Wybuchające co chwilę flejmy o wolontariuszy zaczynają mnie irytować. Dochodzę do wniosku, że masa ludzi nie rozumie, jak działa fandom, dlaczego tak to wygląda i kto tak naprawdę na tym zyskuje.
U podstaw fandomu stoi jedna zasada – wszystko, co organizujemy, robimy od fanów dla fanów. Co oznacza ta magiczna formułka? Oczywiście, nie ma jednej słusznej definicji. W największym skrócie – to wykonywanie bezpłatnie swojej pracy ku uciesze innych fanów danej dziedziny.
Jeszcze kilka lat temu sprawa była prosta i zrozumiała, w końcu nikt nigdy ani grosza nie brał za swoją pracę. Wraz z rozrostem konwentów wszystko zaczęło się komplikować. Od kilku lat Pyrkon płaci części swoich organizatorów (dokładnie pisząc: sześciu koordynatorom), we wnioskach o granty wpisujemy listę płac, aby zwiększyć jego wartość, a już wkrótce będziemy mieli do czynienia z paroma wydarzeniami organizowanymi w pełni przez firmy (Comic Con Polska i Warsaw Comic Con na przykład).
Wiele osób uważa, że Pyrkon przestał być imprezą fanowską w momencie rozpoczęcia wypłacania wynagrodzeń. Nie do końca rozumiem to podejście. Całą imprezę robi 85 organizatorów i tysiące wolontariuszy. Wszyscy działają na zasadzie “od fanów dla fanów”.
Być może część osób zazdrości milionów monet swoim wyżej postawionym kolegom w tej organizacji, jednak gwarantuję wam – nie pływają oni w wannie pełnej forsy. Stawki, o których słyszałem, wskazują na zarobki raczej poniżej średniej krajowej.
Druga sprawa to liczba godzin przeznaczonych na organizację imprezy. Jeśli mówimy o pełnym etacie, czyli 40 godzinach tygodniowo, to niestety, ale nie ma realnie nikogo, kto mógłby taką pracę wykonywać za darmo. Chyba że byłby czyimś utrzymankiem.
Pracę tę oczywiście można podzielić na kilka osób, ale wtedy nie byłaby ona wykonana tak efektywnie jak przez jedną osobę (dodatkowy czas na przepływ informacji) i spowodowałaby ogromny rozrost organizacji (minimalnie dodatkowe 20 osób).
Zresztą, jeśli ktoś wycina Pyrkon z imprez fanowskich, zastanawia mnie jak podchodzi on do Polconu, Falkonu, Coperniconu czy Wrocławskich Dni Fantastyki? Imprezy te działają w różnych modelach, ale żadna z nich nie jest czystym “od fanów dla fanów”.
Może część z was oświecę. Polcon 2016 wypłacał wynagrodzenia. Falkon wypłaca wynagrodzenia. Copernicon wypłaca wynagrodzenia. Wrocławskie Dni Fantastyki w sporej mierze są robione przez pracowników CK Zamek.
Oczywiście, często jest tak, że organizator pieniądze otrzymane z grantu dotuje na rzecz stowarzyszenia, w którym działa. Pytanie – jak długo to będzie trwało? Wraz z rozrostem imprezy organizator będzie musiał poświęcić więcej niż kilka godzin tygodniowo.
Jedyne co może boleć w sprawie to kompletny brak jawności. Na stronie żadnego z tych wydarzeń nie widnieje informacja o tym, że ktoś otrzymuje pieniądze za wykonaną pracę. Patrząc jednak na to, jak niektórzy piętnują zamienienie hobby w zawód, nie jestem mocno zdziwiony.
Zdecydowanie większość z nas nie zarabia robiąc konwenty. Jasne, miło jest jak do portfela wpadną dodatkowe pieniądze. Ale o ile nie mówimy o magicznej szóstce Pyrkonu, mówimy o kieszonkowym, które w żaden sposób nie oddaje czasu pracy poświęconego na organizację.
Dzięki takiemu modelowi nasze imprezy w ogóle mają szansę się odbyć. Nawet Pyrkonu nie stać, by płacić za godzinę pracy prelegenta czy gżdacza. Nawet ustalając stawkę na minimum 10 zł, mówimy o zwiększeniu kosztów o dziesiątki tysięcy złotych. Matematyka jest bezwzględna. Nikt z nas nie przyjedzie na konwent zrobić prelekcji, jeśli otrzyma za to wynagrodzenie takiego rzędu.
Każdy musi sam zdecydować, co oznacza według niego “od fanów dla fanów”. Musi jednak pamiętać, że rzucając oskarżenia wobec Pyrkonu, musi je rzucić w stronę innych imprez w kraju.
Na modelu od fanów dla fanów nie zarabiają organizatorzy, którzy wedle niektórych januszują. Nie zyskują też firmy, które sprzedają swoje produkty na konwentach. Na tym zyskujemy my – fani. Dzięki temu mamy w ogóle możliwość spełniania swoich fanaberii.
Z jednej strony ludzie krzyczą, że jest za drogo; z drugiej, że w zapomnienie odchodzi zasada “od fanów dla fanów”. A ja osobiście się cieszę, że mamy tyle imprez w kraju o tak zróżnicowanym modelu organizacyjnym, że powstają konwenty mające zamiar działać na profesjonalnych zasadach. My jako fani wygrywamy na tym najbardziej.