Przed konwentem liczne zapowiedzi osób związanych z organizatorami zapewniało, że Ogólnopolski konwent gier fantastycznych DRAGON 2008 będzie świetny, że okaże się lepszy od poprzednich edycji, a wszyscy uczestnicy znajdą możliwość dobrze się bawić.
Jak było w rzeczywistości? Idealne konwenty nie istnieją, ale na pewno ogrom pracy, jaki włożyli orgowie w imprezę, miał przybliżyć młodszego brata Falkonu do doskonałości. Konwent odbył się w dniach 19-20 kwietnia 2008 roku w Prywatnym Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącym im. Ignacego Jana Paderewskiego w Lublinie. Rozpoczął się o 10 rano i trwał nieprzerwanie do godziny 16 w niedzielę. Impreza została zorganizowana przez Lubelskie Stowarzyszenie Fantastyki „CYTADELA SYRIUSZA”.
Do niewątpliwych zalet Dragonu należał program. Był on obszerny i dobrze przemyślany. Liczne i różne atrakcje zapewniały dobrą zabawę – w programie było uwzględnione ok. 100 pozycji, a nie wszystkie zostały wymienione w informatorze. Organizatorzy zapewnili dwa bloki prelekcyjne, jeden konkursowy, a do tego salę z komputerami, z konsolami oraz LARP-y. Oprócz tego można było też wziąć udział w turniejach gier bitewnych i karcianych. Z premedytacją nie wymieniłem jednego z najbardziej popularnych miejsc na konwentach, czyli Games Roomu, a także jednej nowopowstałej inicjatywy fanów gier fabularnych, czyli Orient Expressu. O nich o powiem za chwilkę.
Pomysłodawcami OE są Tomasz „kaduceusz” Pudło oraz Szymon „Siman” Charko. Za swój cel wzięli oni promowanie „nowych” w Polsce gier fabularnych, tzw. Indie RPG (od słowa „independents”). Są to RPG-i bez Mistrza Gry. To oczywiście duży skrót i uproszczenie, ale całkiem trafnie można w ten sposób oddzielić od stereotypowego podziału na Pana Losu i Graczy. Podczas tegorocznego Dragonu po raz pierwszy została zaprezentowana ta inicjatywa. W czasie trwania konwentu można było zagrać w kilka systemów, m.in. Polaris, Dirty Secrets, Klanarchia. Do świata gier mieli przenieść chętnych same fejmusy – m.in. wymienieni wyżej Siman i Duce, a także Jarosław „Beacon” Kopeć, czy Mateusz „Matti” Zaród. Ku uciesze organizatorów i zainteresowanych sesje natrafiły na podatny grunt, lecz niestety z różnych przyczyn nie odbyło się część zaplanowanych spotkań.
Sala z planszówkami otwarta była niemal przez całą dobę. Ciągłość przerwana została krótką przerwą w niedzielny poranek, choć chyba określenie „nad ranem” lepiej by tu pasowało. Za tak duży wyczyn organizatorom należą się oklaski, a oprócz czasu działania Games Roomu, do plusów należy też zaliczyć osoby obsługujące go – znaleźli się ludzie kompetentni i pomocni, którzy zawsze służyli radą, jeśli zaszły jakieś niejasności. Gier również było sporo, więc każdy mógł zapoznać się z nowym tytułem. Sama sala (podzielona na dwie części), choć nie była duża, z powodzeniem mogła przyjść odpowiednią ilość chętnych.
Prelekcje, na które można było przyjść podczas imprezy zbierały różne audytoria, nieraz tłumy oblegały sale – np. konkurs muzyczny, pokazywani, a niekiedy słuchaczy było tylko dwóch. Poziom, jaki prezentowali twórcy programu, był na tyle wysoki, że słuchacze wychodzili z sal z zadowoleniem, co również zasługuje na uznanie.
Znaczna część prelegentów mówiła o grach fabularnych. Nie ma co się dziwić, gdyż jak sama nazwa konwentu wskazuje, impreza została poświęcona grom fantastycznym. Zaryzykuję stwierdzenie, że Dragon to jeden z najbardziej RPG-owych konwentów w Polsce. Wiele razy słyszałem, że RPG-i umierają, choć nie mogę się z tym zgodzić. Dość dobrze widać to na podstawie tegorocznego Dragonu – popularność OE oraz main streamowych gier fabularnych powalała. W salach przygotowanych dla RPG-owców, niemal cały czas odbywały się sesje.
Obok gier fabularnych funkcjonowały LARP-y, którymi dowodził jeden z lepszych Mistrzów Gry po ten stronie Wisły – Jacek „Bonio” Bącik. Przygotował on cały blok, który cieszył się niemałym zainteresowaniem. Chętni nie mogli się doczekać na odsłonę kolejnych LARP-ów.
Prócz wyżej wymienionych atrakcji na konwencie odbyły się jeszcze turnieje gier bitewnych – Infinity, Mordhaim i Starship Troopers oraz liczne pokazy, mi.in. Warhammer 40.000, Warhamer Fantasty Battle, czy Lord of the Rings. Mimo, że do bitewniaków nie garnęły się tłumy, to i tak wokoło stołów z figurkami kręciło się wielu uczestników imprezy.
W podobnej sytuacji były gry karciane, które również znalazły miejsce dla siebie na konwencie. Można było zobaczyć pokaz Magic: The Gahtering, a następnie wziąć udział w turnieju. Fani gier fabularnych takich jak Call of Cthulhu oraz Legenda Pięciu Kręgów, mogli zobaczyć karcianki opartą na tych systemach.
