ConQuest 2005 – Exit Mundi
„Każda Trylogia ma trzy części” – powiedział Majkosz we wtorek, tuż przed końcem konwentu. Era ConQuestów najwyraźniej dobiegła końca, co miało swój wyraz w rozwinięciu nazwy – Exit Mundi (Koniec Świata). Pomysł zaprzestania CQ powstał dokładnie rok temu. Motywem był – zauważalny już w ubiegłym roku – spadek formy i jakości imprezy. Istniała zatem spora szansa, że tegoroczna impreza będzie słaba, a przyszłoroczna jeszcze słabsza, a za dwa lata…
Szkołą ConQuestową stał się – zgodnie z tradycją – Zespół Szkół Energetycznych przy ulicy Loretańskiej. Miejsce to, pełne zakamarków i bocznych klatek schodowych, gwarantowało mnóstwo przestrzeni do grania, nie tylko w sesje „stołowe”. Podczas tegorocznego CQ ogromną popularnością cieszyły się bowiem karcianki (wraz z informatorem każdy otrzymywał dodatkowe FanDoomowe karty), gry planszowe i inne.
Podobnie jak przed rokiem ZSE dostarczył niezapomnianych wrażeń w postaci łazienek rodem z horroru (syf biegał i mlaskał…) oraz jednego prysznica, do którego w kolejce potrafiło ustawić się i kilkanaście osób. Siłą rzeczy lokalni znajomi posiadający cywilizowaną łazienkę stali się niezwykle cenni oraz poszukiwani.
ZSE ma jednak poważną zaletę, której nie można pominąć – lokalizację. Minuta drogi od Rynku gwarantuje całodobowe atrakcje, od muzeów i zabytków po knajpki (podobno jest ich aż dwieście…). Godnym podkreślenia pomysłem jest również umowa pomiędzy organizatorami CQ a pobliskim bistrem oraz najbliższym pubem – za okazaniem identyfikatora otrzymywało się kilkuprocentową zniżkę.
Ilość osób przebywających na ConQueście przebijała inne tegoroczne konwenty. ZSE pomieścił 650 uczestników. Sporo, nawet jeśli ponad jedną czwartą tej liczby stanowili organizatorzy/ochrona /goście/twórcy. O tak wielkiej liczbie konwentowiczów zadecydowały na pewno czas, miejsce, pogoda oraz renoma krakowskiego konwentu. Nie można również zapomnieć o porządnej reklamie, która jednak w porównaniu z poprzednimi CQ wydała się blada.
Mając w pamięci ubiegłoroczne „pawie” na korytarzu i w zakamarkach ciekawa byłam jak wypadnie zapowiadana i gorąco dyskutowana na forach internetowych akcja „100 % bez alkoholu”. Akcja ta – ściślej pomysł przeszukiwania plecaków – skutecznie zniechęciła do przyjazdu kilkoro moich znajomych. Śmiech totalny spowodował zaś napis przy wejściu: „przeszukiwanie plecaka jest dobrowolne, ale nie poddanie się mu oznacza brak możliwości wstępu na konwent”.
Między nami mówiąc pomimo wszystko wniesienie alkoholu nie stanowiło problemu. Już pierwszej nocy po szkole krążyło 3/4 litra krupniku. Należy jednak oddać szacunek ochronie, ponieważ właściciel ww. flaszeczki został wyproszony z terenu konwentu. W sumie przez pięć dni usunięto sześć osób. Inna sprawa, że część uczestników wychodząc z Portu nie wracała na konwent, aby nie być z niego wyproszoną. Jeszcze innym sugerowano spacer dookoła szkoły w celu wytrzeźwienia. Po kilku kółeczkach osoby te mogły wejść bez większych trudności.
Problem alkoholu na konwentach jest stary i dobrze znany wszystkim, którzy jeżdżą na tego typu imprezy. Pomysł ConQuestowej akcji jest dobry i godny polecenia, jednak tylko wtedy, kiedy tuz za rogiem znajduje się przyjemna dla oka knajpka mogąca pomieścić ponad 200 osób. Gdyby nie było Starego Portu podejrzewam, że ochrona miała by zdecydowanie więcej pracy. Zaś sama akcja zapewne spaliłaby na panewce.
Program okazał się być słabą stroną CQ – w sumie składał się z oklepanych i obgadanych wielokrotnie tematów. Niby wszystko miało być podciągnięte pod tematykę apokalipsy, ale – powiedzmy to otwarcie – założenie wyszło z miernym skutkiem. Większość prelekcji byłą obstawiana przez te same nazwiska. I jakkolwiek bardzo podziwiam zapał Juliana Czurko (4 prelekcje, 1 konkurs, 1 warsztat i 1 sesja na życzenie), Artura „Garnka” Ganszyńca (3 prelekcje, 2 sesje: na życzenie oraz w turnieju GRAMY!, 1 LARP), oraz Maćka „Lucka” Sabata (5 prelekcji), to ilość punktów programu obstawiana przez te same osoby wydaje mi się nieco duża. Od razu może także zrodzić się pytanie: czyżby nie było innych prelegentów ?
