O tym, że trzydziesty Polcon będzie wyjątkowy, byłem przekonany od momentu powstania idei współorganizowania go przez wszystkie kluby fantastyki z kraju. Chociaż sama koncepcja potem zmieniła się trochę, ostatecznie nie wszystkie stowarzyszenia formalnie brały udział w tworzeniu, a niektórzy ludzie wręcz wieszczyli katastrofę – udało się zorganizować w Poznaniu jubileuszową edycję najstarszego konwentu miłośników fantastyki w Polsce.
Patrząc z perspektywy czasu, muszę powiedzieć, że to, co działo się przed konwentem, wcale nie napawało optymizmem. Opóźnienia w odpisywaniu na maile, kiepska kampania reklamowa, fanpage prowadzony na „odwal się” (moim osobistym faworytem jest reakcja na zgłoszenie na Facebooku problemu z formularzem do zgłaszania programu, ale to zboczenie wynikające z pracy w dziale obsługi klienta). Co prawda, tegoroczni organizatorzy nie przebijali tych z Bielska, ale i tak byli według mnie poniżej oczekiwań, biorąc pod uwagę, że mówimy o najstarszym konwencie w Polsce.
Jak więc wypadła jubileuszowa edycja Polconu, zrobiona wspólnymi siłami całego fandomu? Czy ekipie organizującej ten konwent udało się uniknąć kopiowania Pyrkonu? Czy warto było odwiedzić Poznań po raz kolejny w tym roku?
To nie jest Pyrkon
Organizatorzy trzydziestego Polconu za wszelką cenę chcieli uniknąć kopiowania największego polskiego konwentu. Dlatego też impreza odbyła się nie na terenie MTP, lecz na terenie kampusu Politechniki Poznańskiej – czyli w zasadzie w dwóch budynkach: w Centrum Wykładowym oraz na Wydziale Maszyn.
Ten pierwszy został swoistym sercem konwentu. Przed wszystkim to w tym miejscu odbywała się akredytacja. Chociaż kas było niewiele, przebiegała ona wyjątkowo sprawnie. Najważniejszy jest chyba fakt, że stanowiska przeznaczone dla twórców programu, mediów itp. obsługiwały wszystkich, jeśli akurat nie było owych „specjalnych” uczestników.
Wydany pakiet „gadżetów” nie odbiegał od standardów konwentowych. Ładny identyfikator wraz ze smyczką, kolorowy informator (łudząco przypominający ten z Pyrkonu), wkładka programowa, trochę spamu (niestety, niezbyt ciekawego). Szereg osób był także uprawniony do odbioru antologii zajdlowskiej, ale trochę kulała informacja o tym, gdzie ją dostać oraz komu ona przysługuje.
W Centrum Wykładowym swoje miejsce znaleźli wystawcy, którzy zajęli obszerne korytarze budynku. No, właściwie nie tylko korytarze. Ktoś wpadł na „genialny” pomysł, żeby część stoisk postawić praktycznie za budynkiem. Biorąc pod uwagę, jak niewiele się tam działo, żal mi trochę wystawców, którzy musieli tam przebywać.
Noclegi dla uczestników zapewniono w akademikach Politechniki Poznańskiej oraz w szkole podstawowej numer 19. Zakwaterowanie się w tych pierwszych kosztowało niewiele ponad 100 zł i było bardzo dobrym wyborem dla bardziej leniwych i starszych osób. Z kolei szkoła noclegowa znajdowała się aż 15 minut spacerem od budynków konwentu, co mocno zniechęciło sporo ludzi.
Mięso konwentowe
Oczywiście Centrum Wykładowe było także miejscem, gdzie odbywała się większość programu konwentu. I nic w tym dziwnego, ponieważ sale, w których odbywały się prelekcje i konkursy, były do tego idealnie przystosowane – budynek takiej nazwy nie otrzymał przypadkowo. Można tylko narzekać, że Polconowi przyznano zaledwie ułamek całego Centrum Wykładowego.
Przy ustalaniu programu starano się w miarę możliwości nie stawiać na ilość, a na jakość. Chociaż nie w każdym względzie się udało, był to zdecydowanie jeden z lepszych pod tym względem konwentów w Polsce. Na jego atrakcyjności zaważył dla mnie silny nacisk na panele dyskusyjne, które powinny być kwintesencją imprez dla osób zafiksowanych na punkcie fantastyki.
Poza standardowymi blokami literackimi, filmowymi czy RPG-owymi, w tabelce miejsce znalazł także blok jubileuszowy. Jeśli ktoś chciał posłuchać wspomnień o dawnych Polconach, Januszu A. Zajdlu czy w ogóle o tym, jak to w fandomie kiedyś bywało, to była sala właśnie dla niego. Pokuszono się także o dyskusje o przyszłości fandomu i konwentów.
Dodatkowe wyrazy uznania należą się organizatorom za próbę zaproszenia na trzydziesty Polcon wszystkich laureatów nagrody fandomu im. Janusza A. Zajdla. Zaowocowało to wizytą na konwencie takich pisarzy jak Andrzej Sapkowski czy Konrad T. Lewandowski. Miła odmiana po imprezach, na których ciągle mamy tych samych gości.
