Reklamowanie swojego konwentu to jedno z najbardziej podstawowych zadań organizatorów. Dotarcie do potencjalnych uczestników nigdy nie jest proste przy obecnym zatrzęsieniu imprez. Nic więc dziwnego, że prześcigamy się w kreatywnym podejściu do informacji.
Jednak nawet upiększając pijarowo komunikat, należy pamiętać o jednym. Nie wolno nigdy kłamać, bo odbiorcy i tak się zorientują i wcale nie będą zadowoleni z tego faktu. Prędzej wywołamy kontrowersje, niż dobre skojarzenia z naszą imprezą.
Ile to już razy słyszeliśmy, że będziemy mieli kolejną, najlepszą i największą imprezę w kraju? Czy naprawdę ktoś jeszcze łapie się na tego typu sztuczny hype? Mam co do tego spore wątpliwości.
Tworząc komunikat PR trzeba oczywiście mówić o swojej imprezie dobrze. Ale czy nie lepiej reklamować ją konkretami? Nie musimy przecież co roku pisać, że odbędą się niesamowite atrakcje. Możemy za to powoli i systematycznie ogłaszać gości konwentu czy co bardziej ciekawe punkty programu.
Boli mnie bardzo, gdy z całej strony komunikatu ponad połowa jest po prostu do wyrzucenia, bo to czysty pijarowy bełkot lub kłamstwa. O ile rozumiem potrzebę upiększenia informacji, nie rozumiem potrzeby pisania nieprawdy. Konwent sam się obroni, czy będzie największy, czy najszybciej rozwijający się. Takie rzeczy przecież nie są dla odwiedzających najważniejsze, a sponsorzy wolą zwyczajnie twarde dane.
Czy osoby zajmujące się reklamą nie zwracają uwagi na to, że na obecną chwilę mamy spory przesyt i trzeba postarać się bardziej, by zachęcić ludzi? Przecież podstawowym narzędziem pracy pijarowca jest kreatywność. Jak bardzo kreatywne jest napisanie, że robimy największą imprezę tego typu w kraju?
Mówienie o największej imprezie to tylko czubek góry lodowej oszukiwania w reklamie konwentu. Często organizatorzy “zapominają” poinformować o odwołaniu wizyty gościa, nie robią poprawek do programu przed imprezą czy kłamią odnośnie lokalizacji (słynne Fantasy Expo w Hali Stulecia, odbywające się faktycznie w Hali IASE obok Hali Stulecia).
Ja wiem, powtarzam się, ale czy ktoś naprawdę wierzy w to, co wypisuje w takich informacjach? Zdaję sobie sprawę, że żyjemy w czasach kopiuj-wklej, ale niektórzy jednak czytają te wiadomości na stronach internetowych.
Możemy oczywiście dalej się okłamywać. My, fani, będziemy uważać, że to tylko kolejny tekst reklamowy, a organizatorzy będą uważać, że świetnie reklamują swoją imprezę. To jest zawsze jakieś wyjście: nie przejmować się niczym.
Jestem chyba jednak idealistą. Sądzę, że najcięższa praca przy imprezie to właśnie marketing. Jeśli ktoś rzuca banałami bez konkretów, wykonuje swoje zadanie po prostu źle. Nie wiem czy orgom po prostu brak pomysłów, jak kreatywnie poinformować ludzi o imprezie, czy wynika to z lenistwa.
Może ktoś uważa, że ciemny lud wszystko kupi? Mam dla niego niestety złą wiadomość. My, fani, jesteśmy jednostkami myślącymi. Nie pozwolimy, by wciśnięto nam kit. Może i jesteśmy frajerami, ale nie jesteśmy głupi.