Jakiś czas temu na grupie Polska Fantastyka pojawił się wpis Marcina Zwierzchowskiego (m.in. redaktora działu literatury zagranicznej Nowej Fantastyki) o problemach polskiego publicysty fantastycznego. Jesteśmy w bardzo dziwnym momencie, kiedy kurczy się ilość miejsc do tradycyjnego publikowania, a organizatorzy konwentów czasem wolą zaprosić pisarza, który jeszcze nie wydał książki, niż doświadczonego publicystę.
Cały problem zaczyna się według mnie już w działalności fanów, bo w końcu wśród nich można rekrutować do tradycyjnego czasopisma. Znaleźć dziś dobrą publicystykę na jakimkolwiek portalu fanowskim graniczy z cudem. Jesteśmy zalewani przez recenzje i relacje pisane przez ludzi, którzy mają nikłe pojęcie o tym, co w zasadzie chcą przekazać.
Na domiar złego serwisy nie dbają o jakość materiałów. Redakcja tekstów nie istnieje. Publicystyka fanowska pełna jest błędów merytorycznych i bzdur nie mających pokrycia w rzeczywistości. Czasami zmiana paru zdań może jednak sprawić, że artykuł z bardzo złego zmieni się w doskonały. Świętej pamięci lucek zawsze powtarzał mi, że nie ma złych tekstów, są tylko te nie zredagowane. Dzisiaj widzę, jak bardzo miał rację.
Nie chodzi mi o to, żeby ludzie przestali pisać. Ja bardzo chcę, żeby pisali jak najwięcej. Bo jak wiadomo, im nas więcej, tym jedzenia więcej. Duża ilość contentu sprawia, że każdy znajdzie takie teksty, które mu odpowiadają. Niestety, działalność fanowska w tej sferze mocno się rozrzedziła. Jest kilka serwisów (o zróżnicowanej jakości), ale większość woli pisać blogi. To utrudnia znalezienie wartościowych tekstów. A te, na które trafiam, no cóż…
Nie mówię, że prowadzenie własnego bloga jest złe, jednak utrudnia ono dotarcie do zainteresowanych. Trzeba poświęcić naprawde sporo czasu, żeby ktoś faktycznie nas czytał. Pisząc dla serwisu docieranie do ludzi jest o wiele łatwiejsze, zwykle ma on ugruntowaną pozycję, ma trochę łatwiej z pozycjonowaniem w Google. Oczywiście, wszystko jest relatywne i w niektórych wypadkach łatwiej dotrzeć ze swoim tekstem do czytelników na blogu, biorąc pod uwagę aktywność serwisów w tym zakresie.
Ostatnio robiłem eksperyment, czytając relacje z Polconu w Toruniu i przeglądając je pod kątem merytorycznym. Większość z nich zwróciłbym z wieloma uwagami do autora. Trafiały się bzdury typu zrzucenie odpowiedzialności za remont na organizatorów, czy określanie konwentu małym w porównaniu z np. Dniami Fantastyki we Wrocławiu (w rzeczywistości różnice w liczbie uczestników nie są wielkie, ale DF odbywają się w bardziej ściśniętym budynku).
Wertując relacje z innych konwentów, natrafiłem też na opieranie się na niesprawdzonych opiniach zasłyszanych u kolegi (!), narzekanie na brak prywatnego sleeproomu dla mediów (!!) czy też narzekanie na brak specjalnego schowka na sprzęt wysłannika (!!!). Ręce mi opadają, że ktoś puszcza takie rzeczy. Być może jestem zbyt wymagający, może jestem stetryczały, ale od tekstu po prostu oczekuję rzetelności. Pierwszym pytaniem które powinien sobie postawić piszący jest czy to na pewno interesuje szarego uczestnika imprezy? Drugą rzeczą jest weryfikacja informacji, czy to u organizatora czy to wśród innych uczestników będących przy zdarzeniu. Tak niewiele, a cała relacja dzięki temu może zmienić się w dobry tekst.
A co z resztą publicystyki? Jak jest z artykułami innymi niż recenzje i relacje? Odpowiedź jest prosta – jest bardzo źle. Serwisy opierają swoją działalność na recenzjach i newsach. Problem jest taki, że dzisiaj newsy docierają do nas z tylu miejsc, że niekoniecznie potrzebujemy do tego kolejnych serwisów. A recenzje, pomijając ich jakość, napisać może każdy.
Mało komu chce się pisać felietony, artykuły przekrojowe i inne teksty publicystyczne. Bardzo nad tym ubolewam. Nie mówię tu nawet o publicystyce fandomowej, która praktycznie nie istnieje. Rzadko w naszej fantastycznej sieci można spotkać ciekawy i wartościowy artykuł. Zdaje sobie sprawę, że potrzeba czasu, żeby napisać coś bardziej wymagającego. Że trzeba spoglądać do źródeł.
Za każdym razem, gdy kilka osób mi mówi, że napisałem fajny felieton, wiem, że warto iść tą drogą. Więc kto wie? Może ktoś z was się skusi na napisanie jakiegoś fajnego artykułu? Nie wierzę, że żaden serwis nie chciałby dobrej publicystyki. Oczywiście, że wymaga ona pracy. Tekst potrzebuje korekty, redakcji i oprawy graficznej. Ale skoro ja przez ostatnie 3 lata napisałem kilkadziesiąt felietonów, każdy może.