W zeszłym roku z Pyrkonu wyjechałem mocno niezadowolony. Na tyle mi się impreza nie spodobała, że zastanawiałem się nad przyjazdem w tym roku. Dopiero każda kolejna impreza w 2013 pokazywała mi, że miałem wobec festiwalu fanów pyr zbyt duże wymagania i nie było na nim wcale tak źle. Dodatkowo zapowiedzi tegorocznej edycji i obietnice organizatorów o próbach rozwiązania największych problemów poprzedniego Pyrkonu sprawiły, że nie mogłem nie pojechać. Ze sporym dystansem wyjechałem do Poznania na największy polski konwent.
Jeszcze większa fantastyczna przestrzeń
Pyrkon tradycyjnie odbywał się na ternie Międzynarodowych Targów Poznańskich. W porównaniu z zeszłym rokiem, Druga Era zasymilowała jeszcze większą część MTP, dzięki czemu nie odczuwało się tak bardzo ilości ludzi na imprezie.
Samo rozłożenie atrakcji na terenie MTP było o wiele sensowniej zrobione niż rok temu. Głośny blok gier elektronicznych nie dzielił pawilonu z planszówkami, a scena nie dzieliła miejsca z punktami gastronomicznymi. Oczywiście nie muszę mówić, jak bardzo wyszło to na plus w miejscach, gdzie uczestnik nie oczekuje nadmiernego hałasu?
Gdzie ten kolejkon?
Po dotarciu na teren imprezy, zostałem zaskoczony. Organizatorzy Pyrkonu praktycznie całkowicie wyeliminowali kolejki do kas. Stojąc pięć minut w kolejce po akredytację prasową, stałem dłużej niż moja dziewczyna w kolejce do normalnej kasy. Wielkie brawa! Szkoda tylko, że bramki MTP działają jak działają i czasami wejście lub wyjście z imprezy stanowiło problem. Przynajmniej do czasu, bo zareagowano na problem dość szybko, umożliwiając wyjście z konwentu bez odbicia się, a jedynie pokazując plakietkę ochronie.
Po błyskawicznym zaakredytowaniu się, otrzymałem swój pakiet startowy za kasą. Składał się na niego informator, wkładka programowa, sześciościenna specjalna kostka, kod na grę od Artifex Mundi, smycz do zawieszenia identyfikatora otrzymanego przy kasie oraz książeczka rabatowa. Całość podana została w miłej ekologicznej torbie, której łatwo można było się pozbyć.
Kostka zagłady
Będąc jeszcze chwilę przy osławionej kostce – zapewne część z was wie, jaką burzę wywołał filmik „Kostki zostały rzucone”. Doszło nawet do tego, że kostka ta została nazwana symbolem seksizmu w fandomie polskim, a część oburzonych zaplanowało protest i oddawanie kostek producentowi. Protest faktycznie się odbył. Wzięło w nim udział całe dziesięć osób.
To pokazuje, jak niewielu przejęło się całą akcją i jak bardzo w imię najpewniej lansowania siebie, jako obrońcy moralności w fandomie, niektórzy prowadzili bezsensowną wojenkę w sieci. Cieszy mnie, że tacy ludzie na Pyrkonie nie znajdują poklasku, bo organizatorzy mają o wiele ciekawsze zajęcia niż rozwiązywanie tego typu „problemów”.
Nocować na konwencie mi się zachciało…
Podobnie jak w latach poprzednich, darmowe noclegi dla uczestników zorganizowano zarówno w szkole znajdującej się obok targów, jak i na terenie jednego z pawilonów. Oczywiście, nie ma co ukrywać, że opcje darmowe wraz z rosnącym wiekiem, coraz bardziej stają się nie do przyjęcia. Powoli przestają mnie bawić ludzie, którzy co chwile krzyczą „przegrałem” czy „zaraz będzie ciemno”.
O ile do szkoły nie zawędrowałem, tak słyszałem o lekkich problemach związanych z uzyskaniem pełnego dostępu do budynku od razu. Natomiast hala 6A dostępna była od początku dla wszystkich i dość szybko się zapełniła. Spowodowało to, że spora część uczestników szła spać tam, gdzie po prostu znalazła miejsce. W ten sposób znajomy odwiedził parę prelekcji, o których nie miał nawet pojęcia. Nikt na szczęście nie robił problemu. Pyrkon powinien przemyśleć opcje sprzedawania za grosze miejsca noclegowego.
Miliardy godzin!
Program Pyrkonu jest ogromny, podobno odbywało się 1700 godzin programu. Nie oznacza to oczywiście, że jego jakość jest na najwyższym poziomie. Można jednak śmiało stwierdzić, że w tysiącach godzin programu każdy znajdzie coś dla siebie, choć na chwilę. Oczywiście pod warunkiem, że uda mu się dostać na wymarzony punkt programu.
