Warszawskie Targi Fantastyki, jak sama nazwa wskazuje, konwentem nie są, jednak i tak bardzo szybko trafiły na stałe do mojego konwentowego kalendarza wyjazdowego. To znakomita okazja do odwiedzenia ulubionych sprzedawców i pogawędzenia sobie “na spokojnie”, bo choć raz nie trzeba gnać na złamanie karku, aby zająć wygodny kąt na kolejnym punkcie programu. Jednocześnie, dają możliwość spotkania różnych artystów (wszakże można się na nich natknąć nie tylko na pisarzy, ale również i na muzyków czy aktorów).
Jeśli nie udało się Wam dotrzeć na wiosenną edycję, sprawdźcie koniecznie co Was ominęło.
TARGI START!
Z racji bliskich konszachtów z pewnym wystawcą oraz faktu, iż występuję gościnnie jako media, na Targach zjawiam się dosyć wcześnie i zazwyczaj nie widuję szczególnie silnego zagęszczenia gości w godzinach porannych. Wiadomo, jest weekend – w sobotę trzeba sobie dogodzić, pospać dłużej, zjeść śniadanko i miarowo popijać je kawką… Tym razem jednak, już przed 10:00 ustawiła się kolejka do drzwi. Tego sprzedawcy chyba się nie spodziewali, bo część z nich rozstawiała się w najlepsze, kiedy pierwsi uczestnicy wkroczyli na piętra.
Oferta wystawiennicza była jak zwykle różnorodna. Na trzech piętrach znalazło się najpewniej wszystko, może poza meblami czy AGD. Książki, biżuteria, akcesoria, kosmetyki, ubrania, jedzenie – kilka rundek po piętrach i resztę popołudnia można było spędzić leżąc, pachnąc, błyszcząc, wcinając i czytając.
Podobnie jak w latach ubiegłych, w targach uczestniczyło ponad 100 wystawców rozlokowanych na dwóch piętrach. Część z nich była już mi znana, niektórych widziałam po raz pierwszy, i już od tego pierwszego wejrzenia potrafili oczarować i mnie, i mój portfel…
Na drugim piętrze tradycyjnie już pojawiali się zaproszeni goście, wśród nich Andrzej Pilipiuk, Jarosław Grzędowicz, Maja Lidia Kossakowska, Arkady Saulski, Robert Wegner, ekipa produkcji “Pół Wieku Poezji Później”. Da się zauważyć, że podobnie jak na konwentach, tutaj również na niektóre spotkania trzeba przyjść z lekkim wyprzedzeniem, jeśli chce się zająć miejsce siedzące. Jednak przy powtarzających się problemach z nagłośnieniem, a najczęściej po prostu z samym mikrofonem, większość uczestników starała się gromadzić jak najbliżej gości.
Po drugiej stronie podobnie jak podczas poprzednich edycji znajdował się games room. Można było sobie również pomalować i przetestować swoje umiejętności artystyczne na tabletach, gdyż w bliskim sąsiedztwie rozstawiło się stoisko Wacom. Pozostali mogli udać się do strefy relaksu pasywnego – z leżakami oraz HBO GO, oraz aktywnego – tj. Dorigami.
MINUSY ZAPACHOWE
Parę edycji temu istniał taki problem ze strefą gastro, o którym zresztą pisałam wylewnie, że przy stoiskach wystawców mogło zemdlić od dochodzących z dołu zapachów. Taki sam problem zaistniał i tym razem. Pół biedy, jeśli pachniało tylko kawą; cała – jeśli przypalonym serem czy olejem.
Jeśli ktoś obserwuje fanpage imprezy, to zapewne widział już oświadczenie Organizatorów w tej kwestii. Jeżeli jednak ten ktoś uznał, że objętość posta jest odstraszająca, to w wielkim skrócie mogę powiedzieć, iż Organizatorzy co do zasady starają się wybierać wystawców możliwie bezwonnych; część z nich była sprawdzona, a „rodzynek”, choć zapewniał, że zapachów nie będzie, niestety minął się nieco z prawdą.
Błędy się zdarzają, wszystkiego nie przewidzisz, a swoją drogą – budynek Targów ma po prostu problem z wentylacją. Co więcej, przy takiej liczbie ludzi oraz pracujących pełną parą stoiskach spożywczych, o zaduch nie jest specjalnie trudno. Trudno natomiast o otworzenie okien (podejmowano takie próby w Zakątku Autorów – bezskutecznie), więc tu nie ma innej rady niż weryfikować sprzedawców spożywki na nos. A jak wyjdzie, przekonamy się jesienią.
DZIKI TŁUM
Po południu przed budynkiem Targów ustawiła się kolejka. Tym razem była to ogromna kolejka, ciągnąca się wzdłuż budynku aż do następnej ulicy. Z jednej strony należy pogratulować sukcesu promocyjnego imprezy, z drugiej – należy zadać pytanie o “wydolność” budynku i bezpieczeństwo uczestników już będących w środku.
