Do Polconu został już tylko miesiąc, a ja ciągle patrzę czarno w przyszłość. Nie mam tu bynajmniej na myśli nadchodzącej edycji najstarszego polskiego konwentu, tylko to, co dalej. Za rok Polcon zorganizuje Stowarzyszenie Thorn w Toruniu. Za dwa lata impreza trafi najpewniej do Białegostoku. A co potem? Niestety, nie widzę chętnych, którzy by się bohatersko rzucali do robienia tego konwentu.
Patrząc, jak rosną wymagania ludzi wobec imprez fandomowych, zwłaszcza wobec Polconu, nie dziwi mnie, że mało kto chce podjąć to wyzwanie. W dotychczasowej historii wiele klubów nie sprostało oczekiwaniom. Przykładowo – widział ktoś ostatnio konwent w Bielsku? Polcon 2014 skutecznie zrównał z ziemią aktywistów z tego miasta.
Problemów organizacyjnych jest kilka. Jednym z większych jest przygotowanie głosowania na Zajdle. Wiele klubów zgłaszało, że ZSFP jest w tym temacie mało responsywne. Obecnie funkcja opiekuna nagrody jest czysto koleżeńska i nie ma ona ani żadnej mocy sprawczej, ani żadnych obowiązków. Myślę, że dobrze by było, gdyby sformalizować tę funkcję, ustanowić ją osobą kontaktową w sprawach nagrody dla organizatorów konwentów.
Oczywiście, trzeba pamiętać, że cała nasza działalność opiera się na zasadzie od fanów dla fanów. Nie można wymagać zbyt dużo od kogoś, kto poświęca swój prywatny czas całkowicie za darmo. Nie może też być tak, że całość jest przygotowywana na szybko przed imprezą. Jak mówi stare korporacyjne powiedzenie, kto sieje asapy, ten zbiera fakapy. Organizatorzy Polconu mają dwa lata na przygotowanie konwentu, warto więc z nich korzystać. Choćby w zakresie samej nagrody Zajdla.
Kolejnym problemem jest identyfikacja wizualna Polconu, która w żaden sposób nie jest spójna. Jest to zarazem pułapka. Po zmianach w tej kwestii już mało kto uwierzy, że co roku konwent robi inna ekipa – spójność wizualna musi więc nieść ze sobą większą współpracą organizatorów kolejnych edycji i ZSFP, który będzie wszystko spajał.
Wspomnieć wypada o stronie imprezy. Podobno są działania, żeby ją ujednolicić i każdy kolejny Polcon będzie miał jedną stronę. Pytanie oczywiście, czy organizatorzy zaakceptują takie ograniczenie wizji, ale… dla dobra konwentu to bardzo ważne, żeby co roku był ten sam adres strony.
Jednak to, co jest największym problemem Polconu, to fani i ich oczekiwania. W czasach, gdy prawie każdy chce zrobić swój konwent jako ten największy, wymagania wobec imprez urosły. Polcony niejednokrotnie niepotrzebnie dotykają tematów, które nie są mu bardzo potrzebne.
Zróbmy więc rachunek sumienia i zastanówmy się, czy wolimy Polcon robiony w coraz to większych miejscówkach, odstraszając organizatorów z małych miast, czy może chcielibyśmy kolejnego Bielska lub Błażejewka? Jeśli mam wybierać duży konwent, wybiorę Pyrkon. Podobnie pomyślą setki osób.
Polcon może być nawet imprezą na 500 osób. Ważne, żeby to były osoby, które chcą na Polcon przyjechać. Nasz najstarszy konwent wcale nie musi mieć misji promowania fantastyki (i przez to otwierania się na casuali). Może to spokojnie zostawić większym imprezom.
Wśród fanów pojawiają się głosy mówiące, że potrzebna jest większa kontrola społeczeństwa fanowskiego nad organizatorami. Z jednej strony je rozumiem, z drugiej obawiam się, że zniechęci to jeszcze więcej ludzi do robienia Polconu. Czy tego właśnie pragniemy? Polconów w kilku dużych miastach robionych cyklicznie przez te same kluby?
Chętnie bym pojechał na Polcon w Piszu, którym odgrażała się jedna osoba. Chętnie bym zobaczył Polcon w górach, w ośrodku wypoczynkowym. To o czym musimy pamiętać, to że Polcon jest imprezą dla nas. Nie dla mediów ogólnopolskich, nie dla casuali, tylko dla fanów fantastyki. I to my powinniśmy się na niej dobrze bawić.