Dlaczego akurat Finlandia? Przecież tam jest zimno i drogo! Gdybym ja był na twoim miejscu, pojechałbym do Hiszpanii. Wolę ciepłe klimaty. Jesteś pewna, że sobie tam poradzisz? Fiński jest bardzo trudny, potrafisz cokolwiek powiedzieć w tym języku? Oni jedzą tam słoną lukrecję, więc pewnie kiedy przyjedziesz, to będziesz cieniem samej siebie.
…i wiele innych komentarzy słyszałam przed swoim wyjazdem. Uśmiechałam się, kiwałam głową, a kiedy nadszedł czas wylotu, spakowałam walizkę i udałam się na przygodę swojego życia. Miałam spędzić w Joensuu, mieście daleko wysuniętym na północny wschód Finlandii, aż pięć miesięcy. Wszystko dzięki zakwalifikowaniu się do programu wymiany studenckiej Erasmus.
Co warto widzieć przed wyjazdem do Finlandii?
Zebrałam pięć podstawowych zasad, o których warto pamiętać, wyjeżdżając do innego kraju. Mam nadzieję, że pomogą Wam one w przygotowaniu się do wyjazdu Waszego życia. Musicie jednak pamiętać, że nie jest to prosta sprawa. Jeśli pakowanie na konwent zajmuje Wam chwilkę, tak zebranie wszystkiego, co potrzebujecie w obcym kraju, może okazać się dość trudne. Odkładanie tego na ostatni moment wcale Wam nie pomoże.
Po pierwsze: musicie nastawić się na zmianę klimatu i to dość gwałtowną. Kiedy przyjechałam do Helsinek, przywitała mnie temperatura -15°C. Gdy dojechałam do Joensuu, temperatura zniżyła się aż do -26°C. Pomimo tego, że miałam na sobie wiele warstw ubrań, moje ciało nie było przygotowane na aż taki mróz. Minęło kilka dni, zanim przystosowałam się do temperatury panującej na zewnątrz. Obecnie sięgają one co najwyżej -10°C.
Po drugie: w Finlandii jest godzina później niż w Polsce. Z początku trudno jest się przestawić, szczególnie, że słońce tutaj wstaje bardzo późno, a zachodzi dosyć wcześnie (już około 16 robi się ciemno!). Najgorzej jest jesienią, kiedy dzień jest naprawdę krótki, a na ulicach nie zalega jeszcze śnieg, który nieco „oświetla” Finlandię. Jeśli tylko poczujecie się źle i tracicie siły, biegnijcie do najbliżej „apteekki”. Jest to naturalna reakcja na brak odpowiedniej ilości światła słonecznego. Ze względu na ciemności musicie zaopatrzyć się w odblaski, sprzedają je w każdym supermarkecie.
Po trzecie: bez problemu dogadacie się z Finami po angielsku. Bardzo dużo osób zna ten język. Byłam mile zaskoczona, kiedy w autobusie starsza Finka chciała ze mną porozmawiać, a gdy wyjaśniłam, że nie potrafię mówić po fińsku – zaczęła mówić do mnie perfekcyjnym angielskim. W Finlandii są dwa języki urzędowe – fiński oraz szwedzki. Jeśli kiedykolwiek uczyliście się niemieckiego, napisy po szwedzku mogą Wam nieco przypominać ten język. Na zakupach jest nieco gorzej. Dużo produktów ma jedynie etykiety w języku fińskim lub szwedzkim. Czasami można znaleźć też rosyjski. Na początku najlepiej jest używać telefonu do tłumaczeń.
Po czwarte: jeśli wyjeżdżacie na studia, tak jak ja, musicie znaleźć zakwaterowanie. Zazwyczaj uczelnia sama podpowiada, gdzie je szukać. W Finlandii nie ma takich akademików, jakie są w Polsce. Uniwersytety za to oferują mieszkania studenckie. Pamiętajcie jednak, że w takim mieszkaniu w standardzie nie ma mebli oraz pościeli. Umeblowany pokój można zarezerwować wyłącznie zaznaczając odpowiednią opcję w formularzu internetowym, zaś pościel należy kupić sobie samemu.
Po piąte: Finlandia jest krajem drogim. Nie warto przeliczać wszystkiego na złotówki. Będzie Was tylko boleć głowa i przez to nie kupicie sobie cudownej Jaffy, bo będzie szkoda Wam wydać prawie 8 złotych na 1,5 litrowe picie. Przed wyjazdem załatwcie sobie stypendium lub urządźcie zrzutkę, aby zdobyć potrzebne fundusze.
