Dwudniowy konwencik w Lublinie. Po raz pierwszy pojawia sie w kalendarzu polskich konwentow. Maly i pierwszy raz, ale za to robi go czesciowo ta sama ekipa co robila Falkon a to dobrze wrozy. Z drugiej strony jachanie przez pol kraku na dwa dni i to na kon ktory odbedzie sie poraz pierwszy. Hmm to juz wasza decyzja :)
Recenzja
Maly byl ten smoczek, choc wiekszy niz przewidyalem. Na konwencie pojawilo sie 150 uczestnikow, nie liczac organizatorow, co w sumie moze dac kolo 200 osob. Dragon odbyl sie w szkole dobrze znanej z Falkonow. Ta choc na Falkon za mala tak na Dragon byla w sam raz. Te 150 to nie standardowy zestaw konwentowych wyjadaczy, to ludzie z Lublina i oklicznych miejscowosci. Dla mnie osobiscie to kiepska sprawa, gdyz ze znanych mi osob byl tylko Andre,Artut, Ignac i Mazi. Przecietna wieku uczestnikow to jakies 14 lat. Ludkowie ci sporo grali w erpegi… troszku pili i palili, ale larpy i prelekcje raczej ich nie interesowaly. Co ciekawsze tych prelekcji bylo naprawde niewiele. Jeden blok i to w polowie wypelniony spotakniami z redakcjami, prezentacjami, dyskusjami. Lepiej sie chyba mialy konkursy, acz tez tylko niektore. Nie wiem w sumie co sie dzialo z tymi dwoma setkami osob. :) Napewno plusem imprezy byla profesjonalna ochrona Juwentus. Kurczaki ci faceci roblili wrazenie. Jak cie taki 40 letni dryblas w czym co wygladalo jak mundur policji pytal o identyfikator to raczki same podnosili sie do gory :) Bufet znany z poprzednich Falkonow oferowal jedynie bulki i cos do picia. Pozostawaly pobliskie lubeskie knajpki. Konwent na pewno dzieki swojej cenie (10zl) mozliwosci pogrania w erpegi i koncertom przyglosnych dlugowlosych:) byl duza atrakcja dla lokalnej spolecznosci epregrajacej. Dla ludzi przyjezdnych jednak nie bardzo sie nadawal.