Po prawie rocznej przerwie od konwentów na żywo, powoli wracają one do życia. Pandemia koronawirusa wciąż trwa, dlatego Hikari być może będzie jednym z nielicznych tego typu wydarzeń w tym roku, które odbyło się fizycznie, a nie tylko online. Czy po tak długiej przerwie duch konwentowania nie umarł? Przyjrzyjmy się bliżej, jak wyglądała ta impreza.
Witamy na konwencie
Hikari to festiwal kultury azjatyckiej odbywający się w Poznaniu i organizowany przez znaną w fandomie mangowym grupę eventową ConTrust. Tegoroczna edycja była już trzecią, a zarazem drugą odbywającą się w pandemicznej rzeczywistości. Uczestników gościła niezmiennie szkoła „Łejery”. Nie jest to obiekt zbyt duży. W zasadzie, aby go przejść w całości wystarczy kilka minut. Mimo to logistycznie udało się tę przestrzeń bardzo dobrze wykorzystać, dzięki czemu nie było problemów z przemieszczaniem się wewnątrz, a przede wszystkim nie było przytłaczającego poczucia tłoku, którym charakteryzują się niektóre szkolne konwenty.
Sama okolica również była ciekawa. Na uwagę zasługuje zwłaszcza pobliski Park Cytadela, który cieszył się dużą popularnością wśród cosplayerów robiących sesje zdjęciowe i okazał się dobrym miejscem do chilloutu. Dojazd na conplace był całkiem wygodny i szybki. Podjechanie tramwajem do szkoły spod dworca PKP i Targów Poznańskich zajmuje około 20 minut.
Zanim znaleźliśmy się na konwencie, musieliśmy się zaakredytować. Organizatorzy przyłożyli dużą wagę do reżimu sanitarnego. Z związku z tym wejściówki zostały podzielone na dwie kategorie: dla osób zaszczepionych przeciwko COVID-19 oraz nieszczepionych. Ci drudzy musieli liczyć się z faktem, że mogą nie wejść do sali, gdzie osiągnięto już dopuszczalną liczbę osób niezaszczepionych. Osoby kwalifikujące się na bilet dla zaszczepionych musiały okazać certyfikat bezpieczeństwa, co wnikliwie sprawdzano na akredytacji. Przed wejściem mierzono jeszcze uczestnikom temperaturę ciała oraz musieli oni podpisać oświadczenie o stanie zdrowia. Jeśli wszystko było w porządku, otrzymywaliśmy opaskę oraz identyfikator i mogliśmy się cieszyć zabawą na Hikari.
Atrakcje konwentu podzielono na dwie części:
- te odbywające się w budynku (strefa indoor),
- te na świeżym powietrzu (strefa outdoor).
Hikari na zewnątrz
Zacznijmy od omówienia tego, co Hikari oferowało na zewnątrz. Ze względu na pandemię, rozmieszczenie części konwentu na otwartej przestrzeni było bardzo rozsądnym posunięciem. Na zewnątrz bez przerwy coś się działo, a to pomogło w zmniejszeniu zagęszczenia ludzi w samej szkole.
A co się działo? Trochę tego było. Wychodząc ze szkoły, najbardziej rzucającym się w oczy (i w uszy) elementem był UltraStar, czyli karaoke oraz popularna gra rytmiczna DDR. Z tej pary większym zainteresowaniem cieszył się UltraStar. Niestety, ze względu na ciszę nocną został zdjęty krótko po północy, choć były plany, aby działał dużo dłużej. To była chyba jedyna słaba strona umiejscowienia tej atrakcji na zewnątrz. DDR-ka, choć mniej oblegana, także znalazła wielu chętnych do gry.
Idąc dalej trafialiśmy do szkolnego ogrodu i na boisko. To tu miała miejsce większość aktywności strefy outdoor. Mogliśmy potańczyć belgijkę razem z innymi konwentowiczami, odbywał się speed dating, talent show, bitwy na Nerfy. Było to także główne miejsce integracji, którego rolę na konwentach dawniej często pełniły sleeproomy. Tego rodzaju pomieszczeń w tym roku w swej tradycyjnej formie na Hikari nie uświadczyliśmy.
Inną ważną lokacją na świeżym powietrzu był dziedziniec szkolny, który był centrum konwencji, czyli Matsuri. Znajdował się tam punkt informacyjny oraz kilka zadań gry konwentowej. Warto o niej napisać kilka słów więcej.
