PODSTAWOWE INFORMACJE
W drugi, śnieżny weekend lutego mogliśmy bawić się na pierwszej po długiej przerwie edycji Gakkonu. Mimo postępującego ocieplenia, aura w Łodzi idealnie wpisywała się w zimową konwencję wydarzenia. Niestety, mroźna pogoda nie była najdogodniejsza dla uczestników oczekujących na zaakredytowanie w kolejce, która, co prawda, poruszała się bardzo sprawnie.
Miejsce nie uległo zmianie, więc ponownie gościły nas wystarczająco pojemne progi XXXII Liceum Ogólnokształcącego w Łodzi. Biorąc pod uwagę to, iż od ponad dwóch lat dworzec Łódź Widzew dla wielu pociągów stał się jedyną stacją postoju w tym mieście, jest to całkiem bliska i dogodna lokalizacja. Dojazd do szkoły nie sprawia większego problemu nawet zimą, a okolica obfituje w sklepy, apteki czy restauracje.
Tuż po akredytacji uczestnicy otrzymywali standardowo informator wraz z opaską i identyfikator na smyczy… I tu pojawiał się pierwszy problem, gdyż nie dla wszystkich te smyczki były przeznaczone. Na pewno na takie gadżety mogły liczyć osoby z wejściówką VIP.
Natomiast po przejściu progu akredytacji, natrafiliśmy na kolejny, już nieco poważniejszy problem – brak szatni. Uczestnicy, którzy nie korzystali z ogólnodostępnego sleep roomu na sali gimnastycznej, byli zmuszeni nosić swoje kurtki i płaszcze przy sobie przez cały okres trwania imprezy lub pozostawić je bez opieki na jednym z wolnostojących na korytarzach wieszaków należących do szkoły.
PROGRAM I ATRAKCJE
Gdy przebrnęliśmy już przez wszystkie obowiązkowe formalności, czas na przyjemności, a mianowicie atrakcje tegorocznego, zimowego Gakkonu. W programie czekały na nas rozmaite prelekcje i panele o szeroko pojętej tematyce anime i mangi czy kultury japońskiej, a poza tym wiele konkursów – typowo na znajomość danej serii, a także openingów czy endingów z różnego rodzaju anime. Szczególnym zainteresowaniem cieszyły się prelekcje, podczas których mogliśmy dowiedzieć się ciekawostek na temat samurajów, niespotykanych kultów w Japonii czy japońskich zabawek. Oczywiście, głównym punktem programu, który zgromadził największą widownię, był konkurs cosplay. Niestety, sala, w której został on przeprowadzony, była skrajnie zbyt mała i nie była w stanie pomieścić w godnych warunkach wszystkich zainteresowanych.
Poza panelami na uczestników czekało mnóstwo gier – począwszy od salki pełnej retro konsol, przez gry ruchowe takie jak chociażby DDR, na grach muzycznych skończywszy. Największym zainteresowaniem cieszyły się te ostatnie, na które przeznaczony został cały łącznik mieniący się w tym roku blaskiem kolorowych świateł przy jednej z konsol czy zmieniający się co jakiś czas w live stream z gier np. Devil May Cry. Standardowo pojawiła się także rozśpiewana salka przeznaczona dla wszystkich chętnych sprawdzenia swoich sił w Ultrastarze. Jednakże dużym rozczarowaniem był brak planszówek, które zdecydowanie urozmaiciłyby wybór rozrywek. Tegoroczny Gakkon postawił jednak na gry elektroniczne, co mogło pozostawić niedosyt fanom tradycyjnych gier karcianych czy planszowych.
Pomimo tak różnorodnej tematyki prelekcji i całego wachlarzu gier do wyboru, czegoś jednak brakowało, a na twarzach niektórych uczestników malowało się zwykłe znudzenie. Cały conplace byliśmy w stanie przejść, korzystając przy okazji z każdej proponowanej atrakcji, w ciągu około 3-4 godzin. Podczas tegorocznej, zimowej edycji tłum był zdecydowanie mniejszy, więc i kolejki do poszczególnych konsol czy komputerów były znacznie krótsze, a czasami sprzęty wręcz czekały nieużywane na kolejnego, chętnego uczestnika. Wyjątkiem były jedynie maty do tańczenia, które oblegane były przez wciąż te same, choć bezspornie utalentowane osoby. „Dobicie” się do nich przez zwykłego, szarego uczestnika, chcącego spróbować swych sił w tego typu aktywności ruchowej, graniczyło z cudem pomimo większej ilości paneli. Nie jest to jednak zarzut kierowany do organizatorów konwentu, lecz prowadzących daną atrakcję. Popisy doświadczonych graczy były zachwycające, aczkolwiek poza turniejami uważam, że takowe gry powinny być ogólnodostępne, a stałe zajmowanie stanowisk tanecznych przez dorosłych mężczyzn może odstraszać czy też onieśmielać młodszych uczestników, od których trudno wymagać „dobijania się” do konsoli.
DLA GŁODNYCH I SPRAGNIONYCH
Kolejnym niezwykle pomysłowym i tłumnie odwiedzanym przedsięwzięciem była My Hero Cafeteria, czyli niewielkich rozmiarów kawiarenka, w której uczestnicy byli obsługiwani przez cosplayerów wcielających się w postaci z popularnej serii My Hero Academia. Zaproszeni przez Todorokiego, pełniącego przez chwilę funkcję naganiacza, mogliśmy napić się kawy i zjeść kawałek domowego ciasta lub onigiri w towarzystwie Momo, Bakugo czy Kirishimy. Gdy już na moment zajrzeliśmy do Cafeterii, niemożliwym wręcz było nie skusić się na ciasto z podobiznami głównych bohaterów, podawane przez… głównych bohaterów.
Poza kawiarenką pełną cosplayerów, organizatorzy zapewnili uczestnikom regularny bufet, gdzie mogliśmy skusić się na pożywniejszy posiłek czy bubble tea, która stała się już obowiązkowym punktem na mapce każdego konwentu.
DLA ZAKUPOHOLIKÓW
Czym byłby konwent bez stracenia resztki oszczędności u wystawców i artystów, kuszących nas swoimi gadżetami i wyrobami związanymi nie tylko ze światem anime? Na tegorocznym Gakkonie coś dla siebie mogli znaleźć zarówno fani japońskiej animacji, jak i fantaści, miłośnicy amerykańskich kreskówek, musicali, a także maniacy różnorakich gier. Ponadto, wybór biżuterii, akcesoriów i zabawek zdecydowanie zaspokoił zwolenników mroku, jak również uczestników otaczających się uroczymi przedmiotami w pastelowej gamie kolorystycznej. W tej grupie uczestników największe zainteresowanie wzbudziło stanowisko sklepu Pluszak, które z daleka przyciągało uwagę nie tylko prześliczną, pastelową aranżacją, ale przede wszystkim ogromnym wyborem gadżetów ze słynnym kotem Pusheenem czy miniaturowym pieskiem Boo, a także maskotkami z rozmaitych bajek i filmów animowanych.
Pomimo tak szerokiego wyboru fantów, jakie można było zakupić na tegorocznym Gakkonie, wystawców ostatecznie było dość mało. Oczywiście, byliśmy w stanie znaleźć zarówno gadżety, garstkę koszulek czy azjatyckie słodycze, lecz wszystkiego było jak na lekarstwo i trudno było odnaleźć coś szczególnego z konkretnej serii. Ten problem dotyka coraz większej ilości konwentów, na których wystawcy oferują dość powtarzalne towary lub skupiają się jedynie na najświeższych i najpopularniejszych produkcjach. Zdecydowanie korzystają na tym artyści, zapełniający tę lukę w popycie, lecz na piątej edycji Gakkonu było ich stanowczo za mało.
PODSUMOWANIE
Zimowa edycja Gakkonu – pomimo tak wielu równolegle trwających wydarzeń – zgromadziła całkiem spore grono uczestników, którzy chętnie odwiedzili Łódź w ten chłodny weekend. Większość zachęcona i podekscytowana faktem, iż organizatorzy jednak nie zdecydowali na zawsze porzucić tego wydarzenia, co ucieszyło również mnie. Dlatego też, nie bacząc na tych parę wpadek i chwilowe znudzenie, z niecierpliwością oczekuję letniej edycji Gakkonu, którą wspominam zdecydowanie ciekawiej i weselej.
Ogromny podziw należy się także helperom, którzy mimo słabo odróżniających się w tłumie, białych koszulek, świetnie poradzili sobie ze swoim zadaniem. Zwłaszcza osoby zajmujące się akredytacją zasługują na szczególne wyróżnienie, gdyż wbrew tak niewielkiej liczby zaangażowanych, kolejka rozładowywała się bardzo sprawnie, dzięki czemu nikt nie musiał zbyt długo zmagać się z iście zimową aurą pogodową.