Gdyby Pyrkon nie przyniósł nam w tym roku afery, zapewne część ludzi czułaby się zawiedziona. Po skandalicznych kolejkach w 2013 roku i niezrozumianym filmiku reklamowym w zeszłym roku, przyszła pora na wizytę Janusza Korwin-Mikkego na imprezie.
Sytuacja nie jest łatwa do interpretacji, szkoda pozostawiona przez polityka niemała, ale większość komentarzy w Internecie jest po prostu bezsensowna. “O mój borze, Krul pojawił się na Pyrkonie, organizatorzy traktowali go jak świętą krowę, powinni zakazać mu przyjechać na imprezę”. Robi mi się zwyczajnie słabo, gdy czytam takie wypowiedzi.
Ale o co w ogóle chodzi?
Dla tych, którzy są szczęśliwymi ludźmi żyjącymi pod kamieniem, mam krótkie streszczenie sytuacji. W sobotę koło południa na teren Pyrkonu przybył Janusz Korwin-Mikke wraz ze swoją świtą (m.in. z posłem Przemysławem Wiplerem). Jego wizyta nie miała charakteru oficjalnego, przybył jako zwykły uczestnik, przebywał na imprezie dość krótko.
Organizatorzy festiwalu wysłali paru członków patrolu konwentowego, aby dopilnowali, żeby wizyta przebiegła jak najszybciej. W trakcie przebywania na imprezie JKM porobił sobie zdjęcia z cosplayerami, podobno spotkał się z Andrzejem Pilipiukiem (znanym z tego, że kiedyś, dawno temu, startował z list Unii Polityki Realnej), uwieczniono przekazanie mu „Sagi o Katanie” przez Artura Szyndlera i wepchnięto go poza kolejką na Żelazny Tron.
I najpewniej większość z nas nawet by nie zauważyła jego obecności – ot, przyjechał polityk, przebiegł przez imprezę i wyszedł – gdyby nie to, że ludzie stwierdzili, iż trzeba wylać wiadro pomyj na… organizatorów konwentu. Bo to w końcu ich wina, że sztab wyborczy wymyślił sobie taki plan reklamowy.
Internet pełen jest opinii ludzi, którzy uważają, że poradziliby sobie lepiej z wizytą „Krula”. A ja naprawdę mam ochotę wymiotować, gdy czytam ich wypowiedzi. Nie dlatego, że lubię Korwina (bo nie, jest mi totalnie obojętny), tylko dlatego, że nienawiść zmierza w złym kierunku. Nie mówiąc o tym, że nie rozumiem, jaki jest cel w tym całym cyrku.
Korwin fantastą jest
Wbrew temu, co wielu myśli, Korwin jest powiązany z fantastyką bardziej, niż mogłoby się wydawać. Nie mam tu wcale na myśli głoszonych przez niego utopijnych poglądów gospodarczych, ale fakt, że jego teksty publikowano na łamach „Fantastyki”, a co starsi członkowie fandomu pamiętają wizytę złożoną przez niego na Krakonie w latach 90. w roli gościa.
Oczywiście, mówienie, że wizyta polityka na Pyrkonie nie była zagraniem wizerunkowym, byłoby kłamstwem. Nie była jednak agitacją wyborczą, co niektórzy próbują wmówić. Agitacją nazywamy bowiem namawianie do głosowania w konkretny sposób, a takich rzeczy na „Ziemniakonie” zwyczajnie nie było.
Czy naprawdę niektórzy muszą zachowywać się jak dzieci, pisząc teksty o tym, że sama obecność polityka na imprezie zepsuła im zabawę? Oczywiście, poczuć mogą się dotknięci ci, którzy czekali w kolejce do Żelaznego Tronu, ale tak naprawdę dodatkowe 5 minut w kolejce nikomu nie robi żadnej różnicy.
Normalny człowiek, gdy musi obcować z kimś, kogo nie lubi, zachowuje pozory, a gdy tylko ma taką możliwość, idzie w inne miejsce. Teren Międzynarodowych Targów Poznańskich jest na tyle ogromny, że zdecydowana większość uczestników konwentu nie miała w ogóle styczności z politykiem. Osoby, którym nie pasowała jego obecność obok, mogły po prostu przejść w inne miejsce (pomijając znowu kwestię kolejki do Tronu).
A może by go nie wpuścić?
Najbardziej absurdalnymi stwierdzeniami, jakie pojawiły się w dyskursie, były hasła o niewpuszczeniu Janusza Korwin-Mikkego na teren imprezy. Nie zdają sobie ci ludzie sprawy, że nie ma w polskim prawie żadnych podstaw, aby odmówić komukolwiek wejścia na otwartą imprezę.
Nie można go też usunąć z powodu “widzi mi się”, bo od tego jest regulamin. Nawet pojawił się w nim w tym roku dodatkowy punkt, numer 36, mówiący o zakazie prowadzenia kampanii i agitacji politycznej na terenie festiwalu.
Organizatorzy zwyczajnie zabezpieczyli się, żeby wizyta polityka nie zamieniła się w wiec wyborczy, i z tego, co widziałem, wiecu wyborczego na Pyrkonie nie uświadczyliśmy. Podobno poseł Wipler został wyprowadzony z imprezy za hasła odnośnie pewnej partii, ale obyło się bez bójek i scen.
Szczerze, osoby, które chciały rzucać jajkami w polityka, spadły na naprawdę niski poziom. Nie wiem, co sobie myśleli, ale mogli zrobić krzywdę całej imprezie takim wybrykiem. Absolutnie nikt nie chciałby przedstawić fantastów w pozytywnym świetle po takim wybryku.
Dlaczego winisz organizatorów?
Organizatorzy Festiwalu Fantastyki Pyrkon zostali poddani po raz kolejny ciężkiej próbie. To pierwsza impreza w kraju, przy której tyle osób ma za złe organizatorom, że nie powstrzymali przyjazdu jakiejś osoby na konwent.
Tylko czy tak naprawdę wizyta JKM różni się od wizyty Wardęgi czy innych osób, które przyjechały do Poznania zbierać punkty lansu? Sam traktuję Pyrkon w specyficzny sposób, jako idealne miejsce do reklamowania Informatora. Nie ma w tym nic złego i nie dziwi mnie, że coraz szersze grono ludzi sięga po taki sposób ocieplania swojego wizerunku.
Poza jednym zgrzytem, z którego organizatorzy wytłumaczyli się bardzo logicznie (czyli Tronu i przepchania się do niego Janusza Korwin-Mikkego), i ja w pełni akceptuję takie rozwiązanie. Nikomu tak naprawdę krzywda się nie stała, a fandom skupił się na tym, co w wielu momentach wychodzi mu najlepiej – sraniu do własnego gniazda.
Możemy się kłócić, czy organizatorzy zrobili dobrze, czy źle. Ale wylewanie na nich wiadra pomyj, byle tylko zaznaczyć, jak bardzo nie lubi się polityki, jest po prostu niesmaczne. Koniec końców sama wizyta Janusza Korwin-Mikkego nie zniszczyła w żaden sposób festiwalu, a my powinniśmy po prostu powspominać, jak dobry był tegoroczny Pyrkon.