Jacy są właściwie Finowie?
Są naszym przeciwieństwem – nie lubią głośnych rozmów, są bardzo cisi oraz nieśmiali. W komunikacji miejskiej trudno usłyszeć jakiekolwiek rozmowy. Finowie kochają kolejki oraz porządek. Nikt nie pcha się na chama. Wszyscy czekają grzecznie w jednym rzędzie, aż załatwią swoją sprawę. W wielu punktach obsługi należy wziąć numerek, aby odnaleźć odpowiednie okienko.
Pomimo tego, że wielu Finów jest nieśmiałych podczas rozmów, potrafią mocno wyrażać swoje „ja” poprzez ubiór. Studenci noszą tak zwane „overalle”, czyli jednoczęściowy kombinezon. Ich kolor jest zależny od klubu, do którego należą. Na przykład na University of Eastern Finland, gdzie studiuję, kolor niebieski jest zarezerwowany dla ESN-u, a morski – dla geografów. Na nogawki studenci naszywają przeróżne naszywki – swoich klubów, z imprez, które odwiedzili, a także za poszczególne osiągnięcia (na przykład naszywka za wypicie 5 litrów wódki). To sprawia, że nie ma dwóch jednakowych overalli i bez problemu można zidentyfikować zainteresowania danej osoby. Na konwentach również możecie kupić naszywki z ich nazwami lub Waszymi ulubionymi postaciami. Cieszą się one większą popularnością niż przypinki.
Muminomania
Kto z Was nie zna tych przemiłych białych stworków z Doliny? Każdy rozmyślał nad tym, jak nazywała się Mama i Tata Muminka przed pojawieniem się go na świecie. Wszyscy zawsze bali się Buki, a Mała Mi była wzorem złośliwości. Finowie są bardzo dumni z Muminków, są ich dziedzictwem narodowym i można je spotkać na każdym kroku. Już na samym lotnisku w Helsinkach można odwiedzić specjalny sklep, w którym można kupić gadżety wyłącznie z Muminkami. Jest w nim wszystko – zaczynając od pluszaków, a kończąc na gąbkach do kąpieli. W zwykłym supermarkecie również znajdziecie wiele produktów z Muminkami. Będąc w Finlandii, koniecznie musicie spróbować żelków w kształcie bohaterów bajki. Produkuje je Fazer (a jeśli o nim mowa, spróbujcie czekolady jogurtowo-jagodowej). Uważajcie jednak na czarne żelki. Jest to słona lukrecja (salmiakki). Może Wam bardzo nie smakować i zepsuć dalsze jedzenie. Jestem pewna, że większość dziewcząt będzie kusić wyjątkowa puszka z ciastkami – mimo, że kosztuje ponad 7 euro, warto! Powinniście również spróbować malinowej oranżady Muumi. Sprzedawana jest w małych puszkach i butelkach.
Niedaleko Turku znajduje się park tematyczny – Moominworld (Muumimaailma). Za 27 euro możecie spotkać się ze swoimi ulubionymi postaciami, zjeść coś pysznego w kuchni Mamy Muminka, a także spłatać komuś figla z Małą Mi.
Cosplaye z Muminków są również popularne wśród fińskiej młodzieży. Na konwentach często można spotkać Włóczykijów oraz Małe Mi.
Yukicon – 27 – 28 lutego, Helsinki
Pierwszym konwentem zagranicznym, na który się wybrałam, był Yukicon. Była to impreza mangowa, która odbyła się w ostatni weekend lutego w Helsinkach w hotelu Messukeskus. Już w piątek odebrałam swoją wejściówkę, na którą składały się: plastikowy identyfikator (z moim nazwiskiem i nickiem), smycz oraz opaska. Otrzymałam również informator, niestety cały po fińsku. Zawierał bardzo dobrą mapkę, która pomogła mi w zorientowaniu się, gdzie jestem. Yukicon nie oferował darmowych noclegów dla swoich uczestników.
Kiedy przybyło się na miejsce w sobotę, można byłoby być pewnym, że trafiło się właściwie. Nie obyło się bez kilometrowej kolejki, znanej nam z polskich realiów. Co ciekawe, w większości nie prowadzono żywych rozmów. Dużo osób stało na zimnie, wcale się nie uśmiechając i nie będąc ani grama podekscytowanymi, że przyjechali na konwent.
