W zeszłym roku jeden z największych konwnetów. Mimo ogromnej ilości uczestników program nie był oszałamiający. Bardzo dużo uczestników to mangowcy i ludzie od bitewników i karcianek.
Informacje Ogólne
Portal Nowa Gildia i Gdański Klub Fantastyki
zapraszają na czwarty już konwent
Teleport 2004
który odbędzie się w dniach 08 – 11 lipca 2004
Miejsce
Zespół Szkół Łączności, Gdańsk, ul. Podwale Staromiejskie 51/52.
Budynek położony jest w samym centrum Gdańska (na Starówce), 200 metrów od Motławy i 500 metrów od Długiego Targu. W pobliżu znajdują się sklepy, centra handlowe, hala targowa, dwa bary mleczne, mnóstwo barów i pubów.
Na stronie konwentu znajdują się mapki z planem dotarcia no komwent.
Program
W pogramie wszystko, co związane z fantastyką, a więc: program publicystyczny, gry strategiczne, gry karciane, RPG, LARP-y, komputery i konsole, film, komiks, manga i anime. W zeszłym roku byliśmy (zgodnie z naszą najlepszą wiedzą) największym konwentem w Polsce: na imprezie pojawiło się ponad 800 osób; być może w tym roku przekroczymy barierę tysiąca uczestników? Zapraszamy tych, którzy już byli i tych, którzy chcieliby dopiero zobaczyć najbardziej wszechstronny konwent w Polsce: każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Program został podzielony na nastęujące bloki:
– Gry bitewne
– Gry karciane
– Gry komputerowe
– Gry konsolowe
– Komiks
– Konkursy
– LARPy
– Manga i Anime
– Publicystyka
– RPG
Duża część planu prelekcji znajduje się już na stronie konwentu.
Organizatorzy
Konwent organizoowany jest przez:
– portal internetowy Nowa Gildia www.gildia.pl
– Gdański Klub Fantastyki http://www.gkf.art.pl/
Pełna lista koordynatorów znajduje się na stronie konwentu.
Recenzja
Pomimo wszystkich nieprzyjemnych rzeczy, które napisałam w ubiegłym roku na temat Teleportu 2003 (vide: INKLUZ nr 50), namówiona przez Organizatorów postanowiłam pojawić się w Gdańsku w dniach 08 – 11 lipca. Między innymi dlatego, że zostałam powiadomiona o niesamowicie atrakcyjnym programie jaki przygotowywano dla potencjalnych konwentowiczów.
Impreza odbywała się w tym samym miejscu, co przed rokiem – tuż przy starówce, rzut beretem od Motławy i portu jachtowego. Bliskość knajpek zachęcała do opuszczania terenu konwentu, w czym przeszkadzał jedynie padający często deszcz.
Konwent – podobno – zgromadził przeszło 1000 osób. Liczba ta robi wrażenie… Jednak należy od niej odjąć 200 (sic !) prelegentów, orgów, ochronę i sprzątaczy oraz następne 200 osób, które wykupiły pobyt jednodniowy. Osób, które przebywały całe 4 dni było zatem coś ponad 600.
Jak na taką ilość uczestników (nawet jeśli znakomita większość z nich pochodziła z 3-miasta) dziwi ilość sal przeznaczonych na noclegi. Jeszcze w piątek wieczorem (impreza zaczynała się w czwartek o 1700) było ich zaledwie 8 i dopiero po długich negocjacjach otworzono 9-tą. Nota bene przez cały czas trwania konwentu część osób nocowała w salach prelekcyjnych…
Szkoła była zamknięta w godzinach 2300 – 0600, to znaczy nie można było z niej wyjść, ale już wejście (za okazaniem identyfikatora) nie stwarzało problemów. Konsekwencją takiego postawienia sprawy stał się zatem fakt, iż sprytniejsza część uczestników wychodziła oknem i wracała w sposób normalny. Wniesienie alkoholu również nie stwarzało problemu. W niedzielę rano znalazłam pod prysznicem butelkę po tanim winie…
Trudno jest mi zdecydować, jakie zdarzenie można uznać za największą „wtopę” tegorocznego Teleportu. Kilka wydarzeń pretenduje do tego miania:
Primo, punkt 18 regulaminu konwentu mówił: przy rejestracji uczestnik poświadcza zapoznanie się z niniejszym regulaminem przez złożenie własnoręcznego podpisu. Podpis oznacza zgodę na przestrzeganie regulaminu. Osoba nie spełniająca tego warunku nie będzie dopuszczona do uczestnictwa w konwencie. W praktyce wyglądał to następująco.: Podczas odbierania identyfikatora poproszono mnie o złożenie podpisu na liście. Na górze kartki, niewielką czcionką, widniało „oświadczam, że zapoznałem się z regulaminem”. Kiedy zauważyłam, że przecież nic takiego nie miało miejsca, siedząca na akredytacji dziewczynka zauważyła dość opryskliwie, że przecież regulamin wisi i mogę go sobie przeczytać. Owszem wisiał – całkowicie nieczytelny i tonący w powodzi innych ogłoszeń. Nie był widoczny, a poza tym sprawiał wrażenie powieszonego cokolwiek pro forma.
