Trzecia edycja Konwentu Miłośników Fantastyki i Gier Terenowych – jak pozwolę sobie nazwać tę imprezę – Puckon 2006 w tym roku zawędrował do Żelistrzewa. Trzeba już na starcie powiedzieć, że rzeczą, która przyciągnęła największą ilość osób była właśnie możliwość „pobiegania”. Puckon ma to do siebie, iż wszystkie inne punkty programu traktowane są jako dodatki i to nie tyle przez organizatorów, co przez samych uczestników.
Zacznijmy jednak od początku. Wypadałoby powiedzieć trochę o lokalizacji, jednak Puckon rządzi się swoimi prawami – innymi niż reszta konwentów. Tutaj w lokalizacji najważniejszy jest dobry teren pod gry, a dopiero sprawą drugorzędną jest bliskość pubów, pizzerii czy sklepów. Bądź co bądź szkoła powinna spełniać te same wymogi co zwykle i trzeba powiedzieć, że budynek tym wymogom sprostał. Konwent odbywał się na parterze szkoły, gdzie do dyspozycji oprócz sal, były oczywiście prysznice oraz stołówka. Toalety były w zadbanym stanie, a papieru raczej nie brakowało.
Wracając na chwilę do stołówki. Na drzwiach wywieszona była kartka która sugerowała, że jeść należy właśnie tutaj i raczej nigdzie indziej. Co najważniejsze to rzeczywiście działało, uczestnicy lubili usiąść i nawet z godzinkę wcinać zupkę rozmawiając ze znajomymi o wrażeniach z ostatniej gry. Przyczyniło się to też na pewno do ogólnego porządku na terenie szkoły. Dodatkowym plusem był również sandwich-toster który został udostępniony w stołówce dla wszystkich uczestników, nie wspominając już chyba o czajnikach elektrycznych które po prostu muszą się pojawiać na wszystkich konwentach.
Okoliczny teren świetnie nadawał się pod gry, co było najważniejsze, czas jednak powiedzieć o sprawach drugorzędnych. Do Żelistrzewa można dojechać zarówno pociągiem jak i PKSem, tak więc dojazd nie jest zły. W pobliżu szkoły znajdowały się dwa sklepy oraz Country Bar. Jeśli komuś zachciało się pizzy to mógł skorzystać z oferty jednej z dwóch pizzerii w Pucku, które dowoziły jedzonko na miejsce.
Konwent rozpoczynał się o godzinie 16:00 i już kilka minut po rozpoczęciu do szkoły dotarła „grupa główna” – czyli uczestnicy, którzy na oficjalnym forum imprezy umówili się na wspólną podróż z Trójmiasta. Akredytacja przebiegała sprawnie i po kilku minutach prawie wszyscy zebrali się na prezentacji filmu z Puckonu 2005. Swoją drogą wspaniała sprawa, tegoroczna edycja również była filmowana i z niecierpliwością czekam na możliwość obejrzenia tego nagrania.
Kolejną specyficzną cechą tego konwentu jest to, iż program zależy od ludzi – „zawsze tak było i zawsze tak będzie” – jeśli zostanie złożona prośba o przeniesienie konkursu, to raczej nie będzie z tym problemu. No przecież musisz dokończyć akurat śniadanie. Co do programu, został on spisany na kartkach A4 wywieszonych na terenie szkoły. Informatorów jako takich nie było, ale chyba nikomu to nie przeszkadzało.
Sam program ułożony był dobrze, skupiał się oczywiście na grach w terenie, ale nie brakowało LARPów, konkursów czy prelekcji. Nie odbywały się one naturalnie w takich ilościach jak na dużych konwentach, ale potrafiły zapewnić zajęcie. GamesRoom pracował na pełnych obrotach o każdej porze dnia i nocy.
Pora wreszcie powiedzieć coś o terenówkach. Odbyły się trzy. W nocy rozegraliśmy pierwszą z nich – CTF (Captur The Flag). Podzielono nas na cztery zespoły, wyprowadzono w las i pokazano tereny wrogich wojsk. Zadanie wydawało się proste – mieć więcej flag niż przeciwnicy do północy. Ciemno jednak było do tego stopnia, że momentami można było przejść komuś po nodze, o wpadnięciu w dół jarzyn nie wspominając.
Dnia drugiego kiedy słońce jeszcze świeciło zagraliśmy w Strategię, grę w której nie liczy się tylko wytrzymałość, lecz również pomysł na podział ról i zgranie drużyny. Polega ona na porwaniu z wrogiej bazy flagi z napisem „O.K.”, a jako że flag w bazie było dziesięć, to trzeba było się nieźle namęczyć i mieć odrobinę szczęścia by zdobyć tę właściwą.
Na koniec organizatorzy przygotowali coś specjalnego – „Nocny Desant”. Po raz drugi podzielono nas na dwie drużyny i po raz drugi gra miała odbyć się w nocy. Drużyna pierwsza wcieliła się w rolę obrońców baterii dział osadzonych nad morzem, druga drużyna, jak można się domyślić, miała te działa unieszkodliwić. Gra zrobiona była z olbrzymim rozmachem, nie zabrakło motorówki która transportowała jednostkę na wybrzeże, rac, flash banków czy granatów dymnych.
Prawda jest jednak taka, że aby zrozumieć klimat i całą zabawę jaką można czerpać z tych gier trzeba po prostu wziąć w nich udział.
Puckon zaskoczył nas jednak również kilkoma innowacyjnymi punktami, takimi jak mistrzostwa we wbijaniu gwoździ – które odbyły się w Country Barze, gdzie co roku organizowane są Mistrzostwa Polski w tej dyscyplinie; nie zabrakło również szalonego LARPa Wormsów; czy też odjechanego Maratonu Zombi.
Kwestia alkoholowa. Muszę powiedzieć, iż się mocno zdziwiłem; na terenie szkoły nikt nic nie pił. Jeśli jednak miał ochotę przeszedł się do CB i tam za naprawdę dobrą cenę mógł skosztować tego i owego. Możliwe, że czynnikiem który to sprawił było zmęczenie, jakie udzielało się chyba wszystkim po każdej z terenówek.
Organizatorów widać było i zawsze z chęcią pomagali. Szczerze mówiąc bardzo bym się zdziwił gdybym widać ich nie było – liczba uczestników sięgająca 60 osób chyba mówi sama za siebie. Jednak tutaj trzeba się na chwilę zatrzymać, cała magia konwentu to jego rodzinna atmosfera – tutaj wszyscy się znają. Przecież nie jest problemem poznać taką ilość osób, tym bardziej gdy wspólnie spędza się z nimi dużo czasu. Zastanawiam się aż, czy większa liczba uczestników sięgająca na przykład 150 osób nie zniszczyła by tego całego „czaru Puckonu”.
Plusy
+ szkoła;
+ stołówka;
+ gry terenowe;
+ klimacik;
+ brak alkoholu.
Minusy
– położenie konwentu;
– odległość od „cywilizacji”;
– brudne ubrania.
Podsumowując muszę powiedzieć, że Puckon wypadł wręcz rewelacyjnie. Proszę jednak pamiętać, iż ocena jaką mu wystawię będzie sugerowana troszkę innymi czynnikami niż zwykły konwent. Nie wiem też, czy zaprosić kogokolwiek na przyszłoroczną edycję, bo mimo tego, że jestem pewien iż będzie ona przygotowana bardzo dobrze, to wciąż nie wiem jak ilość uczestników wpłynie na jakość imprezy.
Moja ocena to 5.
—
Informator Konwentowy dziękuje Organizatorom za darmową wejściówkę medialną.