Tematyka wystąpień niestety nie zachwycała świeżością (ile można słuchać np. o erotyce w RPG…), ale byłabym niesprawiedliwa nie wspominając o kilku ciekawych i nowych wystąpieniach. Mam tu na myśli odnoszące się do historii prelekcje Michała Studniarka oraz Katarzyny „Bagheery” Bodziony. Niektóre miniwykłady gwarantowały jakość ze względu na nazwiska prowadzących, przebieg innych zaś można było przewidzieć – sugerując się takimi samymi kryteriami. Miłośników konkursów usatysfakcjonowała zapewne ich ilość i różnorodność, games roomy były dwa – wiecznie oblegane. Przy okazji CQ miały również miejsce Targi Gier Towarzyskich, gdzie prezentowano nowości.
Na CQ miała ponadto miejsce kolejna edycja konkursu GRAMY! Opierając się na wypowiedziach znajomych zaryzykowałabym stwierdzenie, że mało się o tym konkursie mówiło. Wielokrotnie słyszałam pytanie o to, kto przeszedł do następnego etapu – jakby ta informacja nie była dostatecznie rozpowszechniona. Dotarła również do mnie dość niemiła historia – okazało się, że osoba zakwalifikowana do turnieju w ramach systemu przedpłat po przyjeździe do Krakowa nie została dopuszczona do konkursu. Powód cytuję za poszkodowanym: „sorry stary, ale nie ma już miejsc”.
Wracając do spraw formalnych – szata graficzna CQ jak co roku zwróciła moją uwagę. Plakaty, witryna oraz motywy graficzne były przygotowane bardzo profesjonalnie. Dobrym pomysłem okazały się również płachty papieru – „tablice informacyjne” – przylepione w widocznych miejscach na terenie całej szkoły, co sprawiło, że ogłoszenia nie wisiały wszędzie-gdzie-się-tylko-dało.
Totalną porażką – i to nie tylko w mojej opinii – okazało się być spotkanie we wtorek o 13.00. Autorzy – Grupa Quest, temat – Podsumowanie ConQuestów. W zamiarze miało ono być (o ile dobrze odczytuję intencje organizatorów) podsumowaniem tego, co na konwencie dobre, i uwidocznieniem tego co należałoby (w przyszłym roku ? – sic ! ) poprawić. Tymczasem – jako, że odbywało się ostatniego dnia po południu – konwent świecił pustkami, na sali siedzieli Krakusi oraz ci, którzy z jakiś powodów zdecydowali się na późniejsze pociągi. W związku z przewagą krewnych i znajomych Grupy Quest spotkanie ograniczyło się do pozytywnego opisu całości imprezy (żeby nie powiedzieć „słodzenia sobie nawzajem”). Krytyka zaś była zamieniana przez organizatorów w żarty. Trudne pytania pozostawały bez odpowiedzi.
Podsumowując – to nie był dobry konwent. W porównaniu do poprzednich CQ wypadł słabo i na tę ocenę zapracowały przede wszystkim drobne wydarzenia (takie jak wspomniane powyżej zamieszanie z uczestnictwem w Gramy!) oraz opinie spotkanych na korytarzu uczestników. Przewidywana przez kolegę tendencja spadku jakości imprezy (vide: kolejne Krakony) miała miejsce również tutaj. Większość pytanych podkreślała niski poziom sanitarny szkoły, małą oryginalność tematyki prelekcji oraz przewidywalność poszczególnych punktów programu. Zgodziliśmy się, że jednym z niewielu plusów konwentu okazał się Stary Port – pub położony „tuż za rogiem”, gdzie można było spędzić większą część dnia oraz prawie całą noc. Ale… czy tego typu wyjazd na pewno ma na celu przepicie określonej sumy ?
Exit Mundi pozostaje bardziej symboliczny niż dosłowny. ConQuest nie jest jedynym konwentem w Polsce i zapewne świat się bez niego nie zawali, chociaż zapewne organizatorzy chcieli by, aby „nie był taki sam”… Najlepszy termin konwentowy w Polsce jest znów wolny – ciekawa jestem kto w przyszłym roku zdecyduje się go wykorzystać.
PS: Znajomy z GGFFu zwrócił mi uwagę na jedną rzecz. Na plakatach i transparentach w ZSE można było przeczytać „I Krakowskie Targi Gier Towarzyskich”, co sugerowało by mimo wszystko pewną kontynuację CQ. Być może jednak pod inną egidą.