Czy golf może stanowić zagrożenie dla konwentu?
Jeszcze pół roku temu wydawało się że ta nobliwa dyscyplina sportu pogrzebie Zahcon na dobre. Stary pruski fort, przeżywający rokrocznie najazd miłośników fantastyki, miał zostać przekształcony na hotel i pole golfowe. Na szczęście tak się nie stało. Cóż, w dobie kryzysu nie powinno się cieszyć z bankructw, ale dla tego chyba zrobię wyjątek..
Zahcon to zdecydowanie jeden z najciekawszych konwentów w sezonie. Wyjątkowa lokalizacja – stary pruski fort IV jest to po prostu wymarzonym miejsce na tego typu imprezy. Stare, grube ceglane mury, fosa, lochy i dziedzińce same tworzą klimat i atmosferę konwentu, co skwapliwie wykorzystują organizatorzy. Aby to poczuć, trzeba przynajmniej raz zawitać do fortu.
W tym roku Zahcon zapowiadał się przynajmniej tak dobrze jak w zeszłym, lub nawet trochę lepiej. Spora liczba prelekcji, która organizowała solidna ekipa konwentowych wyjadaczy, olbrzymia ilość LARPów ( w tym roku aż 14, dwa razy więcej niż w zeszłym ), konkursy… Dla niektórych zabrakło niestety większej ilości prelekcji czysto RPGowych. Rekompensowały to po trosze LARPy, które zbierały komplety uczestników. Warto tu zaznaczyć, że fort jest wręcz wymarzonym do nich miejscem, i sam Zahcon powoli zmierza do supremacji na tym polu. Nie zabrakło też spotkań z pisarzami ( choć Andrzej Pilipiuk wystąpił w formie czysto wirtualnej ) oraz z redakcjami wydawców i portali internetowych. Pod względem programowym nie można wiele zarzucić, poza paroma zgrzytami w piątek ( jedna ekipa twórców programu nie dojechała, przez co powstała niewielka dziura ).
Niestety nie udało się uniknąć jeszcze paru innych błędów organizacyjnych. Pierwszym był problem z drukarnią – tradycyjna plaga konwentowa – przez co informator dotarł dopiero w sobotę rano. Drugi był kłopot z łóżkami – w salach schroniska łóżka piętrowe zostały zamienione na parterowe, co spowodowało odrobinę zamieszania. Jednak w tym roku były dwie sale zbiorcze, a i organizatorzy zadbali o udostępnienie reszty schroniska. Należy się zresztą spora pochwała dla obsługi i ochrony – pracowali wręcz wzorowo. Recepcja działała sprawnie, green room cały czas był pełen, nie było problemu z dostaniem organizatorów, a i identyfikatory tradycyjnie miały fajne ilustracje. Dla niektórych pewną wadą mogła być wręcz niezauważalna ilość sesji oficjalnych, prowadzić mieli je jedynie dwaj mistrzowie. W tym roku przyjechało też nieco mniej ludzi – wedle wstępnych szacunków koło 300 – przez co korytarze wydawały się bardziej puste niż poprzednio…
Uczestnicy w przeważającej częsci bawili się wyśmienicie. Praktycznie nie było widać znamiennych dla niektórych konwentów "snujek", osób nie wiedzących co ze sobą zrobić. Tych, którzy w danej chwili nie byli zainteresowani prelekcjami, pochłaniały gęsto rozmieszczone larpy, odbywające się przez cały dzień. Reszta grała lub piła w różnych fortowych zakamarkach, przy czym zaznaczyć należy że problemów z alkoholem praktycznie nie było ( poza pewnym zgrzytem po biesiadzie DP ). Na konwencie występowały mityczne stwory – prysznice – czasami plujące nawet ciepła wodą. Pogoda również nie zawiodła, wbrew prognozom prawie nie padało. Jest to o tyle istotne, że ze względu na specyfikę fortu, wykorzystuje się też dziedzińce i teren na górze leżący pod gołym niebem.
W sumie tegoroczny Zahcon zaprezentował solidną, dobrą klasę. Z mieszanki ciekawego programu, atmosfery fortu, i bawiących się cały czas uczestników powstał naprawdę świetny konwent. Niestety do ideału trochę mu jeszcze brakuje, ale idzie w odpowiednim kierunku.
Zahconowi daję 5, i jestem absolutnie pewien że do fortu zawitam i w przyszłym roku..
Mam nadzieje że nie na golfa. ;)