Promowanie konwentu skupia się dziś praktycznie tylko i wyłącznie na Facebooku. Takie wrażenie odnoszę podczas rozmów z organizatorami imprez fanowskich. Dochodzi nawet do sytuacji, że wydarzenie istnieje tylko na FB, odbierając dostęp do informacji ludziom, którzy nie korzystają z tego narzędzia.
A co gdyby tak Mark Zuckerberg zmienił zasady gry? Gdyby wszystkie fanpage oberwały mocnym obcięciem zasięgów, ponieważ serwis został stworzony do łączenia z ludźmi, a nie z brandami? Och, chwilę. Właśnie niedawno miała miejsce taka sytuacja. Ponownie…
Najpewniej niejeden zarządzający fanpage’em rwie sobie włosy, żeby spróbować zrozumieć nowy algorytm. A jest on mocno bezlitosny. Najważniejsze są długie komentarze do wpisu, promowane są natywne video i streamy. Nie wystarczy zebrać miliona lajków, trzeba jeszcze ludzi zachęcić do dyskusji. A to nigdy nie jest łatwe, jeśli nasza strona na FB jest zwykłym słupem ogłoszeniowym.
Pamiętam jak wiadomość o zmianie algorytmu obiegła prawie każdy fanpage. Pewnie każdy z was widział wpis, zachęcający do kliknięcia “pokazuj w pierwszej kolejności” posty z danej strony. Cóż, mam dla wszystkich, którzy wymyślili sobie ten cudowny sposób na zachowanie zasięgów, ważną informację. To wam nie pomoże.
Idea Facebooka jest inna, zmienia się co chwilę i Zuckerberg będzie ją co chwilę weryfikował. Najmniej będzie mu zależeć na darmowym zasięgu postów fanpage’y. W krótkim okresie będzie to oznaczać, że za dotarcie z treścią do użytkownika trzeba będzie płacić.
Pytanie jest inne – czy uważasz, że to najlepszy sposób na wydanie pieniędzy z budżetu imprezy fanowskiej? Ja osobiście przy nowej imprezie wolałbym chyba zainwestować w Google Adwords, a czas na myślenie o tym jak sprawić, by fanpage żył, poświęcić na kontakty z mediami. Nie mówię tego z poziomu człowieka, który przez lata był naczelnym serwisu o konwentach. Mówię to z perspektywy osoby, która od wielu lat interesuje się różnego rodzaju social mediami.
Wielu organizatorów konwentów zakłada, że Facebook sprawi, iż zaistnieją w światku. Bo w końcu ci, którzy nie mają tam konta, nie istnieją. Nie jest to bardzo złe myślenie, w końcu dodatkowe źródło kontaktu z przyszłymi uczestnikami jest zawsze mile widziane. Ale jeśli mamy zamiar zrobić tablicę ogłoszeń, to w natłoku imprez kogo obejdzie nasza?
A co w takim wypadku z imprezą, która nie polega na ruchu z social media? Czy ma ona prawo istnienia? Zdecydowanie tak. Nie jest prawdą, że dzisiaj wszyscy wszystkie informacje biorą z social media. Są ludzie, którzy kochają newslettery. Są ludzie, którzy wchodzą bezpośrednio na stronę imprezy. Nawet są tacy, którzy korzystają z kanałów RSS.
Niech przykładem będzie Informator Konwentowy. Ruch na stronie w 80% jest generowany przez Google. Z pozostałych 20% tylko 10% przypada na social media. To, że fanpage działa, czasami lepiej lub gorzej, nie ma wpływu na to, jak dobrze lub źle działa strona.
Strona imprezy to jej wizytówka. Mam dziwne przeczucie, że po obecnych zmianach, coraz mniej osób spoglądać będzie na fanpage imprezy, a więcej będzie patrzeć na stronę. Albo wszyscy będziemy płacić, żeby dotrzeć do kolejnych fanów i żeby osiągnąć jak największe zasięgi.
Prawda jest taka, że to nie jest to, czego potrzebujemy przy promocji imprezy. Co ci z dużego zasięgu? Informacja dotrze do dużej liczby osób, ale nikogo nie obejdzie. Według mnie nadrzędnym celem social media jest budowanie społeczności, a nie docieranie z informacją. Patrząc na zmiany, jakie serwuje nam pan i władca Facebooka, mam wrażenie, że myśli on podobne.
Oczywiście, posiadanie dodatkowych kanałów do kontaktu z ludźmi nie szkodzi. Ale zmieniają się zasady gry, powtórzę – po raz kolejny. Jesteś pewny, że w twojej organizacji jest osoba, która będzie na bieżąco śledziła sytuację? Która dostosuje plany do zmieniających się trendów i algorytmów? To nie jest łatwa praca, którą można sobie tak po prostu ogarniać po godzinach.
Strategię prowadzenia kanałów social media powinien stworzyć każdy konwent. To nie ulega wątpliwości. Ale niech pomyśli dwa razy ten, kto uważa, że Facebookiem Pyrkon zbudowano. Social media to dodatek, który ułatwi ci kontakt z przyszłym uczestnikiem, ale nie zastąpi ciężkiej pracy przy promocji.