Niestety, sale konferencyjne MTP nie są z gumy i zasadniczo tylko punkty programu odbywające się na scenie dawały gwarancję obejrzenia. Najlepszym sposobem dostania się na wymarzoną prelekcje było zasiedzenie miejsca. Niestety nie zawsze w grę wchodziło wietrzenie sali po punkcie programu.
Gżdacze salowi
Będąc przy salach i ilościach ludzi w nich: w tym roku pojawili się gżdacze salowi. Zadaniem takiej osoby było pilnowanie, aby sala nie była przepełniona, podziękowanie ewentualnemu nadmiarowi osób i dostarczenie wody dla prowadzącego. Pomysł bardzo dobry, powodujący, że jako prowadzący, mogę o wiele bardziej skupić się na swoim punkcie programu.
Niestety, w przypadku prowadzonego przeze mnie dwugodzinnego konkursu na sali nie pojawił się ani razu i dopiero pod koniec uczestnicy poinformowali mnie, że wyczekiwana przeze mnie woda jest za nimi w zgrzewce. Na dodatek, w niedzielę rano na prelekcji w bloku naukowym, taka osoba także się nie pojawiła, choć niektóre osoby stały na korytarzu. Mam nadzieję, że za rok realizacja będzie lepsza i nie będę musiał narzekać.
Panele, komu panele?
Sercem bloków prelekcyjnych był tradycyjnie pawilon 14. Niespodzianką od MTP było wyburzenie znanego każdemu wejścia do budynku. Dzięki temu każdy konwentowicz zrobił około 50 metrów więcej przy każdym przejściu miedzy pawilonami. Ale nie jest to coś, do czego nie dałoby się przyzwyczaić.
Inne atrakcje prelekcyjne odbywały się na piętrze pawilonu 7. Sale tam niestety są bardzo małe (jak na potrzeby Pyrkonu), co dało się odczuć w wielu momentach. Zwłaszcza blok naukowy w tym miejscu mocno odczuwał brak miejsca, ale także w bloku konkursowym, na co popularniejszych punktach programu, był problem. Trudno powiedzieć, co Pyrkon może z tym fantem zrobić, skoro MTP wyburza sale konferencyjne zamiast budować ich więcej.
Scena festiwalu
Jak już wspomniałem wcześniej, scena zmieniła swoją lokalizację. W tym roku znalazła się w pawilonie 8, zajmując jego połowę. Zmiana miejsca to nie wszystko, co organizatorzy zmienili w tej kwestii. Zrezygnowano z dużej ilości koncertów, zamieniając je normalnym programem.
W ten sposób na scenie obok znanych lub nie zespołów, pojawili się najbardziej znani pisarze (Tad Williams, Jarosław Grzędowicz) czy też polscy youtuberzy (którzy rok temu siedzieli w małej salce łamiąc wszystkie przepisy BHP). W nocy na scenie odbywały się projekcje filmów, choć nie były one najnowsze, to dla wielu to klasyki, które fajnie obejrzeć na dużym ekranie. Do tego dochodzą wszelkie pokazy odbywające się samodzielnie czy też w ramach gali Pyrkonu.
Fantastyczne stoiska
Jednym z najważniejszych miejsc do odwiedzenia na Pyrkonie był pawilon 7, w którym, podobnie jak rok temu, stanęło wielkie targowisko. Nie jest oczywiście zaskoczeniem, że w tym roku wystawców było jeszcze więcej. Na liście znalazło się ponad stu wystawców. Promowały się konwenty, promowały się biura podróży organizujące obozy, promowały się księgarnie i sklepy. Dało się kupić naprawdę wiele ciekawych rzeczy, a prawie wszędzie wisiała kartka z napisem „promocja”.
Oczywiście, nie odbyło się bez incydentu. Z jednego ze stoisk zniknęła gotówka, podobno też paru wystawców narzekało, że ktoś im coś ze stoiska ukradł. Niestety, przy tak dużej imprezie, trzeba założyć, że nie każdy będzie miał charakter praworządny dobry. Wystawcy powinni jednak być bardziej wyczuleni na swoją własność, a organizatorzy powinni podjąć więcej kroków przeciwdziałających kradzieży.
Gry bez prądu w natarciu
W pawilonie 7A stanął ogromy Games Room. Jest to dla mnie osobiście największe miejsce tego typu, jakie widziałem na oczy. Ilość gier do wyboru była ogromna, co popularniejsze tytuły były w kilku egzemplarzach. Mimo ogromnej ilości stolików, znalezienie wolnego miejsca w godzinach szczytu graniczyło z cudem.
