…
„Tegoroczny Dracool zdaje się co najmniej dziwny” – tymi słowami organizator Dracoola (na pierwszej stronie informatora) przywitał wszystkich uczestników. Trudno mi się niezgodzić z Ignacym Trzewiczkiem – dla mnie Dracool był dziwnym konwentem. Osobiście muszę przyznać, że jestem fanem konwentu Wydawnictwa Portal, bardzo podobają mi się główne założenia konu, czyli konwencja „Święta Gier” bez picia, podziału uczestników na lepszych i gorszych, bezsensownych ekscesów, chamstwa itp. Program, który kładzie na jakość, a nie ilość i granie do upadłego w co się da. Jak wyszło to w praktyce?
Na początku uczestnicy, było ich stosunkowo mało razem z obsługą około 150 osób. Istniało wrażenie pustek na korytarzach i w salach sypialnych, ale mała liczba uczestników miała mnóstwo dobrych stron: dużo miejsca, dobra przyjacielska atmosfera, a przede wszystkim spokój i porządek. Praktyczny brak alkoholu na konwecie, żadnych nieprzyjemnych sytuacji (czyste ubikacje, korytarze i klasy). Uczestnicy stanęli na wysokości zadania i w większości ograniczyli się do paru piwek na mieście. Co prawda widziałem kiku ostro wstawionych gości, ale byli spokojni i kulturalni. Spokój i brak alkoholu to duży plus.
Szkoła, w której odbył się konwent była bardzo duża (mnóstwo miejsca do zabawy) i co szczególnie ważne wyposażona w wiele toalet. To duży plus. W ubikacjach nie było papieru toaletowego, to z kolei drobny minus.
Lokalizacja konwentu dla mnie bardzo dobra. Uczestnicy mieli blisko do kilku knajp i pizzerii. Plus.
Ochrona, obsługa i organizatorzy moim zdaniem nie spisali się. Ochroniarze choć profesjonaliści istnieli tylko na parterze, obsługa była mało kompetentna, główni orgowie na noc opuszczali szkołę. W piątek w nocy nie można było ani ze szkoły wyjść, ani wejść, a naprawdę zaistniała niebezpieczna sytuacja – ktoś ostro krwawił. Gdzie byli wtedy organizatorzy konwentu, obsługa i ochrona, bo na parterze nie było nikogo? Nie wiem. Duży minus
Program konwentu mimo wielu perełek zawiódł. Był mocno odgrzewany – zawierał wiele prelekcji z zeszłego roku, ale z nieco zmienionymi nazwami. Za dużo prelekcji militarystycznych. Z założenia każda prelekcja miała być świetna, ale tak nie było. Niestety w kwestii programu można mieć dużo pretensji do organizatorów, ponieważ reklamując konwent mówili o genialnych prelegentach. Oczywiście kilku okazało się wybitnych. Mam jednach wrażenie, że orgowie za mocno stawiają na swoich znajomych. To minus.
Games Room dla mnie to absolutny hit Dracoola. Mimo, że w niedzielę trochę się skurczył zaliczam go jako ogromny plus.
Na koniec największa (nawet większa od Games Roomu) atrakcja Dracoola: Sesje rpg i larpy. Było ich dużo, jeśli porównywać Dracool do największych konwentów w Polsce, a w stosunku do ilości uczestników gliwickiego konu ich ilość przytłaczała. To ogromny plus. Trudno było się na Dracoolu nudzić.
Stawiam Dracoolowi trójkę. To niezły konwent. Na pewno przyjadę w przyszłym roku. Ciekawe, że z roku na rok liczba uczestników spada, ale moim zdaniem wynika to z bardzo nietypowej konwencji Dracoola.