Falkon to obecnie najwiekszy konwent rpg w Polsce. Przyjezdza tam srednio 700-800 osob. Sa oczywiscie kony liczebnie wieksze ale erpegowe tylko w niewielkiej czesci. Falkon natomiast rpegom poswiecony jest w calosci. Ilosc osob nie wynika z dobrego polozenia geograficznego czy z zabojczej reklamy. Sam Falkon rok w rok zbiera coraz lepsze opinie, a uczestnikom sie po prostu podoba. Glownym mankamentem Falkonu jest ilosc miejsc do spania. Czy w tym roku sobie organizatorzy z tym poradza zobaczymy. Na samym konwencie oprocz bogatego programu i wielu gosci wielka atrakcja sa bez przerwy organizowane happeningi korytarzowe.
Informacje Ogólne
V Ogólnopolski Konwent Miłoników Fantastyki FALKON 2004,
czyli
Fantastyczny Atak Lublina
Organizator: Lubelskie Stowarzyszenie Fantastyki „Cytadela Syriusza”
Termin: 19-21 listopada 2004 roku.
Miejsce: IV L.O. ul. Szkolna 4 w Lublinie.
Program: liczne prelekcje i prezentacje, spotkania z plejadš najlepszych polskich autorów i tłumaczy,
spotkania z redakcjami pism fantastycznych, dyskusje, LARPy, gry fabularne, turnieje gier bitewnych i karcianych,
blok mangi, anime i kultury japońskiej, wystawa prac plastycznych, pokazy iluzjonistyczne, pokazy filmowe, koncerty muzyki rockowej,
pokazy dawnych tańców, warsztaty tańców celtyckich, mnóstwo konkursów i koń-kursów i wiele innych atrakcji.
Łšcznie odbędzie się w cišgu 3 dni około 130 punktów programu!!!
W ramach akredytacji każdy otrzyma identyfikator, 36-stronnicowy informator wraz z trzema, dotšd niepublikowanymi, opowiadaniami znanych polskich pisarzy oraz niespodziankę!
Koszt: 25 zł.
ZAJRZYJ NA: www.falkon.prv.pl i www.lsfcs.prv.pl
SERDECZNIE ZAPRASZAMY !!!
Recenzja
Zima zdecydowanie zaskoczyła w tym roku drogow… organizatorów. Na ostatnim Falkonie witaliśmy się nie standardowym „cześć”, ale „ile jechaliście”. Wynik maksymalny to 17 godzin, jakie przebyli przedstawiciele pewnego sklepu z Trójmiasta, ale niekwestionowanym królem była ekipa krakowska – 11 godzin w pociągach. Tegoroczny Falkon przebiegał pod znakiem zamieci, co – niestety – odbiło się na jakości konwentu.
Falkonowa szkoła ma doskonałą lokalizację – niedaleko stąd na Stare Miasto oraz na dworzec PKS. Sam budynek jest duży, z wieloma zakamarkami i kącikami, wprost stworzonymi do grania. Walorem jest również prysznic z ciepłą wodą.
Niestety pomysł na urządzenie palarni w jednej z toalet okazał się – w moim odczuciu – sporym niewypałem. Nie chodzi o to, że dym oraz wciąż otwarte okna uniemożliwiały zwykłe umycie zębów, ale o fakt, iż organizatorzy udostępniając to miejsce palaczom zapomnieli o popielniczkach. Nie zauważyłam nawet prostego słoika z wodą do gaszenia papierosów. Efektem tego było to, że konwentowicze strzepywali popiół gdzie popadło – najczęściej na podłogę, a niedopałki gasili w umywalkach, na parapetach, deskach klozetowych i rezerwuarach. Zgroza ! Mimo wyznaczenia tego osobnego miejsca palono również na korytarzach, a ochrona nie dość, że nie reagowała, to jeszcze sama towarzyszyła i „kurzyła” razem z uczestnikami poza palarnią.
Raz na jakiś czas padało hasło „chodźcie zabierzemy ludziom alkohol” wypowiadane tonem raczej zabawowym niż złowrogim i jak zauważyłam na tych „groźbach” się kończyło. Zarejestrowałam tylko jedną interwencję, która ograniczyła się do wskazania miejsca, gdzie można wyrzucać puszki. Ochroniarz ani słowem nie wspomniał o regulaminie. A szkoda, bo Lublin ma wiele ciekawych miejsc, gdzie można w spokoju wypić piwo. Wystarczyło je wskazać.
Do dyspozycji uczestników był również standardowo wyposażony bufet. A za niewielką opłatą można było zjeść obiad w sąsiedniej szkole. Ponoć bardzo dobry.
Program jak zwykle był zróżnicowany, tak, aby każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Przeznaczono zatem miejsce na panel literacki (świetne spotkania z pisarzami), panel RPG, zróżnicowane prelekcje tematyczne. Nie zabrakło bloku filmowego oraz licznych konkursów. Wszystko na dobrym, dość wysokim poziomie.