Kolejną wtopą była książeczka z programem. Abstrahuję od faktu, że część osób dostała go ładnie wydrukowanego w lakierowanej okładce, a dla innych były po prostu kserówki. Bo to jest raczej kwestia rozminięcia się oczekiwanej ilości uczestników z rzeczywistą. Chodzi mi o fakt, że sam program był nieczytelny. Niby zawierał wszystkie informacje o tym, co działo się podczas konwentu, jednak znalezienie konkretnej rzeczy sprawiało trudność. Tabele prelekcji z nie do końca wydrukowanymi nazwiskami i tematami prezentacji były zaiste denerwujące.
Porażką wielkiego kalibru było zebranie rodziców przyszłych uczniów ZSŁ. Wyobraźcie sobie w środku konwentu tłum rodziców wchodzący, a następnie wychodzący z głównej auli. Być może tego typu zebrania nie są zależne od organizatorów, ale… hmmm… fakt ten wydał mi się cokolwiek dziwny…
Sam program zdawał się być przeznaczony dla „początkujących RPGowców”. Podobnie jak w ubiegłym roku silnie obsadzony został blok związany (cytując informator) z rozrywką elektroniczną – podzielony w tym roku na część komputerową i konsolową. Manga i anime oraz inne „gratki” rodem z Japonii przyciągnęły najmłodszą część konwentowiczów. Inna sprawa, że średni wiek uczestnika oscylował w okolicach gimnazjum.
Totalną klapą okazały się LARPy, ściślej fakt zorganizowania wszystkich o tej samej godzinie – o północy. Rozumiem, że większa część LARPów powinna odbywać się późno, ale przecież istnieje spora grupa fanów, która przyjeżdża na konwenty właśnie dla tej formy RPG. Kiedy zaś znajomi próbowali przełożyć organizowaną przez siebie grę na jakieś przedpołudnie, usłyszeli w odpowiedzi, że nie ma takiej możliwości, ponieważ wszystkie sale są pozajmowane. Jedynym wyjściem – nota bene zasugerowanym przez orgów – była gra poza budynkiem. A przecież ZSŁ jest dużą szkołą, z wieloma korytarzami i zakamarkami…
Zabrakło mi również możliwości zagrania sesji na sposób tradycyjny. W programie znalazła się co prawda jedna (sic !) sala i kilku akredytowanych MG, jednak nie było mi dane zobaczyć ani jednej rozgrywanej w tamtym miejscu sesji. Kiedy natomiast zaczęliśmy grać – ni stąd ni zowąd pojawiło się mnóstwo osób zdziwionych naszym zachowaniem. Po czwartym pytaniu z serii: „co wy właściwie tu robicie ?” zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno jestem na konwencie miłośników gier fabularnych.
W zasadzie przez cały mój pobyt na Teleporcie 2004 nie mogłam przestać się dziwić. A to organizacji, a to przebiegowi imprezy, a to zachowaniu uczestników. Kilkukrotnie nasunęło mi się pytanie, czy to jest właśnie kierunek w którym zmierza RPG. Mam nadzieję, że nie…
Aby jednak ta recenzja nie była wymienianiem samych porażek, wspomnę o kilku sprawach, które mnie pozytywnie zdziwiły. Przede wszystkim należy pochwalić fakt, iż osoba odpowiedzialna za prelekcje dużo wcześniej prosiła twórców programu o przygotowanie wystąpienia zastępczego, które miało być wygłoszone w razie gdyby jakieś inne wypadło. Podobno w trzech przypadkach zostały one wykorzystane.
Pozytywnie zapamiętałam też biegających tu i tam chłopców odpowiedzialnych za sprzątanie na korytarzach i w salach.
Znajomi battle’owcy chwalili sobie Turniej, a osoby zainteresowane karciankami i planszówkami też nie narzekały na nudę.
Osobiście podczas 4 dniowego konwentu znalazłam 3 (słownie: trzy) prelekcje, które wydały mi się ciekawe i świeże. Ale – podobnie jak na Dracoolu 2004 – to nazwiska prelegentów gwarantowały dobrą zabawę. Tak czy inaczej trzy ciekawe miniwykłady trochę mało…
Mam nadzieję, że być może przyszłoroczny Teleport będzie bardziej interesujący, aczkolwiek jeszcze nie wiem, czy się na nim pojawię. Dwa razy już się nacięłam…