Imladris 2004
Hasłem przewodnim tegorocznego Imladrisu stało się swing, booze & rpg. Idea konwentów tematycznych jest ciekawą formą wyróżnienia się pośród innych tego typu spotkań. Dzięki temu każda z nich ma swój niepowtarzalny charakter i stara się wyróżniać w zalewie innych, podobnych. Obrana wcześniej konwencja dotyczy w zasadzie większości punktów programu – prelekcji, bloku filmowego, sesji i LARPów. Ale o tym później…
Co roku piszemy w recenzjach o doskonałej lokalizacji szkoły – stąd blisko jest w zasadzie wszędzie: na dworzec, na Stare Miasto, do rewelacyjnej pizzerii, etc. Nad osiedlem zaś góruje ponura budowla dodająca mroku i grozy – Malkavian Hotel (1). Co roku również piszemy o braku prysznicy i mocno średnim poziomie sanitarnym szkoły. Tym razem do wymienionych powyżej plusów i minusów miejsca dokłada się niewielka ilość sal sypialnych – zbyt mała jak na 500 przyjezdnych. W zajmowanej przez nas INKLUZowo-Polterowo-Wolsungowej sali było tak ciasno, że niemożliwością stawało się przemieszczenie bez deptania śpiących.
Organizacja jak zwykle działała bez zarzutu. Prelekcje zaczynały się i kończyły o czasie, nad każdą z nich miała pieczę wyznaczona osoba, która przypominała o konieczności zakończenia wywodu, jeżeli ów się przeciągał. Również ochrona oraz służby sprzątające stanęły na wysokości zadania.
Ciekawym i godnym polecenia pomysłem – wprowadzonym po raz pierwszy chyba właśnie w Krakowie – jest konwentowa knajpka, gdzie odbywa się część punktów programu i gdzie można uzyskać rabat okazując przy kasie identyfikator. Siłą rzeczy również tam właśnie chodziliśmy wieczorami.
Program Imladrisu był podporządkowany głównemu tematowi – większość rzeczy, jakie miały miejsce podczas tych 3 dni odnosiła się do lat 20 XX wieku. Takie ukierunkowanie zdecydowanie podnosiło atrakcyjność konwentu a ze zwykłej w takich wypadkach siekaniny tematów i osób powstała spójna całość. Smaczku całości dodawał blok filmowy złożony z rzadkich filmów początku kinematografii oraz min. spotkanie z autorami „Alfabetu Mafii”.
Porażką okazał się jedynie LARP nieustający, gdzie zdaje się dobrze bawiły się osoby, które wcześniej znały swoje role i miały czas, aby się do nich przygotować. Z ról dostępnych na konwencie (czytaj: dla przyjezdnych) dostępne były postacie mało ciekawe, sztampowe. Część znajomych, która przyjechała do Krakowa z nastawieniem na ww. LARPa narzekała, że postacie były do siebie podobne i nie specjalnie mieli w czym wybierać.
Również zajęcia na basenie okazały się być dostępne jedynie dla „tambylców”. Informacja o tym punkcie programu umknęła na witrynie, stąd mecz piłki wodnej świecił pustkami.
Jak zwykle w Krakowie miały miejsce sesje z udziałem zaproszonych MG. Można było zatem zagrać u „najlepszych z najlepszych”, czyli Bagheery, Alana, Szampierza, Wolviego oraz Skały. Nie zabrakło spotkań z pisarzami, konkursów oraz możliwości zabawy w Gamesroomie.
Atrakcję stanowiło również przyznanie 2 już nagrody Białej Damy, czyli trofeum od kobiet dla kobiet. Główną nagrodę i statuetkę otrzymała Monika ´Mona´ Bigaj za tekst źródłowy do systemu 7th Sea – „Kurtyzany Vodacce”. W kategorii literackiej równorzędne wyróżnienie otrzymały wyjątkowo dwie osoby: Lucyna ´Isuel´ Markowska za opowiadanie „Oddajcie zmarłych”, oraz Anna „An-nah” Łagan za „Samotne umysły”. W kategorii plastycznej specjalne wyróżnienie przypadło Marcie Segit.
I tylko szkoda, że w tym roku Biała Dama nie została odpowiednio zareklamowana – w pewnym momencie na Forum Poltera pojawiła się jedynie notka o upływającym terminie nadsyłania prac…
Wśród uczestników chwalono przede wszystkim szeroko pojmowany klimat. Ganiono stan sanitarny szkoły oraz tłok w salach sypialnych. Niektóre prelekcje przyciągały tłumy, inne wzbudzały kontrowersje. Odniosłam jednak wrażenie, że uczestnicy – pomimo pewnych niedogodności – dobrze się bawili. Powtarzały się wypowiedzi o porządnej organizacji
Podsumowując. Imladris VIII wypadł pozytywnie. Może nie rewelacyjnie, ale na pewno porządnie i dobrze. Zdecydowanie trzymał poziom konwentów organizowanych przez ekipę krakowską. Oby tak dalej…
(1) Mam tu na myśli niedokończony wieżowiec kilkaset metrów od szkoły. Wieczorami sprawia naprawdę niesamowite wrażenie…