Po wejściu do hotelu, zostałam „uderzona” różnorodnością strojów. Prawie wszyscy byli przebrani, bardzo trudno było znaleźć w tłumie osobę, która przyszła „po cywilnemu”. Finowie nie przejmują się niczym – nie wstydzą się niedokończonych strojów, siepiących się nitek, a nawet niezbyt odpowiedniej figury dla postaci, którą cosplayują. Ważne jest dla nich pokazanie, do jakiego fandomu należą, a także jaką postać lubią najbardziej. Niektóre stroje zapierały dech w piersiach. Najlepsze były jeżdżące Daleki, sterowane w środku przez ich kierowców. Dodatkowo wydawały z siebie dźwięki. Wielokrotnie zaczepiały różne osoby, które się tego nie spodziewały.
Wśród rozmów można było usłyszeć sporo wstawek z języka angielskiego. Nie były to jednak pojedyncze słowa, jak u nas (takie jak nasze „sorry”), lecz całe zdania. Najczęściej używanymi zwrotami przez Finów były „what is going on?”, „what the hell” i „what time is it?”.
Program Yukiconu
Mimo, że na stronie konwentu można znaleźć zakładkę po angielsku, która mówi o szeregu atrakcji dla osób nieznających fińskiego, to rzeczywistość okazała się być nieco inna. W całym programie znalazły się jedynie dwie prelekcje po angielsku, w tym jedna ode mnie. Tematy były dość pokrewne, ponieważ ja mówiłam o polskich konwentach oraz cosplayu, zaś na następnym panelu trójka osób mówiła o zwyczajach konwentowych w Finlandii, Norwegii oraz Szwecji.
Przeglądając książeczkę, znalazłam wiele prelekcji o cosplayu, Pokemonach i Vocaloidach. Niestety, były one dla mnie nieosiągalne z powodu bariery językowej. Na konwentowiczów czekały również sale z: karaoke, DDR-ami oraz innymi grami muzycznymi „na przyciski”, a także grami konsolowymi. Największą popularnością cieszył się Osu Room, gdzie było najgłośniej, a śmiechy rozbrzmiewały co sekundę.
Kiedy już zmęczenie dawało się we znaki, można było odpocząć w kosmicznej kawiarence. Można było tam napić się wyśmienitej czekolady oraz zjeść ciastko, które przypomina wieżę z kleksem marmolady (Runebergintorttu). Obsługa kawiarenki była przebrana w prześliczne niebiesko-białe stroje pokojowych (wśród obsługi byli również chłopcy). Oprócz wypicia i zjedzenia czegoś pysznego, można było porozmawiać z kelnerem. Dzięki temu wiele klientów czuło się niczym bohaterki ulubionego anime.
Czas wydać pieniądze!
Żaden konwent nie może obyć się bez strefy handlowej. Na Yukiconie były aż trzy. Na głównej hali można było kupić wiele gadżetów z Japonii – do kupienia były ogromne japońskie pluszaki (wśród nich nawet lamy w cylindrach!), pocky, oranżada, portfele, gadżety do włosów. Niektórzy ze sprzedawców byli prawdziwymi Japończykami, którzy nie znali języka fińskiego, dlatego dało się z nimi porozmawiać jedynie po angielsku. Na głównej hali można było znaleźć również figurki w różnych rozmiarach, które cieszyły się wielką popularnością. Ich ceny były porównywalne z tymi, które mamy w Polsce. Nie zabrakło również komiksów oraz mang. W przeciwieństwie do Polski, w Finlandii nie tłumaczy się ich na fiński (oprócz komiksów, które można kupić w zwykłym supermarkecie, na przykład co dwa tygodnie wydawane są nowe numery Spider-Mana i Kaczora Donalda). Do kupienia więc były mangi wyłącznie w języku angielskim. Osoby, które jednak nie znalazły nic dla siebie, mogły jeszcze zobaczyć stoisko z koszulkami oraz bluzami. Finowie mają specyficzne poczucie humoru. Koszulki z Jezusem surfującym na fali rozeszły się jak ciepłe bułeczki. A podobno mówi się, że w Finlandii najtrudniej trafić do dwóch miejsc – sklepu Alko, gdzie można kupić wysoko procentowy alkohol, a także kościoła.
W drugiej hali handlowej znajdowała się strefa rękodzielnicza. Można było kupić printy wszelkiego rodzaju, przepiękne ręcznie robione figurki z elementami futrzanymi oraz postacie szydełkowe. Finowie bardzo lubią małe laleczki, które następnie laminują i przyczepiają do swoich Kankenów (Kanken to bardzo popularny plecak wśród osób z Krajów Nordyckich).
