Jednym z nowych trendów na większych konwentach jest tworzenie wiosek fanowskich. Strefy te powstają w celu promowania innych wydarzeń i ciekawych inicjatyw fandomowych. Trudno mi określić, kto zapoczątkował ten trend, jednak z czystym sumieniem mogę powiedzieć – lubię to.
Potrzeba zrodziła się z potrzeby wspólnego promowania własnych imprez. Strefy takie pojawiły się m.in. na Polconach (np. w Bielsku-Białej w 2014), na Pyrkonach (nazwane Strefą Fantastycznych Inicjatyw) czy Falkonie.
Pomysł przywędrował do nas z zagranicznych konwentów, na których Fan Village są stałym elementem krajobrazu. Wiele osób zachwycało się po ostatnim Lonconie tym, jak fani organizują tego typu miejsca.
Niestety, nie zawsze wykorzystujemy prawidłowo potencjał Wiosek Fanowskich. Większość konwentów w ogóle nie reklamuje posiadania takiego miejsca, a w wielu wypadkach to takie strefy żalu, w których znajdziemy parę smutnych stoisk, na których przedstawiciel inicjatywy opowiada o swoim przedsięwzięciu. Wcale tak być nie musi. Można bardziej kreatywnie, tyleż pomysłów na promocję można przecież wymyślić.
Organizatorzy konwentów posiadających takie miejsca powinni zadbać ze swej strony o odpowiednie oznakowanie i rozreklamowanie takiego miejsca. Na zeszłorocznym Falkonie, wioska fanowska istniała, jednak nigdzie o niej nie napisano. Przechodząc po hali wystawców, można było trafić na ciąg stoisk innych inicjatyw. Zainteresowanie było oczywiście nikłe, całość znajdowała się trochę z boku i mało kto był w ogóle zaciekawiony w jakikolwiek sposób.
Jako fan, który lubi tego typu miejsca, wolałbym wiedzieć wcześniej o istnieniu takiej strefy. Puszczenie odpowiedniej informacji w swoich kanałach nikogo przecież nie boli. Nie mówiąc o tym, że przecież dzięki temu łatwiej dotrzeć do zainteresowanych.
Często razi w tego typu miejscach niewielkie zaangażowanie “wystawców”. Niejednokrotnie stoisko składa się ze smutnej ławki, za którą stoi smutny człowiek. I tyle. Czasem jeszcze można dostać ulotkę, ale nie oszukujmy się – większość z nas wyrzuca je z miejsca do kosza.
Oczywiście, trafiają się perełki, które zapadają w pamięć. Przykład? Rafał W. Orkan, stojący w swoim pełnym, postapokaliptycznym stroju Zakonnika. Albo łamigłówki na stoisku Kapitularza czy pięknie udekorowane stoisko Wielkopolskiego Oddziału Gwiezdnej Floty. To dowodzi, że stoisko promocyjne wcale nie musi być smutne.
Organizatorzy konwentu powinni zachęcać twórców stoisk do tworzenia rzeczy fajnych i epickich. Niestety, przeważa chodzenie na łatwiznę. Kreatywność organizatorów jest w wielkim odwrocie. Mam jednak nadzieję, że z czasem Wioski Fanowskie będą coraz lepsze i ciekawsze dla uczestników imprez.