Aby nie bazować wyłącznie na moich odczuciach dodam kilka “suchych faktów”. Poprzednie edycje liczyły ok. 3 000 os., natomiast tegoroczna, według informacji podanych przez Organizatorów, 4 549 os. Czyli naprawdę sporo. W popołudniowym ogonku, ciągnącym się od kas, przed budynek, a następnie wzdłuż niego aż do najbliższej uliczki, działo się różnie.
Nie piszę, że helperzy spali czy kasy były zamknięte na przerwę obiadową, nic z tych rzeczy – sądzę, iż pracowały naprawdę prężnie przy tym małym oblężeniu. Nie zmienia to jednak faktu, że część ze stojących w kolejce osób miała wejściówki wykupione w przedsprzedaży, więc przebywała tam zupełnie niepotrzebnie.
Najprawdopodobniej zabrakło uwagi, tj. przyswojenia informacji, że osoby preakredytowane mogą ominąć kolejkę i udać się od razu do wybranego stanowiska, gdzie odbiorą wejściówkę. W ramach profilaktyki nie zaszkodziłoby jednak, aby ktoś od zarządzania ruchem w kolejkach wyszedł na zewnątrz i “przesiał” kolejkon z osób robiących tam “sztuczny tłum”.
Ogonek ten stworzył też problem dla rodziców z młodszymi dziećmi, którym stanie w kolejce miłym szczególnie nie było. Jeśli zakładamy, że liczba uczestników zwiększy się (a myślę, że tak) w znacznej części o rodziców z dziećmi, warto będzie wziąć też pod uwagę możliwość wprowadzenia specjalnej kolejki ekspres. Może to tylko moje zdanie, ale płaczące przed budynkiem dzieciaki nie są zbyt marketingowe.
BRAK WOLNYCH RĄK
Z racji nagłego zagęszczenia czynnika ludzkiego, w pewnym momencie szatnia przestała przyjmować odzież wierzchnią i część osób pojawiła się przy stoiskach z kurtkami w rękach. Generalnie nie jest to aż taki problem, mierzono się z nim przy początkowych edycjach. Jednak zdecydowanie lepiej jest, kiedy potencjalny klient ma wolne ręce do przeglądania oferty stoiska, a co najważniejsze, może przejść obok niego bezpiecznie, nie ściągając połowy towarów. (Organizatorzy zapewnili, że w tej kwestii również dołożą wszelkich starań).
Korytarze pozostawały względnie drożne, jednak osoby poruszające się o kulach bądź z wózkami, miały pewne problemy z pokonaniem niektórych odcinków. Mi też zdarzyło się parę razy postać chwilę w oczekiwaniu na przejście. Zazwyczaj zatory powstają właśnie przy stoiskach handmade, zlokalizowanych przy schodach ruchomych. Jest tam po prostu wąsko i zaledwie kilka osób oglądających przedmioty u jednego wystawcy wystarczy, aby zaczął powstawać korek.
W Zakątku Autorów momentami widownia zagęszczała się do tego stopnia, że autora nie było widać. W niektórych przypadkach nie jest to szczególnie zaskakujące, np. Andrzej Pilipiuk z reguły jest oblegany, a tu dodatkowo odbywała się promocja najnowszego zbioru opowiadań – „Zły las” , więc z zainteresowaniem należało się liczyć.
Inną sprawą jest nagłośnienie, które jest zwyczajnie tematem trudnym, bo nawet jeśli mikrofon ma sprawne baterie, to hałas niosący się z niższych pięter skutecznie go wytłumia. Ewentualnie można byłoby się zastanowić, czy jest możliwe przeniesienie ekranu na jeden z filarów i podpięcie kamery, aby pozostali widzieli przynajmniej co się dzieje. Piszę to z perspektywy osoby posiadającej cały 1.60 m wzrostu, acz myślę, że również osoby wyższe ode mnie mogły mieć podobny problem.
Nie pogardziłabym również dodatkowymi składanymi krzesłami w strefie gastro. Jest tam kilka stołów, przy których mogłoby się zmieścić jeszcze parę osób, ale krzesełek brak. Nie wspominając o tym, że część osób zajmuje miejsca w strefie ze względów przede wszystkim towarzyskich.
PODSUMOWANIE
Jak wspominałam, do większości minusów podnoszonych w tej relacji, Organizatorzy zdążyli się już ustosunkować w oparciu o przeprowadzone ankiety. Z mojego doświadczenia wynika, że jak obiecują, to naprawdę dołożą wszelkich starań, aby dany problem rozwiązać (oczywiście mówimy tu o kwestiach organizacyjnych i logistycznych, niestety nikt nie przebuduje korytarzy). Zatem zakładam, iż edycja jesienna wyciągnie wnioski z wiosennej i będzie tylko lepiej.
Nie zmienia to faktu, że nadal bardzo sobie chwalę to wydarzenie i chętnie polecam je kolejnym znajomym, gdyż mimo tych drobnych w gruncie rzeczy niedogodności, jest to kapitalna inicjatywa oraz świetna okazja do poznania wielu pozytywnie zakręconych fantastów. Do zobaczenia jesienią!