Ostatnio coraz wiekszy konwent. Tym razem odbywac ma sie w lipcu. W zeszlym roku bylo na nim ponoc kolo 500 osob. Podobno to wynik polaczenia dwoch imprez, to jest konwentu fantastyki i konwentu anime. Nie wiem w sumie jaki odsetek byl tam wlasciwych erpegowcow. Relacje byly bardzo pochlebne, ludzie zadowoleni. Chyba warto sie wybrac.
Z historii Teleport to konwent serwisu Gilidia. Tam tez mozna najwiecej sie o tym wydarzeniu dowiedziec.
Recenzja
Największy konwent tego roku, Teleport odbył się w Gdańsku i trwał od 4 do 7 lipca. Uczestnicy – ponad 800 osób, a razem z organizatorami liczba ta dochodziła do 900.
Oceniając konwent patrzę na niego jako erpegowiec i fantasta. Manga i bitewniaki oraz karcianki nie podlegają mojej ocenie. Wiele opinii nie będzie odosobnionych – zrobiłem wywiad środowiskowy i kilka, może kilkanaście, osób przepytałem jak im się podoba.
Zaznaczę też na wstępie, że Teleport dla człowieka który pojechał tam pograć w rpg, posłuchać prelekcji i dowiedzieć się kilku ciekawostek o rynku wydawniczym ten konwent nie należał do udanych.
Przede wszystkim zawiódł mnie program. Mimo ogromnej ilości bloków minimum 50% z nich to puste miejsce w informatorze. Wiele spotkań się nie odbyło, nie wiem jak w innych blokach, ale w erpegowo-fantastycznym nie obyły się na przykład spotkania z Andrzejem Ziemiańskim – nie dojechał, prelekcja „Steampunk w RPG” Ramela – nie dojechał, spotkanie z wydawnictwem Fabryka Słów – przedstawiciele nie dojechali, z twórcami Silipionu – nie pojawili się, z wydawnictwem Prószyński i S-ka – przedstawiciele również się nie pokazali. Organizatorzy o większości nieobecnych dowiadywali się tuż przed planowanym punktem programu. W ten sposób miałem możliwość ocenić inne prelekcje, na które wstępnie nie zamierzałem pójść, np. prelekcja pt. „Konwentowe warsztaty survivalowe” której autor w swoim zaledwie półgodzinnym wystąpieniu wykazał się kompletnym brakiem tolerancji dla „ludzików” którzy jeżdżą na konwenty słuchać prelekcji, a nie, jak on i reszta, w jego mniemaniu, elity, chlać wódkę i piwo. W ten oto sposób kilku młodych ludzi będąc na pierwszym konwencie dowiedziało się o co w tym wszystkim chodzi. Kilka innych punktów programu również nie wprowadzało publiki w zachwyt jednak zdarzały się także perełki, jak prelekcja Czeskiego na temat zamków czy „Obłęd w RPG” prowadzone m. in. przez Dacara.
Ogólnie prelekcji było mało, w większości były nieciekawe, bądź nieudane (vide konkurs DragonLance, czy np. WoDowy), a nieliczne perełki nie rekompensują strat wywołanych przez dziury w programie.
Z sesjami nie było lepiej, z moich informacji wynika, że zapisy były prowadzone na 2 sesje. Obydwie tego samego MG, który, będąc na lekkim rauszu chciał prowadzić szesnastu osobom na raz Legendę Pięciu Kręgów. Nie muszę mówić, że wielu zrezygnowało. Nie mając znajomego MG pod ręką raczej ciężko było zagrać.
Zupełnie inaczej wyglądała sprawa z larpami. Był ich prawdziwy wysyp, a i chętnych nie brakowało. Na jednego z bodajże pięciu larpów organizowanych przez moich przyjaciół (nie wymienione były w programie) przyszło około 30 osób. Sporo larpów było w programie i tam chętnych musiało być jeszcze więcej.
Rozmawiający ze mną, błąkający się po korytarzach gracze, mówili dość jednogłośnie, że się nudzą. Być może bloki mangowe, komiksowe czy inne wypadły lepiej, ale ja i moi znajomi jechaliśmy tam dla RPG…
Za to sama organizacja konwentu przebiegała bez zarzutu. Może tylko było za mało informatorów. No i ochrona nie sprawdzała identyfikatorów. Robiąc testy o różnych porach udało mi się sześć razy wejść bez identyfikatora (który był schowany). Nikt nie robił mi problemów i o identyfikator nawet nie poprosił. Szczerze też wątpię by mnie pamiętano w takim tłumie.
Ilość uczestników jakby przygniotła organizatorów. Szczególnie pierwszego dnia, później było już o wiele lepiej. Otworzono nowe sale i jakoś uczestnicy się rozmieścili. Jednak byli i tacy którzy chcieli spać na korytarzu, a organizatorzy poprosili ich o opuszczenie tego miejsca.
Kłopot był za to z łazienkami. Toalety nie posiadały klap i drzwi. W łazience był tylko jeden zlew, za to z dwoma kranami. Naturalną więc koleją rzeczy były dość spore kolejki, tym bardziej, że ten zlew „obsługiwał” około pięciu sal wypełnionych konwentowiczami.
Organizatorom należą się pochwały i wyrazy uznania za pilnowanie regulaminu. Reagowali na alkohol i papierosy. Stanowczo. Nie dali się przekupić dwóm, dość znanym autorom i zdecydowanie poprosili ich o przestanie spożywania alkoholu w sali gdzie również my spaliśmy, lub o opuszczenie terenu konwentu (impreza się przeniosła).
Przed konwentem zapowiadano wręczanie nagród – Teleportów. Niestety nie udało mi się ustalić kiedy ta uroczystość będzie miała miejsce.
Po frekwencji na prelekcjach widać było, że króluje tam raczej manga czy komiks. Na spotkanie z wydawnictwem Mag, dokładniej z Andrzejem Miszkurką, przyszło osiem osób, do końca zostało pięć plus prowadzący spotkanie. Tu Teleport mnie zaskoczył bardzo pozytywnie. Spotkania z autorami, pisarzami i wydawnictwami prowadzili wydelegowani przez organizatorów ludzie z przygotowanym zestawem pytań i kwestii do poruszenia. Czasem może pytania zadawali zbyt cicho, ale uważam to za świetny pomysł.
Jeszcze słowo o konkursach. Uczestnicy ich nagrody określili jako bardzo słabe, co dziwi przy tak znacznej ilości sponsorów.
Ogólnie konwent zawiódł mnie. Mimo dobrej organizacji, dużej ilości uczestników, bardzo dobrej lokalizacji o jakości konwentu decyduje w głównej mierze program, a tutaj Teleport nie miał się czym pochwalić. Pozostaje mi tylko cieszyć się, że miałem znajomych z którymi zawsze mogłem coś robić, choćby było to patrzenie jak wymyślają kolejnego larpa. Czymś przecież musieli się zająć.
W przyszłym roku na Teleport raczej nie pojadę. Nawet jeżeli program będzie fajniejszy od tegorocznego. Ten byłby niezły, gdyby przebiegał zgodnie z planem.