Kiedy organizatorzy Pyrkonu ogłosili, że gościem ich konwentu będzie Orson Scott Card, nie przypuszczałem, że ktoś spróbuje zrobić z tego aferę. A jednak, pisarz znany ze swoich powieści o Enderze i Alvinie Stwórcy stał się kolejną kością niezgody dla naszego fandomu.
Moje zaskoczenie było wielkie, bo pewnie jak większość fanów nie interesuję się życiem prywatnym pisarzy. W ostatnim czasie dowiedziałem się o poglądach Carda więcej, niż bym chciał. Straciłem sporo szacunku dla autora, ale…
No właśnie: ale. W internetach pojawiło się nawoływanie do bojkotu. Moje zdanie na temat oddzielania twórczości od autora ładnie podsumował Jerzy Rzymowski w felietonie dla Kawerny, nie będę się więc rozwodził kolejny raz nad tym samym.
To, co najbardziej mnie zasmuciło w Cardgate, to dzielenie fandomu na lewicowy i prawicowy. Odcinanie się jednych od drugich ze względu na coś, co na konwentach i w działalności fanowskiej nie jest w żaden sposób ważne.
Oczywiście, to nie jest tak, że członkowie fandomu są całkowicie apolityczni. Mamy swoje poglądy, część z nas stoi po lewej stronie, część po prawej, a jeszcze inni (w tym ja) pośrodku. I jest nam z tym absolutnie bardzo dobrze, że mamy miejsce, w którym możemy wspólnie porozmawiać o interesującym nas wycinku popkultury.
Fandom to nie jest formalna grupa ludzi zainteresowanych danym hobby. Poprzez działalność do naszego grona trafiają ludzie o bardzo różnych poglądach. Żeby nie szukać daleko, wielu członków fandomu fantastycznego było zaangażowanych w powstanie partii Razem (w tym np. Marcin “MaWro” Wroński czy Kiciputek czyli Katarzyna Babis). Andrzej Pilipiuk startował w wyborach z list UPR (dla młodych – to taka stara partia Janusza Korwin-Mikke). Przykłady można mnożyć bardzo długo.
W codziennym życiu w wielu przypadkach nie zgadzam się z tymi osobami całkowicie i unikam rozmów z nimi (bo moglibyśmy pójść na noże). Ale konwent fantastyki to zupełnie inna sytuacja. Nie jadę na tego typu wydarzenie, żeby dyskutować o polityce i życiu codziennym.
Nie mówię tu nawet o eskapizmie, tylko zwyczajnie – konwenty są dla mnie odpoczynkiem i relaksem. Po co psuć sobie wspaniały weekend takimi dyskusjami? Mnie naprawdę nie interesuje czy skręcasz 3 razy w prawo, żeby uniknąć skrętu w lewo. Możesz mieć jakie chcesz poglądy, tak długo, jak zostawisz je w domu. Wiele razy spotkałem w knajpie konwentowej osoby z obu stron barykad, które dyskutowały spokojnie na zupełnie inne tematy.
Sam Pyrkon w swoim regulaminie posiada zapis o zakazie agitacji politycznej, będący reakcją na przyjazd kandydata na prezydenta RP na imprezę. Wiele innych konwentów tego zapisu nie musi posiadać, bo dla nas to jest oczywiste. Dyskusje o polityce naprawdę nie mają sensu w tym miejscu.
Całe Cardgate jest dla mnie dziwne. Oczywiście, jeśli nie chcecie jechać na Pyrkon, bo przeszkadzają wam poglądy jednego człowieka, mam nadzieje, że będzie konsekwentni i nie pojawicie się na żadnym konwencie, na którym którykolwiek z gości przejawia konserwatywne poglądy.
Nie wspominając o tym, że musicie dokonać weryfikacji poglądów organizatorów, wśród których może znaleźć się ktoś według was nieodpowiedni, mogący wykorzystać swoją pozycję do głoszenia poglądów, z którymi nie jest wam po drodze. Szybko okaże się, że po prostu nie możecie jeździć na konwenty, bo łatwo znaleźć nieprawomyślne idee wśród ludzi, których można spotkać.
Oczywiście, literatura fantastyczna niejednokrotnie porusza tematy trudne społecznie. Tylko należy pamiętać, że w pewnym momencie trzeba postawić grubą kreskę między fikcją a rzeczywistością. Ta pierwsza, owszem, pozwala nam przemyśleć pewne rzeczy względem drugiej, ale to temat do dyskusji czysto akademickiej.