Rok temu już tradycyjnie zapowiedziano, że kolejny R-kon nie nastąpi. Obietnice te okazały się płonne – całe szczęście dla 400 osób i psa, które odwiedziły rzeszowski zjazd fantastów i nie tylko. Stolica Podkarpacia przyjęła gości w dniach 14 – 16 marca 2008 i choć pogoda była nieprzyjemna – deszcz i chmury, to ze świecą szukać smutnych uczestników imprezy.
Na warunki atmosferyczne organizatorzy nie mieli wpływu, ale na obraz konwentu i owszem. Rękodzieło, jakie stworzyli, może nie należy do arcydzieł „sztuki konwentotwórczej”, ale na pewno zasługuje na dobrą ocenę – w skali szkolnej na 4. Na wynik R-konu składa się kilka czynników.
Na pochwałę zasługują organizatorzy zajmujący się „popierdółkami”, takimi jak papier toaletowy w ubikacjach, mydła, czy wymianą koszy na śmieci. Te drobne rzeczy powodowały, iż mimo plamy z kawy na korytarzu do sali gimnastycznej i brudu w łazienkach, konwent okazał się być czystym i przyjemnym miejscem.
Ogromny plus należy się osobie, bądź osobom, załatwiającym szkołę konwentową. Budynek został oddany do użytku w czasie ferii zimowych, więc zaledwie ok. 2 miesiące temu. Duża ilość sal oddanych do użytku dla konwentowiczów (sześć sal sypialnych, dwie bitewniakowe oraz osiem na prelekcje, konkursy i inne atrakcje) powodowała, że uczestnicy w nich znikali i na korytarzach wcale nie było widać tych 400 R-konowiczów. Górna część drzwi do sal była przeszklona, co umożliwiało zajrzenie do środka przy jednoczesnym nie przeszkadzaniu prelegentom i ich słuchaczom. Bufet szkolny oferował dania na ciepło w przystępnej cenie, całkiem smaczne i sycące. Udostępniona też była sala gimnastyczna, na której podczas pierwszej nocy spało dwie, może trzy osoby. Organizatorzy swobodnie i bez najmniejszych komplikacji mogliby przyjąć jeszcze dodatkowe 100 osób, a i tak nie mieli by problemu z miejscami do spania dla uczestników. Sprawna i szybka okazała się też obsługa konwentowiczów przy akredytacji. W Rzeszowie każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Przygotowane były prelekcje na najróżniejsze tematy, od spraw związanych z gotowaniem, przez heraldykę i budownictwo japońskie, do seksu i przemocy w grach fabularnych oraz eleganckich i nieeleganckich broniach w Gwiezdnych Wojnach. Organizatorzy zaproponowali pięć głównych bloków: dwa z prelekcjami ogólnymi i po jednym konkursowym, japońskim i starwarsowym. Do tego na R-konie miały swoje miejsce LARP-y, sesje RPG, przygotowano także dwie sale z grami – jedna z planszowymi, druga z konsolami. Prócz tych atrakcji uczestnicy mogli np. przyjrzeć się tańcom dawnym, czy popatrzeć na pokaz przygotowany przez Trzeci Najemny Oddział Piechoty Japońskiej. Bardzo ciekawym pomysłem okazało się zaproszenie płatnerza na konwent – przyniósł on część swojej broni, a także wygłosił prelekcje, na której zjawiło się sporo zainteresowanych. Wśród interesujących gości R-konu wymienić trzeba Jacka Komudę, Jakuba Ćwieka, Pawła Kempczyńskiego, Andrzeja Pilipiuka czy Aleksandrę Janusz. Niestety nie wszystkim gościom udało się dotrzeć na konwent. Program mógł zaciekawić wiele osób, przygotowany był rzetelnie i z głową, ale mimo najszczerszych chęci nie da się uniknąć absencji twórcy lub wypadnięcia jakiegoś punktu programu. Na ogół szybko organizowano coś w zamian. Te zmiany w programie, popularnie zwane erratami, wywieszane były przy salach, także zainteresowani mogli szybko i sprawnie sprawdzić wprowadzone modyfikacje. Tradycyjnie już na konwencie odbyła się Biesiada Staropolska, której przewodniczył Jacek Komuda. Uczestnicy tejże zabawy wrócili w środku nocy z uśmiechami na twarzach, więc śmiem podejrzewać, że wszyscy biesiadnicy wracali zadowoleni na teren konwentu. Trzy dniowa impreza to duży wysiłek dla organizatorów, a także potencjalnie to bardzo dużo czasu, podczas którego, może zdarzyć się coś niemiłego i zepsuć zabawę części konwentowiczów. Całe szczęście na tegorocznym R-konie obyło się bez większych wpadek – jedynie nieliczne głosy malkontentów i cierpiących na depresje było słychać w kuluarach, czasem mniej lub bardziej uzasadnione pretensjami. Niestety bolączką wielu imprez fantastycznych są sponsorzy i nagrody. W tym roku grono instytucji wspierających konwent zasiliło nie mniej niż w zeszłym, ale problemem kazały się produkty wysłane w ramach sponsoringu – było ich za mało. Na domiar złego otrzymane nagrody zostały rozdane w nieumiejętny sposób. Rzeszowski konwent stał się miejscem zebrania Forum Ściany Wschodniej – nieformalnej organizacji zrzeszającej kluby i stowarzyszenia fantastyczne po lewej stronie Wisły. Decyzje zapadłe na FŚW, o ile doczekają się realizacji, powinny wnieść wiele dobrego dla polskiej fantastyki, dlatego życzymy członkom akcji wszystkiego dobrego i realizacji ambitnych planów. Podsumowując. R-kon to ciekawy konwent, na który na pewno warto pojechać. Impreza już na trwałe wpisała się w kalendarz imprez fantastycznych i miejmy nadzieje, że jeszcze długo, zanim organizatorom odejdzie ochota na zajmowanie się fantastyką i zjazdami jej fanów. Choć nie było rewelacji w programie, to impreza z pewnością mogła zaciekawić i przynieść wiele uśmiechu uczestnikom. |