W zeszłym tygodniu zakończyła się zbiórka na polskie wydanie siódmej edycji Zewu Cthulhu. Wydawnictwo Black Monk ustanowiło rekord polskiego crowdfundingu i jako pierwsze przekroczyło magiczną barierę miliona złotych. Wyczyn ten na pewno pozostanie na długo w naszej pamięci. Ta zbiórka sprawia, że musimy zmienić trochę sposób w jaki myślimy o przeciętnym rpgowcu.
Chociaż nie mamy dostępu do pełnych statystyk, możemy policzyć parę rzeczy. Pierwszą i najważniejszą informacją jest średnia wysokość wpłaty, która wyniosła 462 zł. To sporo, biorąc pod uwagę fakt, że panowało przekonanie, że Polacy wolą kupić system w gorszej oprawie, ale taniej. Za tę kwotę dałoby się kupić 7 podręczników głównych do Neuroshimy czy Wolsunga, które zostały wydrukowane na papierze toaletowym.
Daje to spore pocieszenie na przyszłość dla Rebela, który wycenił podręczniki do 5 edycji D&D na 175 zł od sztuki w przedsprzedaży (200 zł po premierze). Jasne, prawie 600 zł za podręczniki to dalej nie jest mało, ale jest to cena, na którą nas stać. RPG przestało być hobby nastolatków, w dużej mierze mamy teraz ponad 30 lat i wreszcie umiemy zarządzać swoim czasem tak, żeby móc grać.
Kolejną ważną informacją jest liczba wspierających. Przed zbiórką wiele osób nie dowierzało, że akcję wesprze więcej niż 500 osób. W końcu większość gier w kraju sprzedaje się właśnie w takich nakładach. Jednak Zew Cthulhu wsparło 2312 osób. Pokazuje to, jak ogromny jest głód na duże i dobrze przygotowane systemy. Mówi nam to też coś innego…
Kiedy parę lat temu Fajne RPG próbowało wydać nową edycję Earthdawna, zebrano zaledwie 28% celu przy mniej niż 100 wspierających. Gdzie popełniono błąd? Pomijając teksty typu “dajcie golda”, reklama była skierowana do odbiorcy, który już grę zna i siedzi w fandomie. To był ogromny strzał w stopę, którego nie popełniło wydawnictwo Black Monk.
Fandom wesprze albo nie, ale jego siła w tej materii jest mało znacząca. Najlepszym przykładem niech będzie panel “Porozmawiajmy o RPG” na Imladrisie w tym roku. Zebrało się na nim ponad 30 rpgowców (może nawet więcej niż 40) i gdy padło pytanie “kto wsparł lub zamierza wesprzeć Zew Cthulhu”, na sali ręce podniosło kilka osób. Zresztą, wielu specjalistów w fandomie wypowiadało się jeszcze przed zbiórką o cenach i progach w mało pozytywnym świetle, snując wizje niczym z Jesiennej Gawędy i wielkiej porażki zbiórki. Dzisiaj wszyscy możemy śmiać się im w twarz.
Prawda jest taka, że celem fandomu nie jest promowanie gier czy wydawnictw. Celem fandomu jest czerpanie przyjemności z obcowania z ludźmi, którzy podzielają nasze hobby. Możemy wesprzeć wydawcę, ale jesteśmy tak naprawdę planktonem dla dużego biznesu. Prawie wszystko co robimy w celu promowania hobby w fandomie, robimy na skalę mikro. Nie mamy środków, żeby nasze akcje osiągnęły większy zasięg. Nie ma w tym nic złego,
Echa zbiórki na Zew Cthulhu będą odbijały się w fandomie przez lata. Ilość energii włożonej przez wydawnictwo Black Monk w sukces jest naprawdę ogromna. A nadchodzący rok dla RPG będzie wyjątkowo dobry. Poza ZC czeka nas premiera piątej edycji D&D, czwartej edycji Warhammera i Wiedźmina od Pondsmithów. Wszystko zapowiada, że RPG odżyje, niczym feniks z popiołów. Bo jak wszyscy wiemy, RPG umarło już dawno temu. Tylko nigdy nie chce umrzeć do końca.