Na Pyrkonie tradycyjnie prowadzono prezentacje wielu projektów gier planszowych. Największą ciekawostką była gra „Pan Lodowego Ogrodu” na podstawie powieści Jarosława Grzędowicza. Sam nie miałem niestety okazji w nią zagrać, choć uparcie wybierałem się całą sobotę. Znajomi jednak grę zachwalali, więc jest spora szansa, że tytuł nie okaże się tylko skokiem na kasę.
Strefa z prądem
Blok gier elektronicznych, w porównaniu z poprzednim rokiem, rozrósł się. Pawilon 8A przemienił się w mały raj dla fanów komputerów i konsol. Stanowisk do grania było mnóstwo, choć nie zawsze wykorzystywano je zgodnie z zamysłem organizatorów (wieść gminna niesie, że na stanowiskach przeznaczonych do StarCrafta 2, jakieś dzieciaki uruchomiły sobie i tak LoLa). Gratką dla wielu graczy była możliwość zagrania w Age of Wonders III. Istniała nawet realna możliwość dopchania się do stanowiska.
Gdzieś z boku, w rogu stanęła strefa retro, zorganizowana przez RetroGralnię i RetroAge. Ilość miejsca dla stanowisk tych dwóch ekip była bardzo mała, ludzie cisnęli się żeby dojść do stanowisk albo jak ja, zwyczajnie odpuszczali sobie wspomnienia. Pyrkon musi się zastanowić, czy chce mieć strefy retro i dać im troszkę więcej miejsca, czy może jednak o temacie woli całkowicie zapomnieć. Warunki w tym roku były zwyczajnie kiepskie.
Welcome to the Bureau!
W tym roku po raz pierwszy uruchomiono Biuro Festiwalowe. W miejscu tym można było przede wszystkim zapisać się na sesje RPG czy LARPa, ale także tutaj twórcy programu podpisywali umowy wolontariackie czy odbierali pyrfunty na konkursy. Pech chciał, że w moim przypadku trafiłem na gżdacza, który nie do końca ogarniał, o co chodzi i po moje pyrfunty odesłał mnie do Green Roomu w zupełnie innym budynku.
Na pochwałę zasługuje świetnie zorganizowany punkt informacyjny. Osoby w nim przebywające doskonale sobie radziły z zadawanymi pytaniami, bez problemu potrafiły wskazać punkty gastronomiczne niezaznaczone na mapie i ogólnie spisywały się wzorowo w swojej pracy. Dostępna nawet była wydrukowana lista pociągów do największych miejscowości w Polsce, co na pewno wielu osobom ułatwiło podróż do domu.
(don’t) Make a village
Podobnie jak w poprzednim roku na korytarzach między pawilonami powstały wioski tematyczne. W zasadzie, stanęły też trochę w pawilonach, ale to tylko drobny szczegół. Według programu imprezy, wiosek stanęło aż dziewięć, ale mimo usilnego szukania, znalazłem tylko trzy – postapokaliptyczną, wczesnośredniowieczną i fantasy. Najbardziej rzucała się w oczy oaza dla fanów życia po zagładzie.
Spowodowane jest to najpewniej tym, że wioskę postapo postawiło naprawdę prężnie działające w Polsce środowisko. Praktycznie każda grupa organizująca swój konwent zajęła swój kawałek podłogi. Wisienką na torcie było Brotherhood of Beer, które miało zdecydowanie największą ilość widowiskowego sprzętu. Aż chciało się zniszczyć ubrania i ruszyć za nimi w drogę.
Nagrody i inne takie
Na Pyrkonie nie mogło zabraknąć nagród przyznawanych w różnych dziedzinach. LARPowicze mieli swoje Złote Maski, które przyznano po raz piąty. Najlepszym graczem został Piotr „Kula” Milewski, nagrodę za najlepszą reżyserię otrzymali Mikołaj Wicher i Aleksander „Tuk Tuk” Tukaj, natomiast nagroda za najlepszy scenariusz nie została przyzna. Odbył się także wielki konkurs strojów Maskarada dla wszelkiej maści cosplayerów.
Pierwszy raz przyznano również identyfikatory Pyrkonu, będące nagrodami publiczności dla osób nominowanych przez jury. W kategorii Literatura i Komiks zwycięzcą został Łukasz Orbitowski, w kategorii gry nagrodę zdobył Jacek „Darken” Gołębiowski, natomiast w kategorii Promotor Fantastyki najwięcej głosów zdobyła Kasia Sienkiewicz- Kosik. Nie do końca jestem przekonany, czy formuła konkursu jest najlepsza, ale dobrze, że Druga Era zainicjowała w końcu własną nagrodę. Pyrkonie, pora na konkurs dla Mistrzów Gry i graczy RPG!
