Powoli, po prawie rocznej przerwie od konwentów, przebudzamy się, choć pandemia jeszcze nas nie opuściła. Kolejny na liście konwentowej pojawił się Ryucon Open Air, organizowany przez znaną grupę eventową FUN Cube. Ryucon to znany wielu osobom z fandomu konwent, natomiast dopisek „Open Air” rzuca zupełnie inne światło na to wydarzenie. Zobaczmy, jak wyglądał pierwszy konwent na świeżym powietrzu.
Pod chmurami. A właściwie to gdzie?
Tegoroczna edycja Ryuconu zaskoczyła wszystkich uczestników wieloma względami, myślę że przede wszystkim lokacją i brakiem zadaszenia.
Cała impreza odbywała się na terenie basenu Wandzianka w Krakowie, co ułatwiało obejście całego terenu w zaledwie 10 minut. Dzięki tak nietuzinkowej lokalizacji nie było absolutnie mowy o poczuciu przytłoczenia.
Zapamiętanie tego, gdzie mieszczą się poszczególne części, takie jak scena, namioty panelowe, strefa gastro, czy stoiska było także dziecinnie proste, dzięki czemu nie było problemów ze zgubieniem się.
Co i jak?
Wchodząc na teren basenu, pierwsze, co zobaczyłam, to namioty, w których mieściły się między innymi karaoke czy maty do DDR. Następnie kierując się po obiekcie, można było dotrzeć do strefy gastro. Uczestnicy mogli raczyć się bubble tea, sushi. Było nawet miejsce na lodówkę z lodami czy grilla z kiełbaskami. Mijaliśmy również namioty panelowe, aż krótką ścieżką dotarliśmy na stoiska. Spotkać można było zarówno znane wcześniej stoiska, jak i zupełnie nowe czy te z popularnym handmade. W centralnej części imprezy znajdowała się scena. Spokojnym spacerkiem, wraz z przystankami na jedzenie czy też pamiątki, w ponad godzinę można było już zwiedzić każdy zakątek konwentu. Impreza dopiero się rozkręcała.
Konkurs guzikowy
Pomysł tak rewelacyjny, że grzechem byłoby o nim nie wspomnieć. Podczas akredytacji każdy dostawał guzik, który mógł zatrzymać lub wręczyć cosplayerowi, który naszym zdaniem zasłużył sobie na to. Osoba z największą liczbą guzików mogła liczyć na nagrodę oraz swoje pięć minut na scenie podczas dla wielu najważniejszej atrakcji, czyli konkursu cosplay.
Atrakcje czas zacząć!
Na panele organizowane w namiotach nie udało mi się dotrzeć, pewnie zapytacie dlaczego. Wpłynęli na to ludzie i ich pozytywna energia, która sprawiała, że chciałam bawić się razem z nimi. Pojawiło się też dużo znanych osobistości z naszego fandomu, z którymi dzięki niecodziennej formie konwentu można było na spokojnie porozmawiać. Wszystko odbywało się bez pośpiechu. Czułam prawdziwą swobodę.
Praca pracą i dość dużą część konwentu spędziłam na filmowaniu, dlatego pierwszą atrakcję, na którą dotarłam, był konkurs Ultra Star. Pamiętajmy, że prawdziwy konwent nie może się odbyć bez choć jednego śpiewania openingu z Neon Genesis Evangelion.
Uczestnicy rywalizacji naprawdę potrafili wycisnąć z siebie siódme poty, aby zdobyć upragnione punkty. Oczekujący na swoją kolej śpiewali z innymi i dopingowali.
Następnie na scenie zaprezentowała się grupa Wakey Dance Crew z Krakowa. To było prawdziwe show, dziewczyny tańczyły synchronicznie, że ciężko było mi choć na chwilę oderwać od nich wzrok. Choreografie były dość skomplikowane, ale wykonanie rewelacyjne. Widać było ogrom pracy, jaki został włożony, by wystąpić na scenie tegorocznego Ryuconu. Tym samym grupa oficjalnie otworzyła to, na co wszyscy czekali, czyli konkurs cosplay.
Dobry prowadzący to podstawa. Naprawdę wielki szacunek dla niego, ponieważ można było zauważyć, że scena i prowadzenie tak wielkiej gali to jego żywioł. Na samym początku uczestnicy pod sceną otrzymywali konwentowe bingo, które było po prostu życiowe (kto był, ten wie, co mam na myśli). Uczestników było raptem kilkunastu, co nie znaczy, że nie dali czadu na scenie. Obserwowano także inne talenty poza tworzeniem strojów, takie jak śpiew, grę aktorską, a nawet mini stand-up. Pomiędzy występami byliśmy zachęcani do gromkich oklasków oraz raczeni charyzmą przez prowadzącego.
Gdy już każdy z uczestników się zaprezentował, jury zwołało naradę w celu omówienia konkursu i wybrania zwycięzcy. Tuż przed ogłoszeniem wyników głównego konkursu odbył się dodatkowy konkurs z guzikami w roli głównej. Chętni cosplayerzy mogli zaprezentować się na scenie, aby ostatni raz przekonać do siebie innych, którzy podarowali im swoje guziki. To niezły pomysł, z uwagi na fakt że wiele osób mogło pierwszy raz w życiu wejść na scenę i zobaczyć, jak to jest, czy przełamać swoją tremę. Po przeliczeniu wyników wyłonił się zwycięzca w stroju z „South Park”. Liczba uzbieranych guzików to 72.
I oto nadszedł czas: jurorzy wybrali zwycięzcę. Ogłoszono tegorocznych zwycięzców konkursu cosplay. Z uwagi na ogrom pracy i atrakcji tak właśnie minął pierwszy dzień Ryuconu.
Drugi dzień był tym ostatnim dla tegorocznej edycji konwentu. Z rana na wielu twarzach było widać zaspanie, zmęczenie dawało się we znaki. To nie przeszkodziło sporej części, aby już na początku dnia pojawić się na miejscu i zjeść śniadanie. To była naprawdę dobra okazja, aby nawiązać kontakt, ponieważ wszyscy byli tak samo wyczerpani. Po szybkim podładowaniu baterii i zaspokojeniu głodu spora część uczestników udała się do stoisk w poszukiwaniu przecen oraz okazji. Nasza redakcja postanowiła spróbować swoich sił w walce na pianki organizowanej przez III Najemny Oddział Piechoty Japońskiej. Ja tylko obserwowałam, jak rozpierała wszystkich energia. Było naprawdę nieźle. Można powiedzieć, że była to taka poranna rozgrzewka, aby w końcu się obudzić. Następnie na scenie odbyła się ceremonia parzenia herbaty.
Werdykt
Jestem pełna podziwu, bo wiem, jakim wyzwaniem jest organizowanie konwentu podczas pandemii. Mimo wszystko impreza należała do tych udanych. Ryucon Open Air to z pewnością prekursor pod względem miejsca wydarzenia. Mam nadzieję, że czeka nas więcej konwentów na świeżym powietrzu. Czuć było tę letnią atmosferę, w dodatku pogoda dopisała, choć już połowa września. Oczywiście impreza nie była na tyle wybitna, bo dość mała i szybko można było złapać się na tym, że nie mamy jak spędzić czasu i chodzimy z miejsca na miejsce, będąc żywą pożywką dla komarów. Wychodzę jednak z założenia, że konwent to przede wszystkim ludzie, których znasz lub też dopiero poznajesz, ale to nie przeszkadza wam się świetnie bawić, śmiać się wspólnie czy rozmawiać.