Mając kontakt z normalsami, niejednokrotnie słyszę, jaki to fandom nie jest zły, że to zło wcielone i nigdy nie chcą do niego należeć. Oczywiście, nie mogę im nakazać zmiany nastawienia, ale wynika ono z błędnego wyobrażenia o tej społeczności, pełnego głupich stereotypów.
Może jednak zanim zacznę, wytłumaczę czym w zasadzie jest fandom według mnie, bo zdaję sobie sprawę, że ilu ludzi, tyle opinii. Fandom to nieformalna grupa fanów, aktywnie działająca na rzecz swojego hobby. To określenie nie wyczerpuje tematu ostatecznie, ale przynajmniej daje rozeznanie, o co chodzi.
Co to oznacza? W dużym skrócie – jeśli jedziesz na konwent, bierzesz w nim udział aktywnie, tworzysz program, gżdaczujesz, włączasz się w dyskusje, to w zasadzie jesteś członkiem fandomu.
Nie istnieje żadna forma zapisywania się do fandomu. Istnieją oczywiście kluby, ale to nie przynależność do nich decyduje o byciu w tej grupie. Poznałem nawet człowieka, który mimo pełnienia funkcji wiceprezesa w klubie, nie poczuwał się do bycia członkiem fandomu. Nie ma zresztą nikogo, kto może wydać arbitralną decyzję, o tym kto jest w fandomie, a kto nie.
Ludzie w fandomie są różni, mają odmienne poglądy polityczne, zarabiają, pracując w wielu branżach, nie tylko tych związanych z fantastyką. To co ich spaja, to hobby, które bezinteresownie popularyzują.
Co jest więc złego w tej grupie ludzi? Dlaczego co chwilę słyszę, że X i Y nie chcą być już w fandomie?
Najczęściej pojawia się opinia, że grupa ta jest hermetyczna i nowi ludzie spotykają się z ostracyzmem. I nie przeczę, są grupki mniej lub bardziej zamknięte na innych. Na konwentach (zwłaszcza tych dużych) ludzie trzymają się swoich znajomych.
Niektórzy członkowie fandomu podchodzą też śmiertelnie poważnie do swojego hobby. Nie akceptują żartów o ich ulubionej książce czy filmie, a za obrazę są gotowi wytoczyć największe działa internetowego flejmu.
Największym problemem fandomu jest jednak to, że dla zwykłego, szarego człowieka, jesteśmy po prostu bandą dziwaków. Normals najpewniej nawet nie wie, że w ogóle funkcjonujemy jako zbiorowość.
Rozumiem, że są ludzie, którzy nie chcą być postrzegani jako totalne przegrywy przez resztę społeczeństwa. Z drugiej strony, nie rozumiem totalnie, jeśli ktoś wstydzi się swojego hobby.
Do całości dochodzi czynnik ludzki. Bo jakby piękna nie była idea fandomu, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie ją niszczył. A ludzie, jak to ludzie, kochają się kłócić ze sobą o najmniejszą nawet sprawę. Jeśli to powoduje, że nie chcesz być w fandomie, powinieneś pomyśleć o zamieszkaniu na bezludnej wyspie.
Sam niejednokrotnie mam dość fandomu jako takiego. Ale jestem tu dalej, bo mimo wszystko wśród tych ludzi poznałem wielu przyjaciół, a udzielanie się w naszym środowisku sprawia mi ogromną przyjemność.
Nie taki fandom straszny, jak go malują. Możliwe, że dla wielu jesteśmy grupą przegrywów życiowych, którzy bawią się w elfiki i krasnoludki. Dla mnie jednak dorosłe życie bez hobby zwyczajnie byłoby strasznie nudne. A jeśli tylko mogę się dzielić swoją pasją z resztą fandomu, tym lepiej dla każdego.