Stało się. Najbardziej rozpoznawalny twórca komiksów, Stan “the Man” Lee, odszedł w wieku 95 lat. Jego wpływ na popkulturę, a zatem i na konwenty, był przeogromny. Postacie stworzone przez niego zdominowały świat komiksu i filmu (tylko z grami niestety nie do końca się udało). Ciężko wyrazić mi smutek, który czuję, bo był on dla mnie po prostu ważny, chociaż nie znałem go osobiście.
Do dziś pamiętam ostatni odcinek animowanego Spider-Mana z lat 90, w którym Peter Parker spotyka Stana Lee w naszym kawałku multiversum. To było piękne zakończenie opowiadanej historii – bohater spotyka swojego stwórcę. To było pierwsze cameo z nim jakie widziałem w życiu. Wkrótce zobaczę ostatnie – mam nadzieję, że będzie równie godne co pierwsze.
Na dzisiejszych konwentach spotkanie cosplayera odtwarzającego bohatera współtworzonego przez Stana Lee jest banalnie proste – każdy może mieć zdjęcie ze Spider-Manem, Iron Manem, Fantastyczną Czwórką czy innymi. Wątpię by bez niego uniwersa superbohaterskie były w tym miejscu, w którym są teraz. Jest mi strasznie trudno wyobrazić sobie świat bez Stana Lee – a jednak właśnie się w nim znajdujemy. Marvel oczywiście będzie trwał dalej, tak samo jak jego pomysły. Mimo wszystko, to nie będzie już to samo.
The Man przeżył spełnione życie. Osiągnął wszystko, co mógł w tym kawałku świata. Nie ma chyba osoby interesującej się komiksem superbohaterskim, która nie znałaby tego nazwiska. Wszyscy sobie zdawali sprawę, że prędzej czy później Stan od nas odejdzie. 95 lat to wiek, którego można pozazdrościć. A Lee był cały czas sprawny i aktywny.
Każdy na śmierć reaguje we własny sposób. Jedni potrzebują publicznie wyrazić swój smutek, inni potrzebują w ciszy i spokoju przetrawić sytuację. Czasami jedni nie rozumieją drugich, uważając, że tylko ich droga to jedyny i prawidłowy sposób na radzenie sobie z żałobą. Cóż, ludzie zawsze uważają, że wiedzą lepiej co inni powinni robić – takie spory będą i nie ma na to rady. Większość jednak jest w stanie zrozumieć oba typy osób.
Są jeszcze ci, którzy uważają, że ludzie chcą zdobyć nekrofejm i wytykają innym próbę wypromowania się na czyjejś śmierci. Tych ludzi absolutnie nie rozumiem. Jeśli ktoś potrzebuje wyrazić swój smutek i oddać hołd zmarłemu, nie robi tego po to, żeby się promować. Daję głowę, że lwia część ludzi, która napisała o śmierci Stana Lee, wolałaby, żeby żył dalej. Nie mam też zamiaru weryfikować, kto faktycznie był fanem, a kto nie.
Bardzo bym nie chciał na Informatorze Konwenotwym przekazywać takich informacji, ale są one dla nas, fanów, ważne. Nie widziałem, żeby ktokolwiek miał na tyle mało taktu, żeby promować post o śmierci Stana Lee. Dopiero w takim wypadku wyraźnie byłoby widać, że ktoś faktycznie wykorzystuje ten smutny moment. Ale jeśli masz problem z tym, że naprawdę nam zależało na człowieku, który dał nam tyle radości w życiu, to masz problem z samym sobą.
Wychowałem się na Spider-Manie, X-Menach, Iron Manie. To właśnie światy i postacie współtworzone przez Stana Lee pobudzały u mnie fantazję. Do dziś uwielbiam czytać i oglądać historię w tematyce superbohaterskiej. Nie pozostaje mi powiedzieć nic innego jak: “Excelsior!”