Problemem były natomiast nie do końca ogarnięte erraty programowe w niektórych blokach. O ile nie zawsze jest możliwość naniesienia poprawek, tak w sytuacji, gdy prelegent dzień wcześniej wyjeżdża z konwentu i mówi o tym organizatorowi, niedopuszczalne jest, aby na imprezie tej rangi nie nanieść errat w tabelce. Kolejnym mankamentem było zamykanie budynku o 22.00, ale to w pewnym sensie norma na Polconach.
Rozrywkowo
Drugi budynek Polconu został przeznaczony na games room, blok gier komputerowych, sesje RPG i larpy. Niestety, podobnie jak Centrum Wykładowe, zamykano go o godzinie 22.00 – a tu już negatywny wpływ na odwiedziny w owym przybytku był niezaprzeczalny.
Najbardziej nie podobało mi się zrobienie zapisów na sesje RPG i larpy w odległym punkcie informacyjnym. Rozumiem oczywiście chęć oszczędzania zasobów ludzkich, jednak rozwiązanie to wcale nie było dobre. Jestem zwolennikiem umieszczania takich tablic jak najbliżej punktu docelowego.
Ponadto aby jeszcze utrudnić sprawę, na sesje, które znalazły się wcześniej w programie, zapisy prowadzono tylko podczas punktów programu prezentujących ogrywane systemy RPG. Pomysł fajny, ale jego realizacja, wyjaśnienie uczestnikom, jak to działa etc., wprowadziło więcej zamętu niż pożytku. Kartki sugerowały też, że nie można w ogóle zgłaszać własnych sesji – tekst tłumaczący zasady zapisów był dość enigmatyczny.
Szybko też porzucono zasadę zapisywania się na larpy najwcześniej na dwie godziny przed ich rozpoczęciem. Wbrew zapewnieniom, od razu wywieszono listy dla wszystkich gier, które mają odbyć się na konwencie. Bardzo źle, że informacja przekazywana wcześniej przez organizatorów różniła się od stanu faktycznego.
W trakcie konwentu odbył się także szereg standardowych atrakcji, jak fireshow czy pokazy bractw rycerskich. Totalna nuda. Ciągle zastanawia mnie, dlaczego organizatorzy konwentów upierają się, żeby wpychać tego typu punkty do programu imprezy.
Galowo
Gwoździem programu tradycyjnie była gala łącząca przyznanie nagrody im. Janusza A. Zajdla z zakończeniem konwentu. Niestety, nie wybito się ponad standardy – była ona w większości zwyczajnie nudna.
Część artystyczna gali na szczęście skończyła się bardzo szybko. Mogła ona być nawet całkiem przyzwoita, gdyby tylko ktoś pomyślał o zgaszeniu wszystkich świateł na auli. Naprawdę, w trakcie light show nikomu nie jest potrzebne podświetlenie statuetki nagrody.
Największym plusem całej gali było poświęcenie chwili na wspomnienie tych, którzy od nas odeszli – Janusza A. Zajdla i Edmunda Wnuka-Lipińskiego. Uczczenie owych osób w najważniejszym momencie najstarszego polskiego konwentu było bardzo miłym gestem.
Jak informowaliśmy już wcześniej, omawianą nagrodę w kategorii powieść otrzymał Michał Cholewa za Fortę, natomiast w kategorii opowiadanie Anna Kańtoch za Sztukę porozumienia.
Co dalej?
Trzydziesty Polcon był konwentem bardzo dobrym – i nie jest to tylko moja opinia. Ciężko znaleźć w Internecie jakieś większe nagromadzenie negatywnych komentarzy. Edycja 2015 nie wzbudziła tylu kontrowersji, co warszawska z 2013 roku, nie jest też wspominana jak łódzka z 2009. I zdecydowanie była lepsza od tej w Toruniu.
Fakt, że obecnie na liście dyskusyjnej fandomu jako największy problem omawiane jest zwracanie się do siebie per „Pan” oraz problemy z dystrybucją antologii zajdlowskiej, pokazuje, jak dobra była to impreza. Nawet mała afera z pewnym nazistowskim doktorem nie popsuła tego święta.
Chociaż organizatorzy mieli niemało problemów, udało im się z nimi uporać na tyle, żeby większość uczestników ich wcale nie dostrzegła. Nie był to konwent idealny, ale wśród dwunastu, które dotychczas odwiedziłem w tym roku, plasuje się w ścisłej czołówce.
Idea wspólnego Polconu całego fandomu była ciekawym eksperymentem, który zakończył się potężnym sukcesem. Bardzo dobry program, zachowanie rodzinnej atmosfery (mimo trzech tysięcy uczestników!) i niesamowita Foka, która rozwiązywała wszelkie problemy. Jubileuszowy Polcon był jedną z tych imprez, które naprawdę żal było opuszczać.