Organizacja konwentu padła na całej linii. Moim zdaniem – już na etapie dogrywania programu. Jako prelegent mogłam się temu przyjrzeć dość dokładnie. I tak, na przykład osoba, która zwróciła się do mnie z pytaniem o możliwość poprowadzenia prelekcji aż do ostatniego dnia nie wymagała opisu do informatora. W rezultacie to, co przeczytałam na konwencie było wolną wariacją osoby układającej program na temat moich wypowiedzi. Nie wspomnę o tym, że na papierze zmieniono mi płeć. Zdaję sobie doskonale sprawę, że mój nick jest co najmniej niejednoznaczny, ale w korespondencji dotyczącej Falkonu podpisywałam się pełnym imieniem i nazwiskiem, a tych przecież nie sposób pomylić… Kilku innych prelegentów – w tym osoby bardzo związane z fandomem lubelskim – także było zdziwionych opisem ich wystąpień. Wyraźnie mówili o sporym nieporozumieniu, ponieważ często to, co znajdowało się w informatorze, nijak nie przystawało to tego o czym opowiadali.
Jakkolwiek krytykowałam tegoroczny Teleport, jedno bardzo mi się tam podobało. Osoba odpowiedzialna za wystąpienia prosiła wszystkich prelegentów o przygotowanie zastępczych tematów oraz wyznaczenie przybliżonego terminu, w jakim mogłyby być one wygłoszone. Miało to zapobiec dziurom w programie, na wypadek nagłych nieobecności prowadzących prezentacje. Ponadto organizator zebrał do nas wszystkich numery telefonów i starał się odnaleźć tych, którzy stopniowo dojeżdżali. Tego na Falkonie zabrakło.
W piątek oczywiście program padł, z powodu nieoczekiwanych zamieci. Konwent – podobno – przypominał chaos wcielony. Prelekcje się przesuwały, zmieniały sale, wypadały. Co chwila wydawano erratę do programu, erratę do erraty i erratę do erraty do erraty. Mówiono, że padły sieci komórkowe i nikt nie mógł się skontaktować z twórcami programu. Ale przecież osoba odpowiedzialna za wystąpienia nie zbierała numerów… W rezultacie nikt nie wiedział co się dzieje, a obsługa nie była w stanie się zorganizować (opinia nie moja – myśmy w tym czasie stali w zaspie 40 km przed Lublinem…).
Kiedy już dojechaliśmy (koło 03.00 w nocy) okazało się, że nie mogliśmy się zaakredytować, ponieważ nikt nie wiedział gdzie jest lista, gdzie zostały położone identyfikatory, a szukanie pudełka na pieniążki zajęło dobre 10 min. Chaos wcielony… Podobnie miała się sprawa, kiedy w niedzielę próbowałam się dowiedzieć ile wydano wejściówek. Najpierw padło szybko wypowiedziane „ponad tysiąc”, a kiedy zapytałam dokładnie dwoje młodych ludzi pogubiło się w listach i po dłuższym zastanawianiu się w jaki sposób właściwie były owe spisy prowadzone dowiedziałam się, że samych uczestników było około 700 – 800 osób, a obsługi, gości i prelegentów 100 – 150. Co samo w sobie jest liczba imponującą. Żadna inna tegoroczna impreza tego typu nie przyciągnęła tylu chętnych…
Spora część pytanych przez mnie osób wyrażała się o Falkonie w sposób pozytywny. Chwalono szeroko pojęty klimat, ganiono chaos organizacyjny. Co może być kolejnym dowodem na to, że dla ludzi związanych z RPG liczy się fakt wyjazdu z domu, posłuchania ciekawych wykładów, ale przede wszystkim spotkania ze znajomymi i wielkimi tego światka.
Z imprezą masową jest trochę jak z rejsem morskim… Jeśli wszystko dzieje się w porządku i jeśli nie zdarza się nic nieprzewidzianego – całość przebiega spokojnie, w miłej atmosferze. Jeżeli natomiast wydarza się cokolwiek, wtedy – w obliczu kryzysu – wychodzą na jaw wszelkie błędy i niedociągnięcia. Tak było na Falkonie. Wyraźnie zabrakło osoby, która przytrzymałaby całość w ramkach i pokierowałaby osobami z obsługi. Zabrakło silnego i odpowiedzialnego kapitana…
Pisze o tym wszystkim nie dlatego, aby „dokopać” organizatorom. Celem recenzji jest pochwalenie tego, co prosi się o pochwałę oraz wytknięcie błędów, tak aby w przyszłości brać pod rozwagę wszystkie rozwiązania, także te awaryjne. Mam nadzieję, że w przyszłym roku konwent lubliński nie da się zaskoczyć nikomu, ani niczemu. Bo ja się na Falkon 2005 wybieram, a Wy ?