Jeśli komuś znudziło się słuchać o grach fabularnych, czy patrzeć na figurki, azylem i siódmym niebem stawały się sale komputerowa i konsolowa. W czasie trwania konwentu odbyły się liczne turnieje gier, które przyciągnęły wielu uczestników. Niemal bez przerwy sale były zapełnione aż po próg.
Przy „innych atrakcjach” koniecznie należy wspomnieć o niesamowitej instytucji lubelskich konwentów – o koń-kursach. Od kilku lat na wszystkich Dragonach i Falkonach organizowane są humorystyczne konkursy, w których to konwentowicze nie sprawdzają swojej wiedzy, lecz zazwyczaj zdolności fizyczne. W tym roku dodatkowym plusem było także patio, w które dało nowe możliwości pomysłodawcom.
Wśród humorystycznych elementów należy też wspomnieć o loterii, która trwała podczas imprezy, a jej finał odbył się pod koniec niedzielnego konwentowego dnia. Pomysł loterii nie jest niczym nowym i niezwykłym, więc teoretycznie nie ma powodu do zachwytu, ale jednak podczas rozdawania nagród znalazło się miejsce na coś niezwykłego – jeden z organizatorów przebrał się za smoka!
Przedstawiony przeze mnie obraz Dragonu 2008 nie był by pełny, gdybym nie wspomniał o jeszcze o kilku ważnych rzeczach. Szkoła konwentowa okazała się ciekawym miejscem. Patio oraz szerokie korytarze dawały spore możliwości organizatorom. Niestety sale prelekcyjne były małe, ale wynikało to z faktu, że w Paderewskim nie uświadczysz dużych sal. Do tego liczne malowidła na ścianach dawały ciekawy klimat – np. mroczna pani w Games Roomie, czy antyczne postacie na ścianie przy schodach do GR.
Szkoła wyposażona jest także w barek, w którym to można było zjeść coś ciepłego, czy napić się gorącej herbaty. Tego trunku można było też skosztować z automatów szkolnych. Jeśli ktoś poczuł głód, mógł zaspokoić swoje potrzeby dzwoniąc do konwentowej pizzerii, lub pójść do pobliskich sklepów. Mimo, że część osób twierdziło, że szkoła jest na uboczu miasta, nie słyszałem, aby ktoś miał problemy z trafieniem. Dojazd z dworców był prosty i szybki. Jak na większości konwentów tak i na Dragonie była też knajpa konwentowa. Nie odznaczyłaby się niczym szczególnym, gdyby nie fakt, że w sobotę wieczorem skończyło się piwo! Z uzyskanych informacji wynikało, że właściciel nie dowierzał, że konwentowicze tak licznie odwiedzą jego przybytek i nie przygotował się odpowiednio.
Organizacyjnym, dużym plusem konwentu, było dbanie o prelegentów – regularne donoszenie wody i kubeczków, a także o uczestników – uzupełnianie papieru toaletowego i mydła w miarę czystych i zadbanych łazienkach. Do pilnowania porządku na imprezie została zatrudniona profesjonalna firma ochroniarska, z którą LSF „Cytadela Syriusza” współpracuję od długiego czasu. Tym razem, podobnie jak na innych lubelskich imprezach, ochrona spisała się na medal. Poza tym uczestnicy zachowywali pełnie kultury osobistej i nie trafiały się przypadku zgonowania, czy utraty świadomości.
Jak widać, można zapewnić wyspecjalizowaną i profesjonalną ochronę na konwentach.
Na pewno nie wymieniłem wszystkich atrakcji, jakie można było znaleźć na konwencie, bo tych było wiele. Na zakończenie wspomnę tylko o dwóch nieprzyjemnych rzeczach – o spóźnieniu w uruchomieniu sali komputerowej i niskiej frekwencji. Jeśli chodzi o to pierwsze, to osoby zajmujące się komputerówką zostały zaskoczone nieprzewidzianymi trudnościami sprzętowymi, co spowodowało, że pierwszy punkt zamiast o 10 odbył się trochę później. Początkowe problemy zostały zażegnane i potem już komputerówka działała całkiem sprawnie, choć również zdarzały się przesunięcia punktów programu.
Tegoroczny Dragon na pewno był udanym konwentem. Zawiodły tylko dwie rzeczy – pogoda oraz liczba uczestników. Ta pierwsza nie była specjalnie ładna. Chmury i deszcze na pewno odstraszyły wielu konwentowiczów, przez co na imprezie pojawiło się jedynie 277 osób. Nie jest to zachwycająca liczba. Na ilość uczestników mogła mieć też wpływ reklama – zabrakło jej w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym. Za to nie można nic zarzucić sponsorom, gdyż Ci po udanych negocjacjach jednego z organizatorów dopisali, a zwycięscy poszczególnych konkursów, mieli w czym wybierać.
Jaki był ten konwent? Na pewno bardzo dobry. Co go wyróżniało spośród innych imprez fantastycznych? Świetna atmosfera, mnóstwo ciekawych atrakcji i wspaniali ludzie. Kto nie był, niech żałuje. Ja na pewno zjawię się na Dragonie 2009. Do tego samego namawiam wszystkich. Z czystym sumieniem mogę polecić ten konwent i powiedzieć, że naprawdę warto.