Całkiem dobry konwent
Dni Fantastyki 2006 odbyły się, po jednokrotnym połączeniu z rdzennie Gdańskim Teleportem, jako ponownie samodzielna impreza. Podobnie, jak rok temu powiązane były z miejskim cyklem imprez kulturalnych pod szyldem „Wrocław Nonstop” i wspierana przez władze samorządowe.
Konwent odbywał się, jak zwykle, w leśnickim „Zamku”, który znajduje się naprawdę spory kawałek od centrum miasta. By dotrzeć do tego klimatycznego miejsca, trzeba niestety przebyć komunikacją miejską sporą odległość, co trwać może nawet i z godzinę (a w przypadku podróży z dalszych części miasta, czasami nawet więcej). Sam dojazd na szczęście jest prosty, a autobusy i tramwaje kursują często.
Centrum Kultury „Zamek”, mieści się, jak sama nazwa wskazuje, w …pałacyku. Ten kilkupiętrowy budynek doskonale nadaje się do organizacji tego typu imprez. W tym roku dodatkowo zdecydowano się na udostępnienie podziemi (normalnie działał tam pub-klub), w których znaleźć można było klimatyczne miejsca do sesji. W latach ubiegłych takich po prostu nie było. Dodatkowym atutem Zamku jest jego park, w którym mogą odbywać się LARPy. Na rozległym zamkowym tarasie prócz bitewniaków rozłożona została knajpka serwująca piwo i potrawy z grilla – to chyba dzięki niej na tegorocznych Dniach Fantastyki panował bardzo przyjemny „rekreacyjny” klimat. Nie można też nie wspomnieć o samych pracownikach CK „Zamek”, którzy zajmowali się większością obsługi na imprezie (akredytacja, sprzątanie, ochrona, etc.)
Przy wejściu i akredytacji uczestnicy otrzymywali ponad stu stronicowy folder DF (trochę mniejszy od A5). Nie można było się jednak oprzeć wrażeniu, że jego zawartość była raczej zlepkiem reklamówki poprzednich Dni Fantastyki, fragmentów opowiadań, tekstów wyjaśniających istotę różnych gier i fragmentów opisów programu ze strony internetowej – niż normalnym Informatorem.
To tak jakby ktoś wziął folder przeznaczony do władz miasta (reklamujący DF) i wkleił do niego szybko kilka upodobniających go do informatora rozdziałów. Raził brak sensownego opisu programu. To co znalazło się w książęce było kompletnie nieprzejrzyste. Z ciekawostek można było przeczytać, że I Dni Fantastyki przyciągnęły ponad 600 osób, podczas gdy 2 lata temu oficjalne dane mówiły o 400… Było też tam kilka podobnych kwiatków. Rozumiem, że dla potrzeb reklamowania się w „władzach miasta”, można dane trochę naciągać, ale niekoniecznie trzeba je wciskać konwentowiczom.
Sam rozkład godzinny programu zgodnie z tradycją Dni Fantastyki otrzymywało się na osobnych karteczkach. Brakowało także planu samego Zamku i sal – chociaż na plus można zaliczyć, że przy każdej z nich znajdował się rozkład prelekcji. Identyfikatory były bardzo ładne, z miejscem na wpisanie swojej ksywy.
Osoby chętne do noclegu, za dodatkową opłatą otrzymywały możliwość spania w niedaleko oddalonym przedszkolu. Tym razem budynek ten znajdował się naprawdę kilka kroków od Zamku. Po pewnym czasie zapełnił się jednak i chętnych odsyłano z powrotem, zapewniając możliwość spania w samym pałacyku, gdzie jednak spanie było lekko utrudnione (Zamek nie był do tego zbytnio przystosowany).
Główną osią programu Dni Fantastyki byli polscy (choć i nie tylko polscy) autorzy – pisarze. Prócz standardowych spotkań praktycznie każdy z nich prowadził prelekcję na różne, niekoniecznie związane z samą twórczością tematy – były one naprawdę ciekawe. Dodatkowo odbywał się blok gwiezdno-wojenny, popularno-naukowy i rpgowy – także czasami można było przejść się na coś innego niż „autorów”. Podczas trwania DF miała miejsce cała masa konkursów. Nagrody na nich były głownie książkowe i komiksowe, choć za 2,3 miejsca (szczególnie im bliżej końca programu) książek ubywało, a zostawała „standardowa” nagroda DFu – dla wszystkich starczyło bowiem albumów z grafikami Arka Bagińskiego – tych niektóre osoby lubujące się w konkursach na koniec konwentu miały i po 4, a w sumie zeszło to ich chyba i ze 100. Konwent swoim uczestnikom serwował także specjalność Wrocławia – czyli LARPy. Tych odbyło się naprawdę sporo.
Nie zawiedli się fani bitewniaków. Dla nich przygotowano turnieje i liczne pokazy. Na konwencie były też karcaniki, ale w zdecydowanie mniejszych ilościach. Na chwilę odsapnąć można było w Gamet Roomie lub na jednej z kilku projekcji filmowych.
Generalnie program, choć niewiele się różnił od ubiegłorocznych (prócz nieobecności teleportowego bloku mangi i anime), zrobił lepsze wrażenie – zapewne dzięki skondensowaniu go z powrotem do 3 dni i nieobecności ubiegłorocznych kilkugodzinnych dziur, a także istnieniu tematycznych odskoczni od literackiego rdzenia – DF to impreza przeznaczona nadal głownie dla fanów tego tematu.
Ludzi w tym roku było zdecydowanie mniej, można było to zauważyć podczas pustych na niektórych punktach programu salach. Spora część gości traktowała DF, jak normalny konwent, a nie tylko „spotkania z fantastyką” (zapewne pozostało to po ubiegłorocznym połączeniu z Teleportem) – innymi słowy – dużo ludzi przybyło z karimatami (co jak nadmieniłem wcześniej, trochę zaskoczyło organizatorów i spowodowało brak miejsc sypialnych w „przedszkolu”).
Reasumując: Mino sporej ilości niedociągnięć w tym roku pierwszy raz panowała na imprezie atmosfera dobrej zabawy, i czuło się, że była ona przygotowana bardziej „dla ludzi” – trzeba to docenić. Nie pozostaje nic innego, jak wystawić Dniom Fantastyki ocenę – myślę, że odpowiednia będzie tu czwóreczka.
—
Kilka zdjęć z DF znaleźć można w Galerii IK.