IV Ogólnopolski Konwent Gier Fantastycznych DRAGON 2007 odbył się w XIX Gimnazjum im. Józefa Czechowicza przy ul. Szkolnej 6 w dniach 21 – 22 kwietnia, a głównym organizatorem imprezy było Lubelskie Stowarzyszenie Fantastyki „Cytadela Syriusza”. To właśnie z szeregów tego klubu wywodzili się koordynatorzy poszczególnych bloków, których zapewniono uczestnikom dokładnie siedem – dwa z prelekcjami, konkursy, koń-kursy, turnieje gier bitewnych i karcianych, pokazy oraz nieodłączny GamesRoom.
Tak jak większość konwentów, podobnie i ten, można oceniać na dwóch płaszczyznach. Jedna ocena powinna być wystawiona za organizację, druga za zabawę, jaka została zapewniona uczestnikom. Za pierwszy element Dragon zasługuje na trójkę. Na tę stosunkowo niską ocenę składa się kilka elementów, m.in. program i obsługa.
Zacznę od informatora, gdyż obok akredytacji jest to jedna z pierwszych rzeczy, z którą uczestnicy mają kontakt. Program umieszczony był na kartce A4, złożonej na trzy części. Niewątpliwe w takiej postaci Informator wygląda dość ubogo, lecz taki stan rzeczy był spowodowany małymi zasobami finansowymi. Traci na tym estetyka, ale to zupełnie nie przeszkadza w czytaniu. Innym, ważniejszym elementem informatora, którego zabrakło, było nie napisanie numerów sal przyporządkowanych do konkretnych bloków. Wprowadzało to uczestników w małe zakłopotanie, bo na początku nie było wiadomo, dokąd iść, by móc odwiedzić daną prelekcję. Fakt ten pogarszała „nowa szkoła”, czyli Gimnazjum nr XIX. Poprzednie edycje imprezy odbywały się w Liceum Ogólnokształcącym nr IV, podobnie jak Falkon, lecz w wyniku decyzji organizatorów konwent został przeniesiony do sąsiedniego budynku, czyli gimnazjum.
Tyle o samym informatorze. Program zapewniał różnego rodzaju atrakcje, m.in. konkursy. Ich popularność różniła się od siebie znacząco. Na niektóre przychodziło zaledwie kilka osób (np. konkurs Warhammera), a na innych znajdowało się tyle ludzi, że wypełniali całą salę (np. pokazywanie, konkurs muzyczny, czy konkurs aktorski). Co do formy, czy merytorycznego poziomu konkursów nie można mieć większych zastrzeżeń, choć najwięcej kontrowersji wzbudzał konkurs obrazkowy. Więcej uwag można mieć do nagród, gdyż okazały się nierówno rozdzielone – za pierwsze miejsce w konkursie Warhammera zwycięzca dostał „Rycerze Graala – przewodnik po Bretonii” oraz kupon na zakupy w sklepie „Krzyś” za 50 złotych, a za zajęcie tej samej pozycji w turnieju Anachronizmu był termos, a w konkursie Cthulhu pomarańczowa koszulka na ramiączkach!
Ważnym elementem każdego konwentu są prelekcje. Na Dragonie było ich niewiele, bo ok. 30, na szczęście okazały się różnorodne. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Problemem jednak był sprzęt, gdyż wynikły trudności z podłączeniem rzutnika do laptopa, a także z samym komputerem, który nie miał odpowiedniego oprogramowania do otworzenia prezentacji. Komplikacje związane z prelekcjami multimedialnymi zostały rozwiązane na tyle szybko, że jedynie na początku sprawiały kłopot.
Zmorą osób odpowiedzialnych za bloki prelekcyjne są twórcy programu nieprzybywający na swoje prelekcje na czas, albo w ogóle na konwent. Niestety Dragonu nie ominęły te problemy, a kilka zapowiedzianych spotkań nie mogło się odbyć. W ich miejsce dość szybko znajdowano inne osoby chętne do zaprezentowania szerszemu gronu swoich przemyśleń i wiedzy, przez co luk w programie nie było.
Obok prelekcji i konkursów na uwagę zasługiwały pokazy oraz koń-kursy. Fire Show, które zazwyczaj przyciąga dość sporą publiczność okazało się klapą. Brak muzyki w trakcie prezentowania swoich umiejętności tańczenia z ogniem odebrał mnóstwo uroku występowi. Trzeba zaznaczyć, że taki stan rzeczy spowodowany był nie dogadaniem się organizatorki odpowiedzialnej za pokazy z grupą robiącą Fire Show. Jest to jeden z błędów, który dość znacząco miał wpływ efektowność tego punktu programu. Innym niedopracowaniem tej samej organizatorki był „Wieczorek poetycki”. Z powodu braku wiadomości w informatorze o sali, w której miał się odbywać, część osób tuż przed tymże punktem programu szukało pomieszczenia, lecz nie mogło go znaleźć. Część informacji została udzielona dopiero po długich poszukiwaniach w Red Roomie.