Uczestnicy mieli do wykonania zadania, za które otrzymywali pieczątki. Za wykonanie wszystkich zadań otrzymywało się małą nagrodę. Na wspomnianym Matsuri czekało na nas stanowisko strzeleckie, gdzie celowało się z Nerfów do puszek, a także stoisko z Tanabatą (karteczki z życzeniami) oraz Omikuji (wróżby). Zadań do wykonania było znacznie więcej. Jako że jestem zwolennikiem bawienia się konwencją i różnych gier, czy konkurencji z nią związanych, to daję za to dużego plusa dla organizacji. Po zmroku na dziedzińcu zapaliły się lampiony, przeistaczając ten teren w Hikari Matsuri (festiwal światła).
Skoro mowa o rzeczach dziejących się na zewnątrz, warto wspomnieć jeszcze o wystawcach. Część z nich ulokowana była właśnie tam, a część już w środku szkoły. Ten element niestety nie powalił na kolana. Było kilka większych stoisk sprzedających typowe dobra dla fanów mangi i anime, jak figurki, maskotki czy przypinki, oraz trochę mniejszych wystawców skupiających się głównie na rękodziele. Mimo że oferowany asortyment był dość różnorodny, to niestety nie było w nim zbyt dużego wyboru. Mnie osobiście brakowało wydawnictw mangowych. Jeśli ktoś chciał na tym konwencie uzupełnić swoją biblioteczkę, to niestety był zawiedziony. Jedyną opcją było znalezienie czegoś wśród niewielkiej ilości używanych mang oferowanych na jednym ze stoisk.
I w środku
Z tematu wystawców płynnie przejdźmy do gastronomii. Nie było jej zbyt dużo, ale na tak małym obiekcie to, co dostaliśmy, to i tak nieźle. Mieliśmy dwa niewielkie stoiska z tradycyjnymi japońskimi przekąskami, jedno oferujące onigiri, a drugie mochi. Znalazło się też bubble tea, już chyba tradycja na prawie każdym konwencie, ale najciekawszym miejscem podpadającym pod tę kategorię było maid cafe. W karcie mieliśmy kilka dań do wyboru, a kelnerkami były dziewczyny ubrane w stroje pokojówek. Bardzo miła obsługa sprawiała, że posiłek był o wiele smaczniejszy. O dużej popularności tej kawiarenki świadczył fakt, że prawie przez cały konwent było tam pełno ludzi, a czasami trzeba było poczekać w kolejce na wejście do środka.
Jeśli chodzi o poszczególne sale w szkole, otrzymaliśmy to, co na każdym szanującym się konwencie powinno być. Po pierwsze całkiem przestronny zakątek z planszówkami. Zawsze można było tu wpaść, gdy nie znaleźliśmy żadnego interesującego punktu programu lub po prostu naszła nas ochota w coś zagrać. Dodatkiem do dojo planszówkowego była strefa tradycyjnych japońskich gier przygotowana we współpracy z krakowskim klubem Chombo. Można tu było spróbować swoich sił w mahjonga, go czy shogi. Ci, którzy wolą bardziej gry elektroniczne, też znaleźli na Hikari rozrywkę dla siebie. Organizatorzy przygotowali dla nich tradycyjną konsolówkę oraz salkę e-sportową.
Dobrze prezentowały się gry muzyczne. Ich wybór był spory, a obsługa na brak odwiedzających nie narzekała. Jeśli ktoś wykupił wejściówkę VIP, mógł załapać się na specjalną strefę przeznaczoną tylko dla tych wybranych uczestników, gdzie czekał między innymi profesjonalny masaż. To bardzo ciekawa propozycja niespotykana dotąd nigdzie indziej.
Nie mogło zabraknąć oczywiście sal panelowych, konkursowej i warsztatowej. Część programu została poświęcona tradycyjnej kulturze japońskiej, a część współczesnej popkulturze. Jeśli chodzi o jakość prezentowanych prelekcji, paneli, konkursów i warsztatów, to jak zwykle jest to sprawa mocno subiektywna. W rozmowach z uczestnikami wiele osób narzekało, że mało jest interesujących punktów programu, zwłaszcza brakowało tych poświęconych tematom popularnym w fandomie mangi i anime w ostatnim czasie. Jako że nie były to pojedyncze głosy, należy odnotować w tej kwestii pewne braki.
Na koniec omawiania atrakcji konwentu skupię się na rzeczach dziejących się na Scenie Wspólnej, czyli na deskach profesjonalnego teatru będącego wizytówką szkoły Łejery. Konkurs cosplay jest zwykle najpopularniejszym punktem programu na konwentach mangowych i nie inaczej było na Hikari. Kolejka, aby go zobaczyć na żywo, była długa i nie wszyscy chętni mogli wejść do sali. Na szczęście przygotowano stream, który można było obejrzeć na wydarzeniu Hikari na Facebooku oraz na dużym monitorze ustawionym na dziedzińcu szkoły.