W trzeciej hali handlowej był pchli targ. Za niewielkie pieniądze można było kupić używane rzeczy, które innym już się znudziły. Były tam figurki, mangi, japońskie czasopisma, stroje, buty do cosplayów oraz legendarne tazo z Pokemonami.
Bardzo podoba mi się kultura Finów. Chociaż czasami przejście przez strefę handlową było dość trudne, to stojąc z tyłu i chcąc obejrzeć produkty, konwentowicze przesuwali się tak, aby pozwolić mi na lepszy widok. Nie musiałam mówić nawet „anteeksi” czyli „przepraszam”. Wyobrażacie sobie coś takiego w Polsce?
Cosplay na Yukiconie
Podczas Yukiconu odbyły się trzy konkursy cosplay – standard, fotograficzny oraz eliminacje do NCC – The Nordic Cosplay Championship. Każde miejsce na cosplayu było numerowane. Przed wejściem na widownię, należało wylosować sobie numer siedzenia przy stoliku obok. Dzięki temu nikt nie siadał w miejscach, które „zagracone” zagrażałyby bezpieczeństwu. Cosplay był prowadzony w języku fińskim. Niestety, mało zrozumiałam prowadzącą.
Pierwszym konkursem był standard. Oczekiwałam scenek, lecz ich nie było. Każdy uczestnik wychodził na scenę z przypiętym do stroju numerem. Pozował do zdjęć, a prowadząca czytała kilka śmiesznych faktów o ich stroju (jak wyjaśniła mi Finka, która siedziała obok). Cały konkurs wyglądał więc jak pokaz mody cosplayowej. Niektóre stroje prezentowane na scenie nie były wysokich lotów. O wiele ładniejsze i bardziej dopracowane można było zobaczyć „na korytarzu”. Po prezentacji, jury wybrało czwórkę najlepszych cosplayerów. Główną nagrodą był całkiem pokaźny zapas worbli.
Następnie wyłoniono zwycięzców konkursu fotograficznego. Polegał on na wcześniejszym wysłaniu swojego zdjęcia w cosplayu oraz opisania, jak powstał strój. Wszystkie zdjęcia, które brały udział w konkursie, zostały wyświetlane na dwóch ogromnych ekranach. Było ich zdumiewająco mało. Tym razem zwyciężczyni była tylko jedna. Nagrodzono ją statuetką oraz rocznym kodem do najnowszej wersji Photoshopa.
Na koniec wyłoniono jednego z trzech reprezentantów Finlandii na The Nordic Cosplay Championship. Finały NCC odbywają się w Szwecji na NärConie. W konkursie udział bierze pięć państw: Szwecja, Dania, Finlandia, Islandia oraz Norwegia. W eliminacjach na Yukiconie brała jedynie dwójka uczestników. Obie scenki opierały się na tak zwanym „lip-dubie”. Bardzo zabrakło mi w nich energii, jaką mają polscy cosplayerzy, nawet na standardowych konkursach. Żadna z dwóch scenek nie porwała nikogo do owacji na stojąco.
Podsumowanie
Bardzo cieszę się, że dostałam możliwość wyjechania do innego kraju, aby poznać nową kulturę. Finowie codziennie czymś mnie zaskakują. Ich fandom dość mocno różni się od naszego. Mam wrażenie, że większość osób jest o wiele milszych, ale również bardziej powściągliwych niż u nas w Polsce.
Na Yukicon przybyło ponad 2100 osób. Jeśli tylko pomyślicie, że większość osób było przebranych, daje to niewiarygodne wrażenie. Zostałam oczarowana przez kolorowe stroje oraz mnogość bohaterów, których spotkałam. Konkurs cosplay nie spełnił jednak moich oczekiwań, czekałam na show, jakie możemy oglądać na każdym polskim konwencie. Mam jednak nadzieję, że na kolejnych fińskich konwentach konkursy będą wyglądać zupełnie inaczej i jeszcze zostanę poderwana z miejsca, aby dać komuś owacje na stojąco.
Na koniec mam prośbę do Was – o czym chcielibyście przeczytać w następnym artykule z Finlandii? O nowym konwencie, czy może chcecie dowiedzieć się czegoś więcej o ich kulturze? Może jesteście zainteresowani ich słodyczami? Piszcie!