Lubelskie konwenty znane są m.in. z koń-kursów, czyli zabawnych i nietypowych zadań do wykonania. Kilka pierwszych punktów programu tego bloku nie przyciągnęło tak dużej liczby chętnych, jak zazwyczaj bywało, lecz po zmianie osoby prowadzącej ponownie można było zobaczyć tłumy chętnych na korytarzach.
Mówiąc o minusach konwentu, koniecznie trzeba powiedzieć o dyżurce. W wyniku nieporozumienia wśród organizatorów listy osób wchodzących za darmo była niekompletna, przez to kilku twórców programu miało problem z dostaniem się na teren imprezy. Problemy z akredytacją rozwiązywano na bieżąco i nie powodowały zbyt dużego zamieszania przy wchodzeniu na konwent, gdyż postawiono dwie dyżurki, jedna przyjmowała VIPów, druga zaś uczestników.
Trochę inaczej sprawa przedstawiała się na samej imprezie. Oprócz „niebieskich” na kilka krytycznych słów zasługuje część „czerwonych”, czyli Orgów. Niestety nie zostały dopilnowane takie elementy jak przynoszenie papieru toaletowego, czy mydła do łazienek. Nie jest to nic poważnego, gdyż część osób obie te rzeczy zabiera ze sobą, lecz większe znaczenie miało nieuporządkowanie sal w niedzielę rano. Trzeba koniecznie zaznaczyć, że jedynie dwa pomieszczenia należało przygotować do rannych, niedzielnych prelekcji.
Mydło, papier toaletowy oraz porządek w salach prelekcyjnych powinni zapewnić ludzie z obsługi, a dopingować ich do tego organizatorzy, niektórzy zapomnieli o swych funkcjach, dlatego wynikło kilka nieporozumień i problemów. Owe enigmatyczne „niektórzy” to jedynie część „czerwonych” i „niebieskich” niewypełniająca swoich obowiązków, lecz koniecznie trzeba jeszcze powiedzieć o osobach żywo interesujących się konwentem.
Mówiąc o organizatorach koniecznie trzeba wspomnieć o jednym z nich, który znacząco, lecz niestety bardzo negatywnie, zaznaczył swoją obecność na konwencie. Z powodu upojenia alkoholowego na teren konwentu musiało przyjechać pogotowie ratunkowe i zabrać „czerwonego” do szpitala. Jest to czym karygodny, dlatego nie spotkał się z przychylnym przyjęciem wśród uczestników, a także innych organizatorów.
Kolejnym minusem było pozostawianie Red Roomu, czyli pokoju wyłącznie przeznaczonego dla orgów i obsługi, bez nadzoru. Wielokrotnie zdarzały się sytuacje, gdy RR nie był pilnowany, a wejść mógł do niego każdy i wynieść sprzęt, a także nagrody w konkursach, nie wspominając już o rzeczach osobistych znajdujących się w sali.
Na pochwałę zasługuje Games Room oraz lwia część osób odpowiadających za niego. Gry do GR zostały udostępnione przez LSF „Cytadela Syriusza”. W GR maczał też palce sklep „Krzyś” i jego przedstawiciel, który jednocześnie wyłożył planszówki z możliwością ich kupienia. Przy grach planszowych można było spotkać najróżniejszych ludzi. Weteranów konwentów i fantastyki, a także młode osoby, dopiero zaczynające swoją przygodę z tym, jakże interesującym i rozległym hobby. Każdy uczestnik mógł wypożyczyć grę, jeśli zaś był problem ze znajomością zasad, obsługa GR tłumaczyła wszystkie reguły aż do skutku i z niezmierną cierpliwością.
Dragonowi gratulujemy Games Roomu.
Zabawa na samym konwencie była przednia, choć w dużo większej mierze jest to zasługa uczestników, niż organizatorów, którzy na wielu płaszczyznach zawiedli swych „zwierzchników” oraz uczestników, których było ponad 300.
Na początku recenzji została wystawiona ocena za organizację, pod koniec zaś należy wystawić za miło, bądź nudno spędzony czas. Kto przyjechał na Dragon, nie powinien się nudzić. Odbywały się turnieje battlowe, grano w karcianki, odbywały się interesujące prelekcje, a przede wszystkim świetnie wyposażony Games Room nie pozwały się nudzić, dlatego „za zabawę” imprezie należy się czwórka.
Ogólne wrażenia po konwencie mogą być różne, dlatego najłatwiej będzie wyciągnąć średnią arytmetyczną z ocen wyżej wymienionych, lecz nie możemy zastosować tego działania w obliczu tak dużej ilości błędów. Tegoroczny Dragon zasługuje na trójkę. Miejmy nadzieję, że już za rok organizatorzy poprawią się i wyciągnął naukę ze swoich małych porażek.