To juz chyba 4 edycja warszawskiego tematycznego konwentu. Tematycznego bo poswieconemu przede wszystkim Swiatowi Mroku. Kiedys wylacznie Wilkolak dzis juz wszystkie potworki sa mile widziane. Konwent cieszy sie bardzo dobrymi opiniami. Urzadzany w przytulnej szkole prywatnej w Warszawie. Cena w poprzednich latach wahala sie w okolicach 50 zeta. Na konie znajdziemy glownie prelekcje o SM i tegoz typu sesje rpg
Recenzja
Na warszawskim Kłakonie można powiedzieć, że było to nawet wymagane. Ten niewielki, tematyczny konwent rokrocznie ściąga sporo miłośników wilkołaków i generalnie WoD’u. Słyszeliśmy o nim wiele dobrego, więc – według zasady, że za miedzę najdalej – postanowiliśmy machnąć łapką na inne imprezy i pojawić się w szkole na Bachmackiej.
Samo Gimanzjum zdaje się wręcz miejscem idealnym na konwenty. Pełny zakamarków i salek niższy poziom, stanowiący mały labirynt, doskonały na nocne sesje i larpy. Zaopatrzona w wszystkie wygody z lodówka i mikrofalówką włącznie organizatorka/greenroom, dobra sala na filmy, i sypialne w normie. Do tego szkoła pozostawiła wrażenie niesamowicie czyściutkiej i zadbanej. Nawet 4 dnia można było spokojnie skorzystać z sanitariatów bez uczucia mdłości – co niestety często się zdarza na innych konwentach, szczególnie tych w południowej Polsce. Jedyne co mogło by przeszkadzać, to pojemność gimnazjum. Niestety nie nadaje się ono na imprezy większe, ale na Kłakonowe potrzeby w zupełności wystarczało.
Leżało ono również dość daleko od Centrum i Starego Miasta, stąd narzekania osób przyjezdnych na to, że ani ciekawych knajpek, ani miejsc do zwiedzania w okolicy nie było… Co prawda zdecydowaliśmy się pokazać znajomym jedno z „punktów zbiorczych” spotkań fandomu warszawskiego, ale z racji odległości od szkoły – musieliśmy się dość szybko „zwijać”. A szkoda.
Dużym plusem imprezy okazała się organizacja. Akredytacja była czynna całą dobę, sprawnie i szybko obsługiwała wszystkich, nawet niespodziewanych gości, takich jak pewien konwentowicz z Poznania, który na Kłakon dotarł w sobotę o ósmej rano. Każda sala prelekcyjna była dokładnie oznaczona, na drzwiach wisiały kartki z tematem toczącego się w środku spotkania. Również inne miejsca miały swoich opiekunów, tak, że nikt nie miał wątpliwości co gdzie i dlaczego się odbywa. Na terenie konwentu zawsze był obecny główny organizator lub jego zastępca. Okazało się to szczególnie istotne podczas interwencji policji zawiadomionej przez nadgorliwych mieszkańców pobliskich bloków. Na podobne słowa uznania zasługuje również obsługa, sprawnie reagująca na wszystkie (na tego typu imprezach nie do uniknięcia, niestety) problemy. Gremialnie chwalono także Bufet i jego smakołyki.
Kłakon był konwentem tematycznym. Najbardziej widać to było w programie. Prelekcje zawężone były do WoD’u, z naciskiem na Wilkołaka. Nawet konkurs aktorski osadzony był na tej kanwie. Niestety, jako że ilość tematów jest tu dość ograniczona, to przy kolejnej edycji imprezy można dość dokładnie przewidzieć pojawiające się tematy. Czasami zarówno starzy wyjadacze WoD’u, jak i osoby nie zainteresowane tą tematyką nie mieli nic do roboty. Tym bardziej ze prelekcji nie było za wiele, a swoje dodawało to, że każda trwała półtorej godziny. Jakkolwiek „rozdymało” to program, miało i swoje zalety. Zazwyczaj brakuje kwadransa na dokończenie prelekcji lub pytania słuchaczy, natomiast ta formuła eliminowała tą niedogodność. W sumie – parę prelekcji zbierało komplety, większość straszyła pustką, a przed wieczorem ludzie albo uciekali do domu, albo do games room’u. Właśnie ta sala nigdy nie była pusta. Nawet w nocy zawsze ktoś siedział przy jednej z dwóch planszówek czy figurkach.
Konwent był zdecydowanie nastawiony na LARPy. Nie wszystkie też były związane z tematyką konwentu. W zasadzie Kłakon zaczynał „żyć” wieczorem, razem z LARPami. Brakowało trochę na nie dużych sal (ale to już niestety specyfika szkoły). W zasadzie co chwila ktoś szukał uczestników do jakiegoś LARPa. Sesje „stołowe” osobiście zauważyliśmy dwie. Uczestnicy organizowali sobie własne punkty programu – warty nadmienienia jest festiwal piosenki „weź to wyłącz”. Cały czas sprawnie działała sala filmowa, odbywał się również „Turniej Watach”, swoista odmiana konkursu nieustającego.
Ale generalnie pod względem programu – mogło by być o wiele lepiej.
Około 150 uczestników (+30 osób obsługi) to całkiem przyzwoita liczba jak na konwent w mieście, które od dawna nie ma regularnych spotkań tego typu. Mimo wszystko to naprawdę mało jak na warszawski potencjał… Cztery dni okazały się nie być stracone. Konwent ściągnął osoby zainteresowane Światem Mroku i Wilkołakiem, oraz lokalnych uczestników, którzy z rzadka ruszają się gdziekolwiek. Dopisali ludzie, i tworzona przez nich atmosfera. Jednak wiało trochę nudą… W sumie Kłakon oceniamy na solidną czwórkę, oby na następnym do księżyca wyło się głośniej i nie tylko nocą…
Korespondenci Ailén & Ithil