie było skierowane czasopismo. Teksty dzieliły, zamiast łączyć i integrować. Najlepszym przykładem jest tu artykuł Bartka Zioło o larpach, który próbował udowodnić, że larpy nie mają zbyt wiele wspólnego z RPG. Autor mógł skupić się na częściach wspólnych, jednak co chwilę odcinał jedno hobby od drugiego, chociaż wielu z nas ciągle uważa larpy za kolejną formę RPG.
Już wkrótce Nowa Magia i Miecz odejdzie w zapomnienie. Czasopismo nie sprostało legendzie w żadnym stopniu. Być może dlatego, że zarabiać na sentymencie trzeba umieć. Nie wystarczy znana marka, trzeba jeszcze dostarczyć produkt o odpowiednio wysokim poziomie. W najlepszych chwilach dostaliśmy produkt średni, obarczony strasznymi obsuwami.
Legendę buduje się na społeczności, która kocha i tęskni. Mało kto pamięta, że stara Magia i Miecz miała średnią jakość tekstów. Pamiętamy tylko te dobre, które można było policzyć na palcach u jednej ręki w numerze. Tęsknimy za Krainą Goblinów (która wcale nie była tak bardzo śmieszna), za Skrótem do Rlyeh czy co po niektórzy za Jesienną Gawędą (fu!).
Za nową Magią i Mieczem nikt nie będzie tęsknić. Przeglądając numery, które mam na półce, nie widzę w nich żadnego tekstu, do którego warto wrócić. Projekt prowadzony był bardzo amatorsko jak na czasopismo, które miało być profesjonalne. Po śmierci lucka całość zawaliła się koncertowo, powodując niemiłosierne dławienie się projektu.
Na rynku znowu pojawi się dziura, której zbyt szybko nikt nie będzie chciał załatać. Mamy oczywiście ziny, jednak ich częstotliwość wydawania jest losowa. Internet nie wypluwa już tylu artykułów co kiedyś. Mam nadzieję, że kolejna osoba, która weźmie się za tworzenie czasopisma dla RPGowców, będzie miała solidny plan, który systematycznie będzie realizować. Bo żalów o niespełnione obietnice w naszym małym fandomie jest już zdecydowanie za dużo.