Konkurs zaczął się ponad pół godziny po planie i mimo że wiele osób przyzwyczaiło się do opóźnień na cosplayu, to jest to dość dużo. Występy oraz narada jury i ogłoszenie wyników poszły już sprawnie, całość trwała około godziny. Cosplayerzy, których było kilkunastu, rywalizowali w trzech kategoriach: Grand Prix, najlepsza prezentacja sceniczna i najlepiej wykonany strój. Nagrodami były bony do wykorzystania u sponsorów. Sam poziom konkursu był średni, jury miało problem zwłaszcza z przyznaniem nagrody za najlepszą prezentację. Organizacja, nie licząc sporego opóźnienia na początku, wyglądała solidnie.
Oprócz cosplayu atrakcją, która przyciągnęła najwięcej widzów na Scenę Wspólną, był występ idolek Akiharu. Dziewczyny, mimo że zaprezentowały się w niepełnym składzie, wypadły naprawdę dobrze. Szkoda, że ich show był bardzo krótki. Zespół się jednak rozwija i prawdopodobnie zobaczymy go jeszcze na niejednym konwencie. Sporym zainteresowaniem cieszyły się też skecze Kobito Rakugo, czyli jednoosobowego japońskiego kabaretu. Grupa ta, składająca się z dwójki pasjonatów, jeździ po różnych konwentach od dłuższego czasu i jak zwykle zaprezentowała wysoki poziom humoru. Program na Scenie Wspólnej zamknęło widowisko będące specjalnością ConTrustu, czyli Waifu Wars.
Pozostałe aspekty i ocena
Mimo że Hikari ogłosiło się oficjalnie dość późno, miało dobrą promocję. W mediach społecznościowych oprócz Facebooka prowadziło aktywny profil na Instagramie oraz było o nim głośno na wielu serwerach discordowych. Na uwagę zasługiwał również konwentowy merch, jak kubki, maseczki, a w szczególności przepiękne koszulki fullprint. Ładna oprawa graficzna staje się cechą rozpoznawalną tego eventu. Konwent odbywał się w warunkach wciąż panującej pandemii COVID-19, w związku z tym musieliśmy się spodziewać pewnych ograniczeń z tym związanych.
O reżimie sanitarnym pisałem już trochę przy okazji akredytacji, ale warto jeszcze rozwinąć ten temat. W pomieszczeniach wewnątrz szkoły był obowiązek zakrywania ust i nosa i było to skrupulatnie pilnowane przez obsługę. W nocy pokusiłem się nawet o eksperyment i przeszedłem się korytarzami bez maseczki, na co szybko zwrócono mi uwagę. Na pochwałę zasługują tutaj sami konwentowicze, którzy stosowali się do wymagań organizacji w kwestiach sanitarnych i byli bardzo zdyscyplinowani. Daje to nadzieję, że nawet jeśli wirus zostanie z nami na dłużej, to uda się z powodzeniem organizować eventy w tych niełatwych warunkach.
Częścią ograniczeń był także brak sleeproomów dla uczestników. To, jak będzie to rozwiązywane w przyszłości oraz na innych podobnych wydarzeniach, jest bardzo ciekawym tematem, zasługującym na osobną dyskusję. Ja wspomnę tylko, że pomimo braku tego udogodnienia konwent na brak uczestników nie narzekał, a wśród nich było wielu dojeżdżających z dalszych części Polski. Według informacji podanych przez organizację, Hikari odwiedziło w sumie prawie tysiąc osób. Mimo takiej frekwencji czułem się tu dość kameralnie.
Trzeba przyznać szczerze, że Hikari 2021 nie było wybitne, jednak jako królik doświadczalny przed innymi fanowskimi wydarzeniami w tym roku zaprezentowało się solidnie. Event ten pokazał, jak bardzo konwenty są ważne i potrzebne dla fandomu, zwłaszcza w świecie, w którym próbujemy wrócić do popandemicznej normalności. Paradoksalnie, jak by to nie brzmiało, największą zaletą imprezy było to, że się odbyła.
Dlatego powinniśmy być pełni uznania dla pracy organizatorów. Udało im się zrobić pierwszą w tym roku dużą imprezę po długim okresie lockdownu i różnych obostrzeń. ConTrust wskazał kierunek dla podobnych wydarzeń, które już wkrótce będą miały miejsce. Miejmy nadzieję, że już niedługo nastaną lepsze czasy i organizatorzy pokażą na co naprawdę ich stać, gdy największym wyzwaniem będzie to jak zrealizować wszystkie ambitne pomysły, a nie to by impreza w ogóle doszła do skutku.