Słoneczny patrol
Nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał o konwentowej ochronie w formie patrolu. I muszę przyznać, że formacja na Pyrkonie spisała się doskonale. Nie usłyszałem ani razu krzyku w moją stronę abym pokazał plakietkę. Nie usłyszałem ani razu chamskiego tekstu. Oby za rok ochrona działa tak samo dobrze jak w tym.
Jedyny incydent z udziałem ochrony, o jakim słyszałem, został popełniony przez niezidentyfikowanego patrolowca, którego Percival nazwał szpadlem. O co jednak dokładnie chodziło, przemilczę. Mimo to uczestnicy koncertu historycznego Percivala nie raz słyszeli tą ksywę ze sceny. Ochrona powinna potrafić odróżnić gościa imprezy od zwykłego uczestnika i traktować go w odpowiedni sposób.
Imprezowo
Dla wszystkich, którym wieczorem znudziło się siedzenie na prelekcjach i chcieli wymęczyć swoje nogi w inny sposób niż przemieszczając się między halami, organizatorzy Pyrkonu przygotowali dwa miejsca do tańczenia. Pierwszym z nich były znane doskonale Akumulatory, znajdujące się kawałek od terenu targów, drugim była Iglica, znajdująca się na terenie MTP.
O ile o pierwszym miejscu nie ma co zbyt dużo mówić, tak przy drugim warto na chwile się zatrzymać. Niestety Iglica nie do końca spełniła moje oczekiwania, nie mówiąc o muzyce, bo gusta są różne, jednak brak możliwości zakupienia napojów dnia drugiego i konieczność przenoszenia ich ze strefy gastronomicznej, działała mocno na niekorzyść tej lokalizacji. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie trochę lepiej.
Gastrofaza
Będąc przy strefie gastronomicznej, nie można nie wspomnieć o dość skandalicznym przypadku pizzy w tym miejscu. Malutka pizza, która wyglądała dość żałośnie, kosztowała 20 zł. Nie zdarzyło mi się jej kupić, ale ludzie, którzy nadziali się na ten wytwór, byli bardzo niezadowoleni. Na szczęście inne punkty nie były już tak tragiczne, choć tego jedzenia jakoś wybitnie smacznym bym nie nazwał.
Na szczęście tuż obok MTP znajduje się galeria Poznań City Center, w której stołowało się chyba pół konwentu. Szkoda, że organizatorzy nie mają większego wpływu na to, co znajduje się w strefie gastronomicznej, bo osobiście wolałbym jednak znaleźć tam o wiele smaczniejsze rzeczy i uniknąć wychodzenia z terenu festiwalu.
Rekordowy Pyrkon
Pyrkon 2014 przeszedł do historii. Jeśli ktoś rok temu myślał, że fanów pyr w Polsce jest dużo, w tym roku czekało go niemałe zaskoczenie. Już pierwszego dnia imprezy było na niej więcej ludzi, niż łącznie rok wcześniej. Ostatecznie przez hale MTP przewinęło się ponad 24 tysiące ludzi. Taka liczba jest po prostu porażająca dla osoby, która przyzwyczaiła się, że duży konwent ma ponad tysiąc uczestników.
Druga Era stworzyła coś magicznego i zrobiła coś, co ludzie zapamiętają na wiele lat. Nawet, jeśli kolejne edycje Pyrkonu będą słabe, wszyscy będziemy wspólnie wspominać tę z 2014 roku, która wyszła niesamowicie dobrze. Widać, że organizatorzy z roku na rok słuchają głosu ludu, że starają się wyeliminować problemy, o których organizatorzy innych konwentów nawet nie muszą myśleć.
Podsumowanie!
Jak pisałem we wstępie, w zeszłym roku z Pyrkonu wyjechałem niezadowolony. W tym roku mogę z czystym sumieniem napisać, że dawno nie bawiłem się tak dobrze na dużej imprezie. I to pomimo tego, że nie spotkałem wszystkich znajomych, nie zaliczyłem wszystkich punktów programu, nie zagrałem żadnej sesji RPG i ominęło mnie bardzo dużo.
Sama atmosfera magicznego miejsca zrobiła swoje. Nawet biorąc poprawkę na parę wpadek organizacyjnych, na które jestem mocno wyczulony. Może to nie jest już Pyrkon na Dębcu, za którym wszyscy starzy wyjadacze będą tęsknić. Jest to jednak zdecydowanie bardzo udana impreza. Do zobaczenia za rok!
Ocena: 5/6
P.S. Zdaję sobie sprawę, że w tej relacji nie ująłem wszystkiego, ale zwyczajnie się nie da.