Gdy wracałem z Pyrkonu, myślałem o tym, co powinno znaleźć się w kolejnym felietonie. Pomysłów było parę: rozwój poznańskiego festiwalu, inteligencja tłumu w kolejce, akcje charytatywne na konwentach. Jednak gdy odespałem te niesamowite trzy dni, rozpętała się tradycyjna gównoburza o Nagrodę Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla.
Tym razem mamy do czynienia z kompletnie absurdalną sytuacją – pisarz Rafał Dębski obraził się na fanów przygotowujących listy pomocnicze do głosowania. Nie na komisję nagrody (chociaż próbuje tak argumentować), a na osoby, które z własnej woli pracują przy niej.
Lista pomocnicza do głosowania to spis utworów, które spełniają wymogi formalne, pozwalające na ubieganie się o nominację. W tym roku materiał taki przygotował Piotr Zawada, członek ŚKFu, związany z nagrodą tylko poprzez przynależność jego klubu do Związku Stowarzyszeń Fandom Polski. Nikt go nie prosił o wykonanie tej ciężkiej pracy i wszyscy powinniśmy mu za nią dziękować.
Piotr umieścił na liście tytuły spełniające wymagania regulaminu, łącznie z pozycjami wydanymi przez tzw. vanity press. Firmy tego typu oferują pomoc w publikacji, jednak autor ponosi koszty produkcji książki (druk, skład, korektę, itp), często zostając po wszystkim na lodzie. O nieuczciwych praktykach tego typu wydawnictw możecie przeczytać w artykule Marcina Zwierzchowskiego w Polityce.
Dębski uważa, że będąc na liście obok takich tytułów, promuje je swoim nazwiskiem. Domaga się więc, by usunięto jego publikacje na tak długo, jak książki tego typu będą mogły być nominowane do nagrody. Ostry sprzeciw poparli inni pisarze – Dariusz Domagalski, Marcin Mortka, Andrzej Pilipiuk czy Robert Szmidt. Być może dołączą też kolejni, którym nie podoba się cała sytuacja.
Trudno przy tym stwierdzić, czy Dębskiemu chodzi o wykluczenie książek wydawnictw vanity press, czy też o zmiany w regulaminie nagrody. Nie przeszkadza mu zarazem, że nominowane mogą być utwory, których autorzy mają problemy z tradycyjnym wydawnictwem (np. niechlujna korekta, opóźnienia w wypłacaniu honorariów, etc.). Nie obchodzi go też zdanie Rafała Cichowskiego, pisarza, który w vanity publishing swoją książkę wydał i jest w pełni świadomy z czym się to wiązało.
W całej tej aferze wyszło na to, że mało kto chyba rozumie sposób działania nagrody. Nie można ot tak, natychmiast, zmienić regulaminu. Uprawnione do tego jest Forum Fandomu, które odbędzie się na nadchodzącym Polconie we Wrocławiu. Wystosowane do ZSFP żądanie nie będzie miało żadnego wpływu na regulamin tegorocznej edycji.
Nieporozumienie polega też na tym, że mówi się o dopuszczeniu książek z vanity press do nagrody. Problem w tym, że one nigdy nie miały zakazu bycia nominowanym przez czytelników. Nagroda Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla jest plebiscytem z dwoma etapami głosowania. W pierwszym czytelnicy wybierają z wszystkich uprawnionych utworów, aby później, w trakcie Polconu, jego uczestnicy wybrali zwycięzcę z utworów nominowanych.
Jak przy każdym plebiscycie, wynik może być różny. Jednak szansa na to, aby książka wydana przez vanity press otrzymała nominację, jest niewielka. Niech przykładem będzie “Saga o Katanie” Artura Szyndlera (wiem, to zwykły self-publishing), która mimo całkiem sporego trollerskiego lobby do kolejnego etapu się nie dostała.
Zajdle z założenia dają możliwość nominowania każdej, nawet najgorszej książki. Bo to, że coś nam się nie podobało, nie oznacza, że ktoś inny danego tytułu nie lubi. Pomijam oczywiście szanse na to, że któryś z selfów będzie na tyle dobry, by zasłużyć na czyjś głos.
Jakkolwiek praktyki stosowane przez rodzime vanity publishing są złe i karygodne, wymuszanie poprzez bojkot jest jeszcze gorsze. Uważam też, że po takim wstępie wiele osób będzie całkowicie przeciwnych jakimkolwiek zmianom w Zajdlach.
Sam nie do końca rozumiem, dlaczego miałbym nie mieć prawa nominować utworu, który mi się podobał. Ze względu na tryb wydawniczy? Czy warto odrzucać ewentualną dobrą książkę tylko dlatego, że autor skorzystał z usług vanity press?
Absurdem jest także to, że Rafał Dębski uważa, iż jego nazwisko na tej liście promuje tego typu książki. Myśląc w ten sposób organizatorzy Pyrkonu powinni zakazać umieszczenia swojej imprezy w naszym kalendarium, bo ich obecność promuje inne inicjatywy, które jawią im się jako niegodne.
Lista pomocnicza zniknęła ze strony nagrody i udostępniono ją w pierwotnej formie, w jakiej Piotr przekazał ją na listę dyskusyjną fandomu. Czy Dębski tego chce, czy nie, ktoś zawsze może go do Zajdla nominować. Może oczywiście zniechęcać swoich fanów do głosowania na niego, idzie mu to zresztą doskonale. Gdyby jednak jakimś cudem dostał nagrodę, może oczywiście odmówić jej przyjęcia.
Jeśli ktoś uważa, że nominacje zostaną zalane przez słabe książki, brakuje mu całkowicie wiary w czytelników. Patrzę na listę laureatów nagrody w ciągu ostatnich lat i są tam rzecz jasna tytuły, które całkowicie nie trafiły w mój gust. W większości są to jednak pozycje przynajmniej warte uwagi lub po prostu dobre.
Koniec końców, na całej aferze najbardziej cierpi nie sam autor, ani nie nagroda czy rynek wydawniczy. Cierpią zwykli czytelnicy, którym dyktuje się co powinni nominować. Sposób wydania nie powinien decydować o tym, na co kto może zagłosować w plebiscycie na najlepszy literacki utwór fantastyczny. Oceniamy tekst, a nie wydawnictwo.
Cała gównoburza jest totalnie niepotrzebnym wybuchem autora. Można było na problem zwrócić uwagę w bardziej stonowany sposób. Oczywiście, w samej nagrodzie możliwe są zmiany. Może nawet są potrzebne. Zajdel to jednak nagroda czytelników. Jeśli pisarz dyktuje im co mają myśleć i jak działać, nie wierząc w ich inteligencję i dobry gust, to dlaczego mieliby oni go w ogóle słuchać?
O wiele prostszym i jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest nominowanie dobrych książek i opowiadań oraz namawianie znajomych do zrobienia tego samego. Wśród wydawanych tytułów zawsze pojawią się takie, co do których ludzie będą mieli wątpliwości. Mam więc jedną radę. Czytałeś? Podobało się? Nominuj!