Zakończony w zeszły weekend finał WOŚP sprawił, że zacząłem się zastanawiać nad tematem dobroczynności fandomowej. W końcu wydawałoby się, że działając jako wolontariusze, pewne rzeczy naturalnie do nas pasują.
Mimo to nie mogę bez zająknięcia wymienić akcji charytatywnych organizowanych przez jakąkolwiek grupę fandomową. Oczywiście, widziałem wiele zbiórek przeprowadzonych na imprezach fantastycznych – od Polskiej Akcji Humanitarnej na zeszłorocznym Pyrkonie (i nie tylko), przez wspieranie przez Avangardę Stowarzyszenia Pomocy Świnkom Morskim (obecnie zwanymi kawiami domowymi), do zbiórek krwi na różnych konwentach.
Zawsze jednak podpinaliśmy się pod działającą już fundację, w charakterze wsparcia. W wielu przypadkach konwentowi organizatorzy nawet nie byli zaangażowani w samą akcję, zostawiając ją całkowicie ludziom spoza naszego środowiska.
Podobnie zresztą jest ze stowarzyszeniami, które niejednokrotnie mają zapisane w statucie jako cel istnienia popularyzację fantastyki. Tyle że realizacja tego zadania rzadko jest prowadzona chociażby przez organizowanie publicznego czytania książek czy zakup ich dla bibliotek szkolnych. Chociaż kluby angażują się w różne akcje, trudno znaleźć jakiekolwiek informacje o tym.
Wydawałoby się, że ciąży na nas odpowiedzialność społeczna, a mimo to, jeśli o te sprawy chodzi, stoimy w miejscu. Nie mam tego nikomu za złe. Wszak sam niewiele w tym temacie zrobiłem. Patrząc jednak na możliwości, dziwię się, że tak naprawdę nikt z nas ich nie wykorzystał.
Bez najmniejszego problemu składamy wnioski o granty w ramach programów popularyzacji czytelnictwa czy kultury, ale czy tak naprawdę realizujemy tego typu cele? Czy bardziej znani goście na konwencie sprawią, że ludzie zaczną czytać więcej?
Konwenty, chociaż coraz bardziej otwarte na ludzi z zewnątrz, nie są niczym innym jak imprezami, które mają dostarczyć dobrej zabawy uczestnikom. Nie mówię, że wszystkie powinny stać się czymś więcej, ale na pewno ciekawie byłoby, gdyby któraś impreza spróbowała.
W końcu co stoi na przeszkodzie, by na festiwal zaprosić za darmo dzieci z domów dziecka? Albo zorganizować akcję, która mogłaby realnie dać radość tym, którzy mają ciężko? Może przy okazji pokochaliby nasze hobby tak samo jak my?
Oczywiście, ukoronowaniem całości byłaby impreza, która całe zyski przeznaczyłaby na cel dobroczynny. Niestety, znając realia i koszty organizacji konwentu, wątpię, żeby komukolwiek udało się zorganizować taki event w dużej skali, który nie przyniósłby strat. Nie mamy jako organizacje fandomowe doświadczeń, na których można by oprzeć wnioski o udostępnienie lokalu za darmo. Żadna firma nie udzieli wsparcia finansowego komuś, kto nie ma udokumentowanej historii w przeprowadzaniu tego typu akcji.
Oczywiście, celowo przesadzam. Próbowałem znaleźć informacje o akcjach charytatywnych robionych przez organizacje fandomowe. Ku mojemu zaskoczeniu, praktycznie nikt nie archiwizuje tego typu działalności w swoim wirtualnym portfolio.
Wbrew temu co napisałem, fandom działa charytatywnie w wielu miejscach. Krótka chwila rozmowy z osobami zaangażowanymi w tego typu projekty pokazała mi, że włączamy się w tego typu działalność. To z czym ma problem, to chwalenie się tym na stronach internetowych i spektakularność tego typu akcji. Czy naprawdę wstydzimy się